8.9 C
Warszawa
piątek, 29 marca 2024

Rozbrajanie Polski w toku

Koniecznie przeczytaj

Rząd pracuje nad ustawą, która sprawi, że dostęp do broni będzie jeszcze bardziej utrudniony. Polsce grozi przekształcenie się w kraj o najwyższym stopniu rozbrojenia obywateli.

 Jak co roku 15 sierpnia najwyższe władze państwowe przyjęły w Warszawie defiladę, na której mieszkańcy stolicy mogli zobaczyć czołgi Abrams i Leopard, transportery Rosomak, armatohaubice Krab czy też myśliwce F-16 i śmigłowce Puszczyk. Łącznie na ulicach Warszawy pojawiło się ok. 1000 żołnierzy i 900 rekonstruktorów. Cały pokaz, choć ustępujący rozmachem analogicznym obchodom w Rosji czy Francji, miał oczywiście za zadanie pokazanie obywatelom, że władza dba o siłę militarną państwa. O ile wysiłki „dobrej zmiany” w zakresie wzmocnienia potencjału polskiej armii mogą rzeczywiście dawać pewne nadzieje, o tyle jej aktywność w zakresie utrudniania obywatelom dostępu do broni budzi coraz większy niepokój.

Niebezpieczne przepisy

Przedmiotem nowych kontrowersji jest projekt ustawy o wykonywaniu działalności gospodarczej w zakresie wytwarzania i obrotu materiałami wybuchowymi, bronią, amunicją i technologią o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym. Pod pretekstem wprowadzania w życie nowych zasad wymuszonych przez unijną dyrektywę, proponowane są zmiany idące w kierunku jeszcze większej reglamentacji w zakresie korzystania z broni palnej. W artykule nr 135 wspomnianego projektu ustawy pojawiają się niebezpieczne zapisy wprowadzające nowe kategorie zakazanej broni oraz dopuszczające nawet zastosowanie konfiskaty bez żadnego wynagrodzenia. Rzecz jasna, jest to wciąż projekt i może on ulec znacznym modyfikacjom, jednakże obecny kształt przepisów pozostawia władzom ogromne pole do nadużyć.

Polska już w tej chwili pozostaje krajem plasującym się w absolutnej światowej czołówce pod względem utrudnionego dostępu do broni, a wszystko wskazuje na to, że Prawo i Sprawiedliwość ma ambicje, abyśmy zostali światowym liderem. Rozbrajanie obywateli ma w obozie „dobrej zmiany” wielu zwolenników, a przede wszystkim tego najważniejszego, czyli prezesa Kaczyńskiego, który próbuje stopniowo kształtować polskie prawo wedle własnych upodobań. Elementem tych gustów, oprócz niechęci do hodowli zwierząt futerkowych, czy też zamiłowania do aktywnej polityki socjalnej państwa, jest też faktyczny zakaz posiadania broni. Prezes PiS nie kryje swoich fascynacji skandynawskim modelem społecznym i socjalnym, a jednym z jego kluczowych elementów jest rozbrojenie obywateli.

Kaczyński doprowadził jednak do sytuacji, w której Polska pod względem liczby licencji na posiadanie broni przypadających na 1000 mieszkańców już dawno przegoniła wszystkie kraje Skandynawii. Projekt nowej ustawy ograniczającej dostęp do broni tak naprawdę stoi w sprzeczności wobec pozostałych dążeń „dobrej zmiany”, która postawiła sobie za cel zwiększenie wydatków na obronność, zakup nowoczesnego sprzętu wojskowego, anulowanie niekorzystnych zamówień realizowanych w okresie rządów PO-PSL, czy też stworzenie od podstaw Wojsk Obrony Terytorialnej. Dostrzegając konieczność wzmocnienia potencjału obronnego Polski, a także współdziałając z administracją Donalda Trumpa na rzecz zwiększenia wydatków wojskowych w całym Sojuszu Północnoatlantyckim, PiS pokazał, że poprawnie ocenia obecną sytuację Polski na arenie międzynarodowej. Realistyczna ocena potencjału bojowego polskiej armii oraz szans na jego ewentualne wzmocnienie w kolejnych latach powinna jednak skłonić polityków „dobrej zmiany” do zauważenia, że tak naprawdę Polacy powinni móc w ostateczności liczyć przede wszystkim na siebie. Najnowsza historia Polski pokazuje, że tak naprawdę największe nieszczęścia spadały na nasz kraj przede wszystkim dlatego, że w kluczowych momentach byliśmy rozbrojeni. Los Polaków w trakcie Powstania Warszawskiego czy też Rzezi Wołyńskiej mógłby być zupełnie inny, gdyby sanacyjna władza nie wprowadziła tuż po odzyskaniu niepodległości przepisów ściśle ograniczających dostęp do broni palnej.

Powtórka z sanacji

Pod wieloma względami Polska pod rządami PiS w niebezpieczny sposób powiela wzór stworzony przez sanację, która również przywiązywała szczególną uwagę do armii i wzmacniania jej potencjału. Przedwojenna propaganda przekonywała, że jej siła bojowa pozwoli Polsce skutecznie odeprzeć zewnętrzną agresję, a jednocześnie władze zawęziły dostęp do broni palnej. Rządzący byli niemal pewni, że nie można pozwolić obywatelom na samodzielne zbrojenie, gdyż o bezpieczeństwo miało dbać wojsko. Analogicznie dziś „dobra zmiana” ufna w to, że rosnący potencjał polskiej armii i pomoc naszych sojuszników (a przede wszystkim obecność wojsk amerykańskich na terytorium Polski) zapewni nam bezpieczeństwo w wystarczający sposób.

Nauczeni brutalną lekcją II wojny światowej nie powinniśmy mieć jednak żadnych złudzeń, że nawet przy szczerych chęciach aliantów, powinniśmy polegać przede wszystkim na samych sobie. Próby ograniczenia dostępu do broni palnej w takim kraju jak Polska, dziwią tym bardziej, że nad Wisłą praktycznie nie było nigdy żadnych większych problemów z niepożądanym użyciem broni w miejscach publicznych. O tego typu tragediach słyszy się praktycznie wyłącznie w kontekście krajów zachodnich. Na dodatek paląca konieczność ułatwienia dostępu do broni narzuca się w ostatnich miesiącach coraz bardziej wobec rosnącej fali przestępczości w Unii Europejskiej związanej z napływem nielegalnych imigrantów. Mieszkańcy krajów Europy Zachodniej stają się ofiarami przemocy, na którą władze dają ciche przyzwolenie. Wobec otwartych szeroko granic, pozostaje tylko kwestią czasu kiedy, tego rodzaju niebezpieczeństwo pojawi się także w Polsce.

Wielu zamachów terrorystycznych dałoby się z łatwością uniknąć, gdyby ofiary muzułmańskich napastników mogły stawić skuteczny opór przy pomocy broni palnej. „Dobra zmiana” wykazuje ewidentny brak zrozumienia tego typu zagrożeń, żywiąc przekonanie, że Polska zostanie w cudowny sposób oszczędzona i pozostanie krajem o dość jednolitej strukturze etnicznej i kulturowej, która w sporej mierze ogranicza negatywne skutki zakazu posiadania broni. W dłuższej perspektywie nasz kraj będzie jednak musiał wchłonąć sporą liczbę imigrantów, gdyż obecny stan demograficzny sprawia, że wymierające polskie społeczeństwo nie będzie w stanie utrzymać kraju na odpowiednim poziomie. Wcześniej czy później Polska stanie wobec problemu konfrontacji z przedstawicielami kultur, które uczynią obecny zakaz posiadania broni bardzo dotkliwym. Pozostaje oczywiście nadzieja, że Prawo i Sprawiedliwość ostatecznie wycofa się ze swoich propozycji ze względu na duży opór społeczny. W identyczny sposób w ciągu niemal trzech lat Jarosław Kaczyński musiał się już pogodzić z anulowaniem kilku wyjątkowo bliskich mu zmian, m.in. likwidacji hodowli zwierząt futerkowych. Kluczowa będzie bez wątpienia postawa środowiska miłośników broni palnej, które będzie musiało odpowiednio nagłośnić całą sprawę i przyciągnąć uwagę wyborców.

Walka może jednak nie być łatwa, gdyż obecna władza występuje przeciw dostępowi do broni w sposób bardzo kompleksowy. W marcu wprowadzono nowe przepisy prawa łowieckiego, zakazujące udziału w polowaniach osobom poniżej 18. roku życia oraz zwiększające nadzór nad Polskim Związkiem Łowieckim. Ideały „dobrej zmiany” odzwierciedla koncepcja defilady, w której czasie obywatel ma podziwiać uzbrojenie należące do władzy, pozostając wobec niej absolutnie bezbronny.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najnowsze