Tak zwani ekolodzy pojawiają się tam, gdzie ich nikt nie potrzebuje, tylko po to, aby zniknąć, gdy otrzymają stosowne dotacje na swoją działalność
Ekologia w Polsce to dziś nie tyle troska o przyrodę, ile sposób na dobry biznes. Najbardziej aktywne organizacje nie walczą z zagrożeniami dla środowiska, ale prowadzą działalność, w której dostają pieniądze za konkretny protest (wynajmuje ich konkurencja) lub za odstąpienie od sprzeciwu (szantaż wobec przedsiębiorcy). Tak zwani ekolodzy pojawiają się tam, gdzie ich nikt nie potrzebuje, tylko po to, aby zniknąć, gdy otrzymają stosowne dotacje na swoją działalność. Jednocześnie zadziwiająco nie ma ich tam, gdzie powinni się pojawić.
Zamek w puszczy
Sprawa budowy wielkiego zamku w Stobnicy w samym centrum Puszczy Noteckiej to jeden z najważniejszych tematów serwisów informacyjnych ostatnich tygodni. Ta kwestia znacząco kontrastowała ze wszystkim, co nasi ekolodzy dotychczas opowiadali o swoich wysiłkach w dziedzinie ochrony przyrody. Okazało się, że w chronionej prawem Puszczy Noteckiej i to na obszarze „Natura 2000”, który ma ratować najbardziej cenne siedliska przyrodnicze w naszym kraju, usypano sztuczną wyspę, na której trwa w najlepsze budowa potężnego zamku. Jego wieże mają sięgać aż czternastu kondygnacji. W twierdzy mają się znaleźć luksusowe apartamenty, które deweloper zamierza sprzedać zamożnym klientom.
Jak wiadomo, Puszcza Notecka to szczególnie cenny obszar leśny. Żyją w nim m.in. wilki, rysie oraz wiele rzadkich gatunków ptaków. Również jej drzewostan należy do unikalnych. I nagle okazuje się, że niemal w samym jej środku rośnie w górę potężna budowla, której wcześniej nikt nie zdołał nawet zauważyć: ani państwowa ochrona środowiska, ani też ekolodzy, z takim zaangażowaniem walczący do niedawna o Puszczę Białowieską zaatakowaną przez kornika drukarza. Inwestorem zamku w Stobnicy jest poznański przedsiębiorca Dymitr Nowak i jego spółka D.J.T. Ta firma kilkanaście lat temu odkupiła ten teren od rodziny Śmigielskich, którzy odzyskali właśnie kilkadziesiąt hektarów lasu od Nadleśnictwa Oborniki w ramach zwrotu mienia należnego spadkobiercom przedwojennych właścicieli. Następnie rozpoczęto przygotowania do rozpoczęcia budowy marzeń.
Prawie 11 lat inwestorowi zajęło uzyskanie wszystkich pozwoleń niezbędnych do rozpoczęcia budowy. Kluczowym w tym zakresie był tzw. raport środowiskowy, czyli przedstawienie skutków oddziaływania inwestycji na miejscowe środowisko naturalne. Musiał on podkreślać, że inwestycja w żaden sposób nie będzie zagrażała środowisku naturalnemu. Jest to o tyle trudne, że zazwyczaj przy tak dużych przedsięwzieciach wcześniej czy później pojawiają się ekolodzy, którzy mają tysiące zastrzeżeń i w konsekwencji mogą miesiącami blokować rozpoczęcie prac. Jak się okazało, to nie było problemem. Pod raportem środowiskowym podpisał się m.in. prof. dr hab. Piotr Tryjanowski, dyrektor Instytutu Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, a także pięciu innych znanych w branży przyrodników profesorów i ekologów. Konkluzja raportu była taka, że pomimo obecności wielu gatunków ptaków, które są dzisiaj chronione, zamek można budować.
Dzięki korzystnemu raportowi środowiskowemu zmieniony został plan zagospodarowania. Inwestorowi nie pozostało już nić innego niż rozpocząć przygotowania do faktycznego rozpoczęcia budowy. Gdy sprawa zamku w Stobnicy wyszła na jaw, okazało się, że Tryjanowski oraz grupa przyrodników i ekologów sprzyjających inwestycji w Stobnicy działa w Fundacji Fauna Polska, której fundatorem była właśnie należąca do Dymitra Nowaka spółka D.J.T. Jak by tego było mało, w radzie nadzorczej fundacji znalazł się również ojciec przedsiębiorcy, Paweł Nowak. Z Fundacją Fauna Polska blisko powiązanych jest kilka innych stowarzyszeń i organizacji ekologicznych. Jedną z nich jest Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot, stowarzyszenie powołane w celu „prowadzenia działalności dla dobra przyrody”. W jego zarządzie zasiada m.in. Bartosz Kurek, który działa również w radzie Fundacji Fauna Polska. Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot zasłynęła m.in. z organizowania protestów przeciwko wycince drzewostanu w Puszczy Białowieskiej. Stowarzyszenie było też jednym z autorów skargi na polskie władze do Komisji Europejskiej w sprawie przebudowy tzw. drogi narewkowskiej, bardzo ważnej dla mieszkańców okolic Puszczy Białowieskiej i odwiedzających ją turystów. Wyszło więc na to, że naszym ekologom, którzy blokowali wszelkie działania władz w Puszczy Białowieskiej, kompletnie nie przeszkadzała budowa zamku w Puszczy Noteckiej, która jest całkowicie sprzeczna z ochroną środowiska.
I ty możesz zostać ekologiem
Jeszcze do niedawna w Polsce masowo powstawały stowarzyszenia ekologiczne. Można je było spotkać nawet w takich miejscach, gdzie o ekologii nigdy nie słyszano. Z reguły były to tzw. stowarzyszenia zwykłe, mające uproszczony charakter prawny. Zgodnie z art. 8 ust. 5 obowiązującej ustawy o stowarzyszeniach wystarczyło je zgłosić właściwemu terytorialnie organowi nadzorującemu. W praktyce oznaczało to umieszczenie go w wykazie organizacji, jaki prowadzi taki urząd. To sprawiało, że dość łatwo było założyć takie stowarzyszenie ekologiczne. Takiego stowarzyszenia nie można było też łatwo rozwiązać. Zakaz jego działalności mógł wydać tylko sąd na wniosek prokuratora lub organu nadzorującego i tylko w ściśle określonych przypadkach. Założona w ten sposób organizacja, mogła uczestniczyć w postępowaniach administracyjnych dotyczących oceny środowiskowej. Przepisy dawały jej bowiem możliwość udziału w takich postępowaniach na prawach strony.
Odbywało się to w ramach procedury Oceny Oddziaływania na Środowisko (OOŚ), która ostatecznie kończy się wydaniem przez organ prowadzący (wójt, burmistrz, prezydent miasta, a w niektórych przypadkach inny organ) decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach zgody na realizację danej inwestycji. Stowarzyszenia ekologiczne mogły więc brać udział w postępowaniu środowiskowym, jako strona wyrażająca „głos społeczeństwa”. Nie musiały przy tym wykazywać szczególnego „interesu społecznego”, aby wziąć udział postępowaniu środowiskowym. Nie były zobowiązane także, by działać tam, gdzie była planowana inwestycja, będąca przedmiotem OOŚ. Wystarczyło bowiem, aby stowarzyszenie ekologiczne miało w swoich celach wpisaną „ochronę środowiska na terenie Polski”.
Dochodziło nawet do takich sytuacji, gdy do postępowania środowiskowego, jakie toczyło się w mieście na południu Polski, przystępowało stowarzyszenie ekologiczne z Pomorza. Takie przepisy spowodowały, że pojawiło się mnóstwo organizacji ekologicznych, funkcjonujących jako stowarzyszenia zwykłe. Ich jedyną działalnością był udział w postępowaniach środowiskowych, jako strony wyrażającej „głos społeczeństwa”. Ofiarą ich aktywności byli inwestorzy, którzy woleli dawać łapówki takim stowarzyszeniom, aby uzyskać wreszcie potrzebną decyzję środowiskową. Tak przez lata działał korupcyjny system w branży ekologicznej, którego istotą było jedynie bogacenie się ekologów.
Sytuacja zmieniła się dopiero na początku tego roku, gdy pojawiły się nowe przepisy określające zasady prowadzenia postępowań środowiskowych. Stronami tego postępowania może być teraz już tylko wnioskodawca oraz podmiot, któremu przysługuje prawo do nieruchomości znajdującej się w obszarze, na którym będzie oddziaływać dana inwestycja. Nowe przepisy wskazały również jasno, że w postępowaniu tym chodzi jedynie o działki przylegające bezpośrednio do posesji, na których będzie prowadzona inwestycja. To spowodowało, że stowarzyszenia ekologiczne nie mogą już być stronami takiego postępowania. Wprowadzone rozwiązania w znacznym stopniu zastopowały przestępczy proceder, który istniał w Polsce przez wiele lat. Nie oznacza to jednak, że definitywnie skończyły się wszystkie patologie, związane z wydawaniem decyzji środowiskowych.
Nasi drodzy eksperci
Tak naprawdę istnieją one nadal, tyle że znacznie trudniej je zauważyć. Warto wspomnieć jedynie o tych, które wiążą się z fundacjami ekologicznymi. Gdybyśmy chcieli przedstawić ich listę, byłaby bardzo długa. Instytucje te oprócz pieniędzy ministerialnych i różnych europejskich grantów, które mogą być wykorzystane na ochronę środowiska lub jej promocję bardzo często otrzymują od inwestorów środki na działalność. Tym ostatnim bowiem zależy na życzliwości ekologów. Z reguły we władzach takich fundacji zasiadają osoby mające pozycję zawodową w branży, która ma ścisły związek z ekologią. Bardzo często są to osoby wywodzące się ze środowisk naukowych. Ich opinie są zwykle przywoływane w raportach środowiskowych, które są podstawą do wydawania pozytywnych opinii, niezbędnych do rozpoczęcia danej inwestycji. I często zdarza się tak, że wśród darczyńców są beneficjenci tych decyzji, czyli inwestorzy. Tak jest w przypadku Fundacji Fauna Polski.
Pod raportem środowiskowym dotyczącym wpływu inwestycji na środowisko w Puszczy Noteckiej podpisał się profesor Piotr Tryjanowski – dyrektor Instytutu Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, a więc ktoś z dorobkiem naukowym i autorytetem. Nie tak dawno opiniami i wypowiedziami Tryjanowskiego posiłkowali się ekolodzy protestujący przeciwko wycince drzew w Puszczy Białowieskiej. Tymczasem profesor w swoim raporcie dotyczącym budowy zamku zamiast „racji przyrodniczych” wybrał „równowagę między racjami przyrodniczymi, społecznymi i gospodarczymi” i zarekomendował, że może on powstać w centrum Puszczy Noteckiej. Nawet pomimo tego, że żyje tam wiele chronionych prawem gatunków ptaków. Trudno nie odnieść wrażenia, że inwestorzy kupują dzisiaj opinie ekologów, po prostu opłacając ich fundacje. Dzięki temu nie mają problemów z realizacją swoich inwestycji, nawet w tak ekologicznie ważnym miejscu, jakim jest Puszcza Notecka. Niezależnie od tego należałoby się w ogóle zastanowić, czy jest rzeczywiście sens utrzymywania dalej procedury środowiskowej w obecnym kształcie. Jeśli Czy nie warto się jej w końcu pozbyć, dokonując prawdziwej rewolucji w przepisach prawa w tym zakresie?
Demoralizujący sposób na pieniądze
Nie da się ukryć, że środowisko polskich ekologów uległo poważnej demoralizacji. Ten szczytny kiedyś ruch, przyciągnął do siebie zbyt wielu ludzi, dla których ekologia jest jedynie marketingowym szyldem. Za którym kryje się tylko zwykła ludzka chciwość i wielkie pieniądze, które można „wydobyć” od państwa, samorządów, ale przede wszystkim od inwestorów. Ekologia w ich wykonaniu stała się jedynie narzędziem do politycznej i społecznej aktywności.