17.2 C
Warszawa
piątek, 29 marca 2024

Ryzykowna gra Netanjahu

Koniecznie przeczytaj

Aneksja Doliny Jordanu

Premier Izraela chce aneksji Doliny Jordanu oraz terytoriów palestyńskich. Czy wyborcza zagrywka wywoła kolejne walki?

Premier Benjamin Netanjahu poinformował, że Izrael przeprowadzi aneksję Doliny Jordanu oraz osad izraelskich na terenie Palestyny. Decyzję zaaprobował rząd Izraela. Netanjahu podkreśla, że wszystkie kroki zostaną podjęte w porozumieniu z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Obietnice Netanjahu mają związek z wyborami do Knesetu. Już wcześniej administracja Trumpa zaaprobowała decyzję Izraela o przeniesieniu stolicy do Jerozolimy oraz jego suwerenność nad Wzgórzami Golan. Ta druga decyzja wzbudziła spory sprzeciw zarówno państw sąsiedzkich, jak i Unii Europejskiej. Czy działania Netanjahu mogą doprowadzić do konfliktu zbrojnego z Palestyńczykami?

Gra o wszystko
29 maja minął termin, jaki miał Benjamin Netanjahu na utworzenie nowego rządu. Mimo procentowego zwycięstwa w wyborach premierowi brakowało większości w parlamencie, by utworzyć nowy rząd. Przez siedem tygodni żadne ugrupowanie nie zdecydowało się na koalicję z Netanjahu. Był to pierwszy taki przypadek w historii Izraela. Na koalicję nie zdecydował się nawet Nasz Dom Izrael byłego ministra obrony Avigdora Liebermana, który wydawał się naturalnym sprzymierzeńcem premiera (konflikt z Netanjahu wybuchł wokół prawa do odmowy służby wojskowej, przysługującego ortodoksyjnym Żydom oraz „zbyt łagodnego” kursu rządu wobec Hamasu). W efekcie członkowie parlamentu zagłosowali za rozwiązaniem Knesetu (74 za, 45 przeciw) i przyspieszonymi wyborami. Ich datę wyznaczono na 17 września. Netanjahu sprawował urząd premiera już cztery razy. Wrześniowe wybory były dla niego grą o wszystko. Wygrana oznaczała przejście do historii jako najdłużej sprawującego urząd premiera. Przegrana – groźbę procesu i więzienia. Netanjahu jest bowiem bohaterem kilku afer korupcyjnych. Gdy pojawił się plan przeprowadzenia specjalnej ustawy rozszerzającej zakres immunitetu poselskiego (np. postawienie w stan oskarżenia urzędującego posła lub premiera nie miałoby żadnych skutków prawnych), na ulice Tel Awiwu wyszły tysiące demonstrantów. Premier jest oskarżany m.in. o korupcyjne propozycje składane firmie Bezeq Telecom Israel, przyjmowanie kosztownych podarunków oraz próbę szantażu wydawcy krytycznego wobec rządu dziennika „Jedi’ot Acharonot”. Prokurator generalny Avichai Mandelbit ogłosił, że zamierza postawić Netanjahu formalny akt oskarżenia jeszcze przed kwietniowymi wyborami.

– Zniszczył Pan reputację i wiarę społeczeństwa w służbę publiczną – oskarżał premiera prokurator Mandelbit. Śledztwo Mandelbita trwało ponad rok. Jeszcze w grudniu 2018 roku izraelska policja zarekomendowała prokuratorowi generalnemu postawienie Netanjahu i jego żonie zarzutów w sprawie afery Bezeq Telecom Israel. Netanjahu miał faworyzować tę firmę (np. ułatwiać uzyskanie potrzebnych zezwoleń od izraelskiego regulatora rynku medialnego oraz forsować przepisy, które przekładały się na wielomilionowe zyski dla firmy) w zamian za korzystne materiały prasowe w należącym do Bezeq portalu internetowym Walla. Główny akcjonariusz Bezeq, Szaul Elowicz i dwaj bliscy współpracownicy Netanjahu zostali aresztowani w ub. roku. W czerwcu bieżącego roku na ugodę z prokuraturą poszła żona Netanjahu – Sara. Ją śledczy oskarżają o sprzeniewierzenie funduszy publicznych o równowartości 100 tys. dolarów (np. zlecała personelowi rezydencji premiera składanie zamówień w drogich restauracjach, mimo że w rezydencji zatrudniony był kucharz) i nadużycie zaufania. W ramach ugody Sara Netanjahu musiała zapłacić 2,8 tys. dolarów grzywny i oddać państwu 12,5 tys. dolarów.

Ryzykowne deklaracje
Na kilka dni przed wyborami Benjamin Netanjahu złożył obietnicę zaanektowania Doliny Jordanu na Zachodnim Brzegu.
– Ogłaszam, że po ustanowieniu nowego rządu mam zamiar zastosować suwerenność Izraela w Dolinie Jordanu oraz północnej części Morza Martwego – mówił w ubiegłym tygodniu premier w trakcie specjalnego przemówienia transmitowanego w izraelskiej telewizji. Ta deklaracja wywołała sprzeciw państw arabskich, Unii Europejskiej i ONZ. – Jakakolwiek izraelska decyzja o narzuceniu swoich praw, jurysdykcji i administracji na okupowanym Zachodnim Brzegu nie ma żadnych międzynarodowych skutków prawnych. (…) Taka perspektywa byłaby katastrofalna dla wzmocnienia negocjacji oraz samego rozwiązania konfliktu – stwierdził rzecznik ONZ Stéphane Dujarric. Z kolei w oświadczeniu Unii Europejskiej można przeczytać, że działania Netanjahu podważają perspektywę długotrwałego pokoju. Najostrzej deklarację premiera ocenili sami Palestyńczycy. Hanan Ashrawi, jedna z najwyższych rangą urzędników palestyńskich stwierdziła, że to co robi Netanjahu jest „gorsze niż apartheid”. Oburzenie Zachodu nie wpłynęło jednak na postawę Netanjahu. Jeszcze na kilkadziesiąt godzin przed głosowaniem premier udzielił specjalnego wywiadu „Time of Israel”, w którym zapowiedział aneksje kolejnych okupowanych terenów. Według Netanjahu Izrael powinien zaanektować „znaczną część Zachodniego Brzegu”, ale, jak podkreślił, wszystkie działania zamierza konsultować z prezydentem Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem. Jego administracja uznała Jerozolimę stolicą Izraela i uznała naszą suwerenność nad Wzgórzami Golan – podkreślał Netanjahu w rozmowie z dziennikiem, nazywając Dolinę Jordanu „wschodnim murem obronnym” Izraela. Deklaracja ta ukazała się tuż po nadzwyczajnym niedzielnym posiedzeniu izraelskiego rządu. W jego trakcie Netanjahu zatwierdził nową osadę na okupowanym Zachodnim Brzegu, przekształcając dziką kolonię Mevoot Yericho w oficjalne osiedle.

Te działania Netanjahu przelały czarę goryczy. W poniedziałek 15 września Ministerstwo Spraw Zagranicznych Turcji wydało oświadczenie, że w Dżuddzie w Arabii Saudyjskiej odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie Organizacji Współpracy Islamskiej. Solidarność z Autonomią Palestyńską zadeklarowali dyplomaci krajów arabskich. Część wprost nazwała działania Netanjahu agresją wobec Palestyny. Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania oraz Wielka Brytania poinformowały, że aneksja okupowanych ziem palestyńskich to naruszenie prawa międzynarodowego i wezwały Netanjahu do odstąpienia od działań niezgodnych z prawem międzynarodowym, które zagrażałyby rozwiązaniu opartemu na zasadzie dwóch państw. Z kolei Biały Dom, jeszcze przed ostatnim oświadczeniem Netanjahu, zapowiedział projekt rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Plan administracji Trumpa przewidywał m.in. inwestycje o wartości ok. 50 mld dolarów dla Palestyńczyków. Redakcja londyńskiego „Financial Times” w obszernym komentarzu nt. wyborów w Izraelu stwierdziła, że Netanjahu „uruchamia arsenał prowokacyjnych chwytów” i przedstawia arabskich obywateli jako „piątą kolumnę”. Najbardziej ceniony brytyjski dziennik ocenił, że w interesie Izraela nie jest stosowanie polityki wywłaszczenia wobec Palestyńczyków i pozostawiania ciągłej niestabilności przyszłym pokoleniom Izraelczyków. Warto podkreślić, że tereny, które chce anektować Izrael, są dla Palestyny strategiczne. Są to bowiem tereny zdatne dla rolnictwa, najcenniejsze, jakie posiada Autonomia Palestyńska.

Wyborczy pat
Według opublikowanych we wtorek wieczorem wyników exit poll Likud premiera Benjamina Netanjahu uzyskała niemal takie same poparcie co lewica pod wodzą byłego szefa sztabu generalnego Benny’ego Gantza. Według pierwszego sondażu podanego przez państwową telewizję, lewica może liczyć na 34 mandaty, a Netanjahu na 33 w 120-osobowym Knesecie. Frekwencja wyborcza przekroczyła 63 proc. To o 2,4 punktu procentowego więcej niż w kwietniowych wyborach parlamentarnych. Jeżeli wyniki exit poll się potwierdzą, to Izrael czeka kolejny chaos i długie negocjacje koalicyjne. Trudno przewidzieć, na jak duże ustępstwa pójdzie Netanjahu i co będzie oferować pozostałym formacjom, aby zachować władzę i uniknąć procesu.

Najnowsze

Parasol Nuklearny

Co z Ukrainą?

Wpadka Google’A

„Szok Trumpa”