Ofiary windykatora spotkały się z przedstawicielami rządu. Jednak nadzieje na odzyskanie zainwestowanych pieniędzy są coraz mniejsze.
Pod koniec sierpnia Stowarzyszenie Poszkodowanych Obligatariuszy GetBack spotkało się m.in. z przedstawicielami Kancelarii Premiera i resortu finansów. Mimo przedstawienia swoich postulatów i propozycji pomocy ofiarom afery, spotkanie zakończyło się bez konsensusu. Końca afery też nie widać. Tuż przed ostatnim weekendem sierpnia funkcjonariusze CBA wkroczyli do domów prezesa i wiceprezesa firmy Altus Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych. Prokuratura chce postawić im zarzut wyrządzenia GetBack szkody majątkowej na co najmniej 160 mln złotych, ale według nieoficjalnych informacji kwota może sięgać aż 260 mln złotych. Jak podsumował „Puls Biznesu”, GetBack w ciągu kilku lat uzyskał od inwestorów 3,5 miliarda złotych, nabył wierzytelności za 2,7 miliarda, a teraz swoim wierzycielom chce oddać tylko 1,5 miliarda. To właśnie dziennikarze tej redakcji i „Dziennika Gazety Prawnej” ujawnili kilka miesięcy temu kulisy afery, którą dziś żyje polska giełda, a poszkodowani szukają pomocy u rządzących.
Postulaty ofiar
Jednak długo wyczekiwane spotkanie ograniczyło się do przedstawienia sytuacji poszkodowanych inwestorów i prezentacji ich postulatów. Niemniej rzecznik finansowy Aleksandra Wiktorow zapewniła poszkodowanych, że strona rządząca zamierza podjąć pewne działania.
– Chcemy zobligować podmioty (w tym banki i domy maklerskie – red.), które pośredniczyły w zawieraniu tego typu umów, do rozesłania do wszystkich klientów informacji o sytuacji spółki GetBack i ryzyku z tym związanym. Obawiamy się, że mimo doniesień mediów część inwestorów może nie mieć jeszcze świadomości problemów spółki. Chcemy też dowiedzieć się, jak te podmioty zamierzają zrekompensować obligatariuszom straty – zapewniała Wiktorow. Jednak dla poszkodowanych celem jest co innego. Obligatariusze GetBack chcą, by władza uznała, iż zostali poszkodowani przez banki, które „wciskały” klientom obligacje windykatora, twierdząc, że są równie bezpieczne jak lokaty bankowe. Innym postulatem jest zapewnienie poszkodowanym pomocy finansowej.
– Afera ta jak powódź przetoczyła się przez życie tysięcy Polaków i zabrała ze sobą niekiedy cały dorobek ich życia. Wielu poszkodowanych straciło wszystkie swoje oszczędności, na które w pocie czoła pracowali dziesiątki lat, aby odłożyć pieniądze na spokojną i godną starość – czytamy w oświadczeniu Stowarzyszenia.
Bez szans?
Szansa, że obligatariusze zostaną uznani za poszkodowanych przez banki, jest jednak niewielka.
– Wygląda na to, że nikt nie musiał informować obligatariuszy GetBacku o ryzyku wejścia w papiery korporacyjne. Idea Bank uważa, że klienci nie musieli wypełniać ankiety MiFID. PDM twierdzi, że inwestorzy składający formularz propozycji nabycia obligacji nie byli jego klientami. A wszystko to potwierdza KNF. Zarówno Idea Bank, jak i Polski Dom Maklerski twierdzą, że nie świadczyły na rzecz nabywców obligacji usług pośrednictwa finansowego. Dlatego też nie musiały wypełniać obowiązków wynikających z unijnej dyrektywy MiFID (ang. Market in Financial Instruments Directive). Zgodnie z zapisami tego dokumentu bank lub inny podmiot podlegający pod ustawę, powinien postępować uczciwie i zgodnie z najlepiej pojętym interesem klienta, nie wprowadzać w błąd i świadczyć usługi dostosowane do jego indywidualnych potrzeb – wyjaśnił red. Wojciech Boczoń, analityk portalu Bankier.pl. Innymi słowy – inwestujący w GetBack byli „tylko” adresatami propozycji nabycia obligacji.
– W przypadku usługi oferowania, która była świadczona na rzecz emitenta, a nie klienta, nie istniał obowiązek prawny stosowania reżimu MiFID wobec inwestora, który obejmował obligacje, czyli m.in. obowiązek ankietowania. Dotyczy to również powinności informowania o ryzyku w takim rozumieniu i kształcie, jaki nakazywany jest przez MiFID. […] Informacje o ryzyku są zamieszczane w warunkach emisji obligacji (emisja prywatna) lub w dokumentach prospektowych, jednak wynika to z innych reżimów prawnych (odpowiednio: ustawa o obligacjach i ustawa o ofercie publicznej) – przekonywał na łamach Bankier.pl Jacek Barszczewski z biura prasowego Komisji Nadzoru Finansowego. Jednak nie wszystkich takie tłumaczenia satysfakcjonują i przekonują.
CBA w akcji
Najciekawsze wydarzenia miały jednak miejsce w sam weekend. W piątek funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali dwóch biznesmenów – byłego prezesa i byłego wiceprezesa firmy Altus TFI. Firma ta sprzedała GetBack akcje spółki windykacyjnej EGB za 207 milionów złotych. Jednak jak się okazało po sporządzonej (już po sprzedaży) wycenie akcje te warte były zaledwie 47 milionów złotych. Co więcej – GetBack w ramach umowy miał również spłacić zobowiązania finansowe EGB warte aż 80 milionów złotych (co śledczy zaliczają jako stratę spółki). Jak ustalili dziennikarze radia RMF, prokuratorzy zarzucają zatrzymanym, że dokonując transakcji, mieli świadomość rzeczywistej wartości akcji i działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Naturalnie śledczy postanowili rozszerzyć zarzuty byłemu prezesowi GetBack i byłemu członkowi zarządu, biorącemu udział w tej transakcji (zarzut działania na szkodę spółki). Co ciekawe – jak również ujawnili dziennikarze RMF, zatrzymany przez CBA Piotr O. zaoferował GetBack dofinansowanie kwotą 70 milionów złotych.
– Gros tych pieniędzy miał sam wyłożyć. To dofinansowanie miało sprawić, że GetBack znów zacznie sprawnie działać i oddawać pieniądze poszkodowanym. Piotr O. to jeden z twórców dawnej potęgi GetBacku. Jest jednym z najbogatszych Polaków. Wcześniej był doradcą w Ministerstwie Skarbu w czasach Emila Wąsacza z AWS-u. Brał udział w najgłośniejszych i najbardziej kontrowersyjnych prywatyzacjach – w tym Telekomunikacji Polskiej – wyjaśnia red. Krzysztof Zasada.
Nieoczekiwany pozew
Już w niedzielę (2 września) w mediach pojawiła się informacja, że zatrzymani przez CBA… pozwą CBA. – Obecnie opracowujemy pozwy przeciwko CBA i prokuraturze oraz osobom podejmującym bezprawne decyzje w tej sprawie. Altus zarządza aktywami o wartości ponad 13,4 mld złotych – to czterokrotnie więcej niż wartość długu GetBack wobec instytucji i obywateli. Będziemy domagać się co najmniej kilkusetmilionowych kwot odszkodowań za opisane wyżej działania niedozwolonego manipulowania giełdą i w konsekwencji narażania na straty akcjonariuszy Altusa, wśród których są inne TFI i fundusze emerytalne lokujące środki przeznaczone na emerytury Polaków – oświadczyła adwokat Jolanta Turczynowicz-Kieryłło w „Dzienniku Gazecie Prawnej”. Pełnomocniczka zatrzymanego dodała, że jej klient wielokrotnie wyrażał chęć współpracy z organami ścigania:
– Jeszcze w czerwcu tego roku sam przywiózł całą dokumentację transakcji do prokuratury, czekał na holu prokuratury na przesłuchanie dwie godziny, jednak prokurator nie znalazła na to czasu. Piotr O. od wybuchu tzw. afery GetBack często wyjeżdżał za granicę zawodowo i zawsze wracał do Polski, co zaprzecza obawom ucieczki. Każdy, kto myśli zdroworozsądkowo wie, że gdyby chciał uciec, zrobiłby to w czerwcu, gdy zatrzymano prezesa tej spółki. […] Trudno się oprzeć wrażeniu, że wymiar sprawiedliwości pomógł dziś politykom i instytucjom próbującym za wszelką cenę odwrócić uwagę od swojej roli i zaniechań w aferze Getback i skupić ją na kimś innym bez względu czy winnym, czy też nie. […] Piotr O. jeszcze wieczór przed aresztowaniem prosił o możliwość złożenia wyjaśnień przed złożeniem do sądu wniosku o areszt. Mamy dowody złożenia takich wniosków w prokuraturze. Odmówiono mu tego podstawowego prawa – wyjaśniła mec. Turczynowicz-Kieryłło. Zażalenie zapowiedział z kolei mec. Radosław Potrzeszcz reprezentujący drugiego zatrzymanego. Wynikiem weekendowej akcji CBA jest wstrzymanie połączenia funduszu inwestycyjnego Altus TFI z funduszem Esaliens TFI.