e-wydanie

1.2 C
Warszawa
czwartek, 18 kwietnia 2024

Demokracja hakowa

Tajne służby mają sprzęt do włamywania się na telefony i komputery osobiste. Nikt nie kontroluje, jak go wykorzystują.

Najwyższa Izba Kontroli ( NIK) odkryła w 2018 r., że Centralne Biuro Antykorupcyjne ( CBA) kupiło za 33 mln zł sprzęt „specjalny służący do zapobiegania przestępczości”. Według kontrolerów NIK przy transakcji złamano prawo, bo zakup sfinansowano ze specjalnej dotacji Ministerstwa Sprawiedliwości, które przekazało na ten cel pieniądze z funduszu… pomocy ofiarom przestępstw. Dość szybko okazało się, że tajemniczy sprzęt, który kupiło CBA to platforma podsłuchowa Pegasus. Kanadyjska organizacja Citizen Lab (Laboratorium Obywateli) ujawniła właśnie, że owa szpiegowska platforma działa już w 45 krajach, w tym w Polsce (pod uroczym kryptonimem Orzeł Biały). Normalnie, kiedy tajna służba chce podsłuchać czyjś telefon, musi korzystać z pomocy operatora telekomunikacyjnego. Dzięki platformie Pegasus, agenci mogą na własną rękę podsłuchiwać nie tylko rozmowy telefoniczne podejrzanych, lecz także ich rozmowy przy pomocy komunikatorów internetowych i portali społecznościowych, czy też czytać elektroniczną pocztę. To wszystko bez zgody sądu. Najgorsze jest to, że już dwa lata temu PiS zmienił Kodeks Postępowania Karnego w taki sposób, aby w sądzie można było wykorzystywać nielegalnie zdobyte dowody (art. 168 kpk).

W 2016 r. rząd znowelizował ustawę dotyczącą inwigilacji w taki sposób, że służby mogą robić, co chcą. Sądy rozliczają działalność służb po fakcie, i nawet jeżeli te działania były wobec jakieś osoby nielegalne, to sąd nie może nakazać służbom zniszczenia zebranych w ten sposób dowodów. Podejście tej władzy do podsłuchów jest bardzo szczególne.

Ulubionym tekstem polityków PiS jest riposta „uczciwi nie mają się czego bać”. Problem w tym, że PiS przez ostatnie trzy lata nie rozliczył żadnych afer z okresu rządów PO. Nawet w prostych sprawach, gdzie wszystko jest jasne, jak w skandalicznej sprzedaży akcji CIECH przez państwo, nic nie jest zakończone. PiS przestrzega podstawowej zasady, sformułowanej w 1989 r. przez dzielących się wówczas władzą: „my nie wsadzamy do więzień was, a wy nas”. Po co więc te zabawki do inwigilacji ludzi? Zapewne chodzi o pozyskiwanie wiedzy i haków. Już dziś w prywatnych rozmowach politycznych czołowe postaci ekipy kontrolującej tajne służby odwołują się wprost do rozmów telefonicznych… dziennikarzy.

Do czego to prowadzi, najlepiej pokazał wypadek słynnej super tajnej amerykańskiej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa. W 2013 r. niezapowiedziana kontrola ujawniła, że agenci wykorzystywali super skuteczne narzędzia inwigilacyjne do… śledzenia i zdobywania informacji o swoich partnerach. W Polsce korzystanie przez służby z Pegasusa jest kompletnie poza kontrolą. To, że będzie dochodzić do nadużyć, jest więc pewne. Czy można coś z tym zrobić? Oczywiście. Należy poddać wszystkie inwigilacyjne działania służb kontroli sądów. W przeciwnym wypadku będziemy mieć coraz mniej demokracji, a coraz więcej „demokracji hakowej”, czyli gry interesów opartej na szantażach i wykorzystywaniu nielegalnie zdobytej wiedzy. Angielski filozof Jeremy Bentham, żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku, zaprojektował idealne więzienie Panoptikon. Więźniowie nie mieli szansy, aby się zorientować, czy i kiedy są obserwowani, musieli więc zawsze zachowywać się idealnie. Wiele wskazuje na to, że pozwoliliśmy zbudować sobie własny Panoptikon.

 

Najnowsze