4 C
Warszawa
środa, 25 grudnia 2024

Podcinanie smoka

Czy Pekin jest na to gotowy?

Amerykańskie i japońskie firmy technologiczne chcą przenieść produkcję z Chin. Czy Pekin jest na to gotowy?

HP, Dell, Microsoft, Alphabet ( Google) i Amazon – to tylko niektórzy z amerykańskich gigantów IT, którzy planują przenieść znaczną część produkcji z Chin. Według japońskiego dziennika „Nikkei” nad podobnym ruchem zastanawiają się m.in. Sony i Nintendo. Japońscy dziennikarze ujawnili też, że w ostatnim tygodniu czerwca Apple zwróciło się do swoich dostawców o oszacowanie skutków ewentualnego przeniesienia 15–30 proc. mocy produkcyjnych z Chin do krajów Azji Południowej. Powodem tych ruchów ma być przedłużający się konflikt handlowy między USA a Chinami. Dla amerykańskich i japońskich firm taka migracja może okazać się kosztowana, ale największy wstrząs czeka same Chiny. Skutki konfliktu mogą też zaważyć nad ziszczeniem się marzenia prezydenta Xi Jinpinga – wyborem na trzecią kadencję.

Uciec przed cłem
W czerwcu prezydent Donald Trump poinformował o gotowości do wprowadzenia kolejnych ceł, które objąć mają produkty sprowadzane z Chin do USA. Na liście znalazły się m.in. komputery przenośne, tablety i konsole do gier. Zapowiedź prezydenta wzbudziła niepokój wśród amerykańskich gigantów, których produkty są produkowane właśnie w Chinach. Dla konsumentów nowe cła oznaczałyby wzrost cen nawet o 19 procent. Według szacunków CTA (Consumer Technology Association) średnia cena laptopa w USA (622 dolary) wzrosłaby nawet o 120 dolarów. Nowe, wyższe ceny mogą zniechęcić potencjalnych nabywców. – Wzrost cen będzie dotyczył także smartfonów; średnio cena telefonu wzrośnie o 14 proc., ale tylko dlatego, że sporo ich sprowadzanych jest z Korei (Samsung) i Wietnamu, a ich nowe cła nie będą dotyczyły. Tym ruchem Donald Trump praktycznie oddałby rynek smartfonów w USA jednemu producentowi – Samsungowi. Szacuje się, że wzrost importu z Korei mógłby wtedy, sięgnąć 1,8 mld USD. Co więcej Apple swoje telefony również produkuje w większości w Chinach, a inne chińskie marki nie byłyby konkurencyjne cenowo – zauważył red. Kamil Pieczonka z AntyWeb.pl. To właśnie Apple miało najbardziej nerwowo zareagować na wieść o nowych cłach. Jak wynika z ustaleń „Nikkei” tuż po wypowiedzi Trumpa Apple zwróciło się do swoich dostawców o oszacowanie skutków ewentualnego przeniesienia 15–30 proc. mocy produkcyjnych z Chin do krajów Azji Południowej.

Kierunek Tajwan
Gdy w lipcu japońscy dziennikarze ujawnili, że HP, Dell, Amazon, Microsoft, Google oraz Sony czy Nintendo zamierzają przenieść produkcję z Chin, nie sprecyzowano, gdzie miałaby ruszyć produkcja ich sprzętu. Jednak część ekspertów przekonuje, że najpewniej nie będzie to daleka podróż, bowiem giganci IT mieliby przenieść się na Tajwan. Alternatywą dla Tajwanu ma być Malezja i Tajlandia, ale też Wietnam czy Filipiny. Według magazynu „CD Action” przed wyborem między Tajwanem a Tajlandią stoi HP. Z kolei Dell „uruchomił kontakty” na Filipinach i w Wietnamie. – Wydaje się, że Wietnam jest również atrakcyjny dla Nintendo, natomiast Microsoft ma na oku Indonezję oraz Tajlandię – dodają autorzy. W przypadku HP i Dell chodzi o przeniesienie produkcji laptopów, a Amazona – czytników Kindle oraz montażu głośników Echo. Microsoft oraz japońskie Sony i Nintendo miałyby przenieść z Chin produkcję swoich konsol (Xbox, PlayStation, Switch). Według ww. szacunków CTA wprowadzenie nowych ceł oznaczać może średni wzrost cen konsol do gier o 21 proc. Nikt nie ma wątpliwości, że kontrolujący niemal cały rynek konsol giganci nie utrzymaliby starych cen własnym kosztem. Migracja producentów z Chińskiej Republiki Ludowej do Republiki Chińskiej znacznie wzmocniłaby rząd w Tajpej. Od wybrania Xi Jinpinga na drugą kadencję stosunki Tajwanu z Chinami kontynentalnymi znacznie się pogorszyły (szczególnie po noworocznym przemówieniu Xi, w którym prezydent stwierdził m.in., że Tajwan „musi być i będzie” ponownie zjednoczony z Chinami). Z kolei Google może przenieść na Tajwan produkcję płyt głównych dla swoich serwerów. Jednak taki ruch może zaszkodzić innym przedsięwzięciom giganta. Amerykańska firma boi się zastąpienia jej systemu operacyjnego na telefonach Huawei i pozostałych chińskich producentów. Dodatkowo konflikt między USA a Chinami wybuchł w czasie, gdy Google pracował nad dostosowaną na tamtejszy rynek przeglądarką internetową Dragonfly. Jak ujawnił w czerwcu brytyjski „Financial Times”, lobbyści Google próbują przekonać amerykańskie władze do zażegnania konfliktu.

Ujarzmić Trumpa
Według informacji agencji Bloomberg giganci IT próbują przekonać Trumpa, by przynajmniej wstrzymał się z decyzją o wprowadzeniu ceł. Argumentem ma być m.in. fakt, że wprowadzenie ich teraz – w drugiej połowie roku – zaszkodzi amerykańskim firmom w najlepszym dla branży okresie (tj. przed powrotami do szkół i świętami). Ponadto Intel, HP, Dell i Microsoft przekonują, że tylko w 2018 roku wydały aż 35 miliardów dolarów na badania i rozwój w USA, a spadek sprzedaży może wymusić na nich zakręcenie kurka z pieniędzmi. O tym, że lobbing okazał się skuteczny może świadczyć fakt, że w trakcie spotkania państw G20 w Tokio prezydent Trump istotnie zadecydował o wstrzymaniu nałożenia 25-procentowych taryf celnych. Nie oznacza to jednak w najmniejszym razie całkowitego zarzucenia pomysłu. Tym bardziej, że zmuszenie amerykańskich korporacji do wycofania z Chin może okazać się śmiertelnym ciosem dla tamtejszej gospodarki. A to właśnie od niej zależy utrzymanie się w fotelu prezydenta Xi Jinpinga. Przypomnijmy, na początku ub. roku Xi zapewnił sobie reelekcję z rekordowym, stuprocentowym poparciem posłów. Nie jest jednak tajemnicą, że Xi na drugiej kadencji nie zamierza zakończyć swojej kariery. Jeszcze przed wyborami zmieniona została bowiem konstytucja, a tym samym Xi (o ile zyska poparcie posłów) może ubiegać się o urząd prezydenta do końca swojego życia. Dotychczasowe 6 lat rządów Xi było dla chińskiej gospodarki owocne. Chinom udało się wypromować wiele własnych marek, które przebiły się do światowego mainstreamu i zyskały uznanie ekspertów, a przede wszystkim konsumentów. Jednak szansa na trzecią kadencję Xi zależy od tego, jak i czy w ogóle uda mu się zażegnać konflikt oraz zatrzymać międzynarodowy biznes w Chinach.

FMC27news