11 C
Warszawa
sobota, 5 października 2024

Leasingowa pułapka

Skarbówka twierdzi, że nie wszystkie umowy leasingu podpisane przed 2019 rokiem dają prawo do wrzucenia w koszty całej raty.

 Firmy, szczególnie te duże, które leasingują samochody, mogą mieć poważny problem z fiskusem. Sprawa dotyczy umów na finansowanie samochodu zawartych przed 2019 rokiem. Do tej pory było jasne, że podatnicy, którzy podpisali przed 1 stycznia taki dokument, mogą odliczać od podstawy opodatkowania koszty rat na starych zasadach, a więc w pełnej kwocie, bez względu na to, czy samochód został wydany przez firmę leasingową jeszcze w 2018 roku, czy już w bieżącym. Teraz okazuje się, że wcale nie jest to takie pewne. Owszem, co do zasady, podatnicy nie utracili prawa do pełnego odliczenia, jednak fiskus twierdzi, że nie dotyczy to wszystkich umów. Zdaniem skarbówki, niektóre umowy, chociażby nazwane „leasingowymi”, wcale nimi nie są. W takiej sytuacji firmy, które wrzucały w koszty całą ratę, będą musiały skorygować swoje księgi podatkowe i dopłacić zaległą daninę. Niestety niewykluczona jest również wizyta kontroli podatkowej, która może zakończyć się odpowiedzialnością karno-skarbową.

Reforma leasingowa
Nie byłoby tego zamieszania, gdyby nie zmiana ustaw podatkowych (PIT i CIT), która weszła w życie z początkiem bieżącego roku. Nowe przepisy całkowicie zmieniły, na niekorzyść podatników, zasady rozliczania kosztów rat leasingowych. Przed reformą regulacje w tym zakresie były bardzo liberalne. Pozwalały one bowiem na pomniejszenie podstawy opodatkowania o pełną wysokość raty leasingowej. Bez znaczenia pozostawała wartość pojazdu, czy też czas trwania umowy. Z podatkowego punktu widzenia leasing był znacznie korzystniejszą opcją od amortyzacji. Ta ostatnia pozwalała bowiem na wrzucanie w koszty jedynie odpisów do wysokości równowartości 20 tys. euro. Limit ten został ustanowiony kilkanaście lat temu, gdy ceny pojazdów nie były jeszcze tak wysokie i zróżnicowane jak obecnie. Mimo postulatów waloryzacji górnej granicy amortyzacji ustawodawca nie pochylił się nad tym problemem. Dla podatników stało się zatem jasne, że lepiej wziąć auto w leasing, bo wówczas więcej zostawało w ich kieszeniach. Nie ulega wątpliwości, że tak liberalne przepisy pozwalały optymalizować firmowe zobowiązania wobec fiskusa. Wystarczyło wziąć w leasing luksusowy samochód, który służył zarówno celom biznesowym, jak i prywatnym. Nierzadko o wyborze pojazdu decydował ten ostatni czynnik.

Resort finansów, przytłoczony socjalnymi programami Prawa i Sprawiedliwości, od początku kadencji obecnego rządu stara się wycisnąć z podatników każdą możliwą złotówkę. Nie dziwi zatem, że urzędnicy w końcu wzięli pod lupę koszty leasingu i ostatecznie postanowili zaostrzyć prawo w tym zakresie. Nowe przepisy zostały opracowane pod koniec 2018 roku, lecz zaczęły obowiązywać dopiero wraz z nowym rokiem. Polegają one na wprowadzeniu limitu 150 tys. zł, odnoszącego się do wartości pojazdu. Innymi słowy, raty leasingowe pojazdu o wartości do 150 tys. zł stanowią obecnie koszt podatkowy w pełnej wysokości. Natomiast przy droższych samochodach można odliczyć tylko część raty, obliczaną poprzez pomnożenie wartości pojazdu przez współczynnik będący wynikiem stosunku limitu do ceny auta. Przykładowo dla samochodu wartego 300 tys. zł można wrzucić w koszty tylko połowę raty (150 tys. / 300 tys. daje 50 proc.). Zmieniły się również przepisy dotyczące amortyzacji poprzez podniesienie limitu z 20 tys. euro do 150 tys. zł, co oznacza zrównanie korzyści podatkowych dla obu form rozliczania kosztów.

Wątpliwości podatników
Zanim nowe przepisy zaczęły obowiązywać, pojawiło się wiele wątpliwości co do ich poprawnej interpretacji. Problem sprowadzał się głównie do tego, czy reforma będzie dotyczyć umów podpisanych już w nowym roku, czy też obejmie również te wcześniejsze, niejako wbrew zasadzie, że prawo nie działa wstecz. Wywołany do tablicy resort finansów wyjaśnił wówczas, że nie można pozbawiać podatników praw raz nabytych, a zatem nowe regulacje nie obejmą umów leasingu podpisanych przed ich wejściem w życie. Innymi słowy, jeżeli ktoś wziął auto w leasing przed 2019 rokiem, to nadal może wrzucać w koszty całą ratę. Wyjaśnienie ministerstwa zrodziło kolejne pytania. Tym razem podatnicy chcieli wiedzieć, co w sytuacji, gdy podpiszą umowę w 2018 roku, ale samochód dostaną już w nowym. Resort wytłumaczył, że istotne znaczenie ma data podpisania umowy leasingowej, co było stanowiskiem zdecydowanie korzystnym dla podatników. Zostało to zresztą potwierdzone w przepisach przejściowych. Stąd też wzięło się wzmożone zainteresowanie leasingiem pod koniec roku, które zostało odnotowane niemal przez wszystkie wiodące firmy w tej branży. Podatnicy chcieli wykorzystać ostatnią szansę na podpisanie umowy, uprawniającej do preferencyjnych odliczeń rat. Część przedsiębiorców podpisywała typowe umowy, w których były precyzyjnie określone: okres finansowania samochodu, jego model, rok produkcji itd. Niektóre zaś firmy podpisały tzw. umowy ramowe lub inne dokumenty o podobnym charakterze, licząc, że to pozwoli im na stosowanie starych zasad ujmowania w kosztach opłat leasingowych. Przeliczyli się jednak. Skarbówka stwierdziła bowiem, że tego typu zagranie jest sprzeczne z przepisami, zarówno tymi podatkowymi, jak i, co ważniejsze, cywilnymi, które definiują charakter umowy leasingowej.

Nie każda umowa leasingu jest umową leasingu
Problem wyszedł na jaw przy okazji złożenia wniosku o wydanie indywidualnej interpretacji podatkowej dotyczącej kosztów leasingu. Przedsiębiorca chciał wiedzieć, czy może rozliczać raty na starych zasadach w sytuacji, gdy kilka lat temu podpisał umowy ramowe z leasingodawcą, a następnie, przed 2019 rokiem, na bazie tych umów złożył zamówienie na konkretne samochody. Podatnik doprecyzował, że dokumenty te dokładnie określały wszystkie istotne informacje dotyczące przekazania samochodów. Jednocześnie przyznał, że dopiero w momencie udostępnienia pojazdów, a więc już w 2019 roku, zostaną podpisane dodatkowe, indywidualne umowy dotyczące poszczególnych aut. To właśnie one miałyby określić okres trwania umowy, numery rejestracyjne i podwozia itd. Jego zdaniem tego typu kontrakty nie kreowały odrębnego stosunku prawnego, ten bowiem rozpoczął swój bieg w momencie podpisania umów ramowych oraz zamówień. Przedsiębiorca był zdania, że umowy indywidualne są niejako protokołem przekazania samochodów i należy je interpretować na tle wcześniejszych dokumentów. Zdania tego nie podzielił jednak Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej (KIS), który w interpretacji z 24 kwietnia br. (nr 0111-KDIB1- -3.4010.50.2019.1.M0) stwierdził, że o umowie leasingu można mówić dopiero wówczas, gdy zawiera ona elementy wymienione w przepisach Kodeksu cywilnego. Chodzi o oznaczenie rzeczy oddanej w leasing oraz danych zbywcy, określenie warunków nabycia, w szczególności ceny (wynagrodzenia), terminów płatności rat oraz oznaczenie czasu trwania umowy (nie może być na czas nieokreślony). Dyrektor KIS uznał, że umowy ramowe oraz zamówienie nie spełniają tych warunków, a więc nie mogą dawać podatnikowi prawa do odliczenia całości rat.

Interpretacja ta niesie za sobą istotne konsekwencje dla podatników, którzy od nowego roku wrzucają w koszty raty leasingowe od samochodów oddanych do użytkowania na podstawie wcześniej podpisanych umów ramowych. Powinni oni jak najszybciej zmienić zasady obliczania podstawy opodatkowania przy comiesięcznych zaliczkach odprowadzanych do fiskusa. Interpretacja jest bowiem nie tylko informacją dla firm, lecz także sygnałem dla fiskusa, który zapewne weźmie pod lupę koszty leasingu. Lepiej zrobić to teraz, niż czekać na wizytę kontroli, która może zakończyć się konsekwencjami karno-skarbowymi.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news