-0.8 C
Warszawa
czwartek, 26 grudnia 2024

Ukraińskie konflikty z sąsiadami

Ukraina należy do grona państw, które nie potrafią ułożyć swoich relacji z sąsiadami. Jest tak samo groźne, jak wewnętrzny chaos panujący w tym kraju.

W ubiegłym tygodniu ukraińskie MSZ przekazało ambasadorowi Węgier w Kijowie Ernoe Keskenyowi notę dyplomatyczną, w której uznało węgierskiego konsula za persona nona grata. Zarzucono mu, że pomimo wyrażonego przez ukraiński MSZ sprzeciwu, dyplomata kontynuował wydawanie paszportów zamieszkałym na Zakarpaciu obywatelom Ukrainy narodowości węgierskiej. Szef ukraińskiego MSZ Pawło Klimkin poinformował, że działalność konsula była ewidentnym złamaniem ukraińskiego prawa. Węgier swoim działaniem miał również naruszyć wiedeńską konwencję o stosunkach konsularnych.

Szef ukraińskiego MSZ podkreślił również, że strona ukraińska wysyłając notę stronie węgierskiej, nie miała już żadnego wyboru, ponieważ Budapeszt odrzucił wcześniejszą propozycję odwołania niefortunnego dyplomaty. W reakcji na ten krok szef węgierskiego MSZ Peter Szijjarto zapowiedział podjecie adekwatnych działań. Zaledwie kilka godzin później Węgrzy „wywalili” z Budapesztu ukraińskiego konsula, dając mu zaledwie 72 godziny na opuszczenie terytorium.

Przyczyny konfliktu ukraińsko-węgierskiego

Zasadniczym powodem sporu są problemy 150-tysięcznej mniejszości węgierskiej na Ukrainie. Zamieszkuje ona głównie na Zakarpaciu, w pasie przylegającym do granicy z Węgrami. Budapeszt zaniepokoił się jej sytuacją we wrześniu ubiegłego roku, gdy na Ukrainie weszła w życie nowa ustawa oświatowa. Wprowadzono wtedy znaczące zmiany w funkcjonowaniu szkolnictwa mniejszości narodowych. M.in. zajęcia w językach mniejszości mogą być prowadzone tylko w wybranych klasach i tylko w początkowym stadium edukacji (w przedszkolu oraz klasach I–IV). Natomiast na etapie edukacji średniej i specjalistycznej (klasy V–XII) jedynym dopuszczalnym językiem nauczania jest tylko ukraiński.

Na ustawę natychmiast zareagował węgierski parlament, który przyjął uchwałę oskarżającą Ukrainę o „drastycznie ograniczanie” prawa mniejszości węgierskiej do edukacji w języku narodowym. Budapeszt uznał, że wprowadzane przez Ukrainę standardy oświatowe są gorsze od tych, które obowiązywały w czasach sowieckich i zapowiedział blokowanie integracji Ukrainy z Unią Europejską. Kijów odrzucił węgierskie oskarżenia. Prezydent Petro Poroszenko oświadczył, że „każdy człowiek, który kończy ukraińską szkołę, powinien władać językiem ukraińskim”, co na Węgrzech wywołało jeszcze większą falę oburzenia. Konflikt rozgorzał na dobre, gdy Budapeszt powołał pełnomocnika węgierskiego rządu ds. Zakarpacia. Kijów zagroził wtedy, że nie wpuści tego urzędnika na swoje terytorium, a Budapeszt zaczął zaś blokować posiedzenia komisji NATO – Ukraina.

Prawdziwej „oliwy do ognia” dolała polityka paszportowa, którą władze węgierskie zaczęły prowadzić na Ukrainie. Problem polegał na tym, że pracownicy konsulatu instruowali posiadaczy paszportów, aby ukrywali fakt otrzymania węgierskich dokumentów przed lokalnymi władzami. Ukraińskie służby udokumentowały na taśmie wideo jego działalność w mieście Berehowe. W rezultacie tego Kijów zażądał od Budapesztu odwołania konsula.

Ukraińskie spory z Rumunią

Nowa ukraińska ustawa oświatowa wywołała oburzenie także w Rumunii. Zaprotestowały przeciwko niej w Bukareszcie, podkreślając, że godzi ona w interesy mniejszości rumuńskiej (na Ukrainie zamieszkuje prawie 150 tysięcy Rumunów). Problem mniejszości narodowych jest od wielu lat powodem licznych napięć w relacjach pomiędzy Bukaresztem a Kijowem. Głównie dlatego, że wspieranie przez Bukareszt mniejszości rumuńskiej nad Dnieprem interpretowane jest jako zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Ukrainy. Tak było już przed paroma laty, gdy strona rumuńska zaczęła nadawać rumuńskie obywatelstwo zamieszkałym na Ukrainie Rumunom. Władze w Kijowie uznały to działanie za „wyraz imperialistycznych tendencji” i natychmiast ochłodziły oficjalne relacje z Bukaresztem.

W relacjach obydwu państw iskrzy także z innych powodów. Jednym z nich jest sprawa polityki Rumunii, która od wielu lat dąży do wzmocnienia swojej pozycji w rejonie Morza Czarnego. Kijów postrzega te dążenia jako sprzeczne z własnymi interesami. Na tym tle toczył się m.in. ostry spór o podział wyłącznych stref ekonomicznych na tzw. szelfie kontynentalnym Morza Czarnego, który kryje bogate zasoby węglowodorów (ropa naftowa, gaz ziemny). W lutym 2009 r. Międzynarodowy Trybunał w Hadze podzielił go pomiędzy obydwa kraje, przyznając jednak prawie 80 proc. spornej powierzchni Rumunom. Wyrok został bardzo źle odebrany w Kijowie, gdzie uznano, że zachęci on tylko Bukareszt do wysuwania dalszych pretensji terytorialnych.

Spory dotyczą również delty Dunaju, która może być w przyszłości bardzo ważnym szlakiem transportowym. Rumunia chciałby zablokować związane z nią plany ukraińskie (rozbudowa głębokowodnego toru Dunaj–Morze Czarne w ukraińskiej części delty Dunaju) i utrzymać pozycję monopolisty w tym rejonie. Nic zatem nie wskazuje na to, by relacje Ukrainy z Rumunią mogły ulec jakiejś znaczącej poprawie. Może być wręcz odwrotnie. W znacznej mierze może mieć wpływ na to retoryka, jaką dzisiaj można usłyszeć w Kijowie.

Zwarcie z Polską

Jak się okazuje, ukraińska polityka jeszcze większy wpływ ma na relacje z Polską. Od czasów Pomarańczowej Rewolucji (2004) nasz kraj był swoistym adwokatem Ukrainy na arenie międzynarodowej, aktywnie wspierając jej dążenia do integracji z Unią Europejską i NATO. Swoistym apogeum tego procesu były relacje pomiędzy obydwoma krajami w czasach prezydentur Lecha Kaczyńskiego i Wiktora Juszczenki. Gdy wybuchła rewolucja na Majdanie (2014), strona polska starała się wspierać dążenia ukraińskiej opozycji do utrzymania prozachodniego kursu Ukrainy, mimo tego, że ta obaliła demokratycznie wybranego prezydenta Wiktora Janukowycza.

Konsekwencją rewolucji na Majdanie była aneksja Krymu i wybuch wojny na wschodzie z prorosyjskimi separatystami. Ten konflikt zapoczątkował wiele istotnych politycznych zmian na Ukrainie. Jedną z nich była gloryfi kacja UPA. Szybko znalazło to przełożenie w bieżących relacjach politycznych z Warszawą. Gdy w 2016 r. Jarosław Kaczyński zaapelował do władz w Kijowie, że „Ukraina musi porzucić kult Bandery, jeśli chce wejść do Europy”, spowodował brutalny atak na Polskę ze strony władz ukraińskich. Prezes ukraińskiego IPN Włodymyr Wiatrowycz zakomunikował wprost, że „Ukraińcy nie wyrzekną się nigdy pamięci o UPA” i nie ulegną polskiemu szantażowi.

Strona ukraińska podjęła także szereg decyzji, które były afrontem wobec Polski. Jedną z nich była decyzja o cofnięciu zgody na prowadzenie przez stronę polską prac ekshumacyjnych na Ukrainie. Oficjalnie powodem takich działań było zdemontowanie przez stronę polską pomnika UPA w Hruszowicach na Podkarpaciu. W rezultacie obie strony zaczęły coraz częściej stosować represyjne środki administracyjne (zakaz wjazdu na terytorium) wobec osób, które uznane zostały za „wrogie”. Stało się to przyczyną kolejnych dyplomatycznych sporów pomiędzy Warszawą a Kijowem (m.in. sprawa Światosława Szeremety, który nie został wpuszczony do Polski).

Swoistym „nożem w plecy” było dla Polski przyłączenie się Kijowa do fali międzynarodowej krytyki pod adresem Warszawy, po znowelizowaniu ustawy o IPN, wprowadzającej kary grzywny lub więzienia za przypisywanie Polsce odpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez niemiecką III Rzeszę. Petro Poroszenko powiedział wówczas, że zawarte w nowelizacji ustawy o IPN oceny są „całkowicie stronnicze” i nie do przyjęcia. Zagroził nawet, że jeśli ustawa będzie obowiązywała, to może nastąpić koniec strategicznego partnerstwa polsko- ukraińskiego. Wprawdzie strona polska ostatecznie wycofała się z części zapisów, jakie znalazły się w nowelizacji ustawy o IPN, ale niewiele to zmieniło w relacjach pomiędzy Warszawą a Kijowem. Jest tylko kwestią czasu, kiedy Kijów wejdzie w otwarty konflikt z Polską.

Największy wróg Ukrainy

Jednak to nie Węgry, Rumunia i Polska są dzisiaj największym wrogiem Ukrainy, lecz Rosja, która anektowała Krym i wywołała wojnę na wschodzie Ukrainy. Już 26 lutego 2014 r., a więc zaledwie cztery dni po ucieczce prezydenta Janukowycza, rozpoczęły się działania rosyjskich sił zbrojnych na Krymie. W ciągu zaledwie tygodnia rosyjscy żołnierze zdołali zająć większość strategicznych obiektów na półwyspie. Agresji wojskowej towarzyszyły akty polityczne, takie jak przeprowadzone 16 marca 2014 roku referendum w sprawie niepodległości Krymu, a następnie włączenie go w skład Federacji Rosyjskiej, co formalnie nastąpiło 18 marca 2014 roku.

Skutkiem aneksji jest to, że półwysep w świetle prawa międzynarodowego znajduje się dzisiaj w granicach Ukrainy, ale faktycznie jest częścią Federacji Rosyjskiej. Krym nie był jedynym obiektem rosyjskich „apetytów imperialnych” wobec Ukrainy. W kwietniu 2014 r. zaczęły się również zbrojne wystąpienia separatystów (wspieranych przez rosyjską armię i siły specjalne) w obwodzie ługańskim i donieckim. Separatyści, działając ściśle według planów Kremla, wystąpili przeciwko rządowi w Kijowie i proklamowali powstanie samozwańczych państewek, w maju 2014 r. ogłosili zaś konfederację obu samozwańczych republik jako Federacyjną Republikę Noworosji. Społeczność międzynarodowa nie zdołała doprowadzić do zakończenia konfliktu.

Dzisiaj nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy i kiedy zakończy się wojna na wschodzie Ukrainy. Poniekąd jest tak dlatego, że wojna toczy się o to, czy Ukraina pozostanie państwem zależnym od Federacji Rosyjskiej, czy też stać ją będzie na zerwanie wszelkich powiązań z Rosją i pełną integrację z zachodnimi strukturami politycznymi i wojskowymi. A poza tym istotne będzie to, czy na tę integrację Ukrainy zgodzi się sama Unia Europejska i NATO.

Wśród wrogich sąsiadów

Wojna na wschodzie i konieczność zintegrowania ukraińskiego społeczeństwa wokół idei narodowej sprawiły, że Ukraina zaczęła prowadzić politykę, której skutki zaczęły uderzać w sąsiadów. Postępowanie Kijowa w sprawie mniejszości narodowych (ustawa o ukraińskim obywatelstwie i ustawa oświatowa) musiały doprowadzić do zaognienia stosunków Ukrainy z Węgrami i Rumunią. Z kolei banderyzacja ukraińskiej historii okazała się skutecznym narzędziem do zepsucia relacji z Polską.

Z kolei w przypadku Rosji konflikt był nieunikniony już w chwili, gdy Ukraina zaczęła deklarować chęć integracji z NATO i Unią Europejską. Mamy dzisiaj do czynienia z sytuacją, w której Ukraina podążą drogą do otwartego skonfliktowania się ze wszystkimi sąsiadami. Co więcej, do świadomości obywateli Ukrainy „wtłaczane” jest dzisiaj przekonanie, że to sąsiedzi czynią zakusy na ich państwo. Nie tak dawno jeden z popularnych ukraińskich portali – vgolos.ua zakomunikował, że „Polska nie jest jedynym krajem, który ma pretensje terytorialne wobec Ukrainy” i w razie wzmożenia rosyjskiej agresji „może anektować ukraińskie terytoria”. Dziennikarze wskazali na Węgry i Rumunię, jako potencjalnych agresorów.

 

FMC27news