4 C
Warszawa
środa, 25 grudnia 2024

Wieczny kredyt

4 mln nie spłaca

Już cztery miliony Polaków nie spłaca swoich długów.

Według firmy windykacyjnej Kruk 4 mln Polaków regularnie nie spłaca swoich długów. Zdaniem Biura Informacji Kredytowej ta liczba jest mniejsza i wynosi 2,8 mln osób, które łącznie są winne prawie 77 mld złotych (za tyle pieniędzy można kupić 7 dużych spółek giełdowych z warszawskiego parkietu). Z danych Krajowego Rejestru Długów wynika, że 2,5 mln rodaków, zalega ponad 46 mld zł. Zapewne w tej grupie znajdują się osoby, których dług już się przedawnił, ale nie zmienia to faktu, iż mogą znajdować się w takim rejestrze. We wszystkich statystykach jedno się zgadza: rośnie liczba Polaków, którzy nie radzą sobie ze spłatą zobowiązań. Zarabiamy więcej i pożyczamy coraz więcej. Spłaty długów nie są zaś w Polsce moralnym nakazem. Ponad połowa z nas akceptuje oszukiwanie wierzycieli, pracę na czarno i niespłacanie pożyczek. Skuteczność windykacji komorniczej w Polsce to zaledwie 20 proc., podczas gdy w Danii to 95 proc. W krajach zachodnich długi to powód do wstydu. W naszym kraju to często obiekt żartów i okazja do wymieniania się pomysłami, jak nie spłacać wierzycieli. Tak duża skala niespłaconych kredytów odbija się niekorzystnie na gospodarce. Na końcu zaś na tych, którzy nie płacą, zapłacą kredytobiorcy regularnie spłacający swoje zobowiązania.

Dobrobyt za pożyczone pieniądze
Polacy, którzy zaciągają kredyty, nie starają się przewidywać, czy w przyszłości będą w stanie poradzić sobie z ich spłatą. Co ciekawe, ci, którzy są zadłużeni, optymistycznie patrzą w przyszłość. Przewidują, że „jakoś wszystko się ułoży”. Rodacy, którzy długów niespłaconych nie mają, wychodzą na pesymistów. Takie wnioski wynikają z badania naukowców z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu (na próbie 1200 osób, wśród których połowę stanowiły osoby zadłużone). Z raportu „Dlaczego Polacy się zadłużają” wykonanego przez IMAS International na zlecenie Krajowego Rejestru Długów pod koniec 2018 r. wynika, że 1 na 10 osób w ogóle nie przejmuje się, czy stać ją na spłatę pożyczki, 2 na 10 (17 proc.) przyznało się, iż uznało, że „jakoś to będzie”. Co czwarty ankietowany stwierdził zaś, iż zobowiązania zaciąga pod wpływem impulsu.

„Dziewięć procent badanych mówi wprost, że wiedziało, iż będzie miało problem ze spłatą, ale planowało rozłożyć ją na dłuższy czas. Z kolei 3 procent osób zaciąga różne zobowiązania i reguluje je wtedy, kiedy im pasuje” – komentował Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów. Zaznaczył, że jedna na 25 osób (4 proc.) „celowo nie spłaca długu i czeka na ostateczne wezwanie do zapłaty”, a 1 na 100 w ogóle nie zamierza spłacać długów. Ostatnie cztery lata to ogromny wzrost konsumpcyjnych ambicji Polaków, co przekłada się na wzrost zobowiązań. O ile w 2015 r. średnia pożyczka gotówkowa wynosiła 2,5 tys. zł, to dziś już 9,5 tys. Także przy większych zakupach, takich jak sprzęt gospodarstwa domowego czy samochody, pożyczane kwoty zwiększyły się z 20 tys. zł do 30 tys. zł. Polacy czują, że są bogatsi. Problemów z dostaniem pracy w Polsce nie ma, stąd skłonność, aby szybciej korzystać z życia. W Polsce kusi też niespecjalnie skuteczna możliwość egzekwowania długów. Sądy działają powoli. Przedawnienie długu następuje zaś już po 6 latach. Część dłużników, zaciągając zobowiązania, od razu ma zamiar ich nie spłacać i liczyć, że to się uda.

Społeczne przyzwolenie
To, że niespłacone długi Polaków rosną, wynika z cichego przyzwolenia społecznego. Polacy pytani o to, czy spłacanie długów jest moralnym obowiązkiem, nie mają wątpliwości. Zgadza się tym zdaniem aż 94 proc. pytanych (sondaż przeprowadzono na zlecenie Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych). Co ciekawe, ten odsetek jest niższy o 3 punkty procentowe niż rok wcześniej. Gdy jednak dochodzi do konkretnych wypadków, to ponad połowa Polaków akceptuje niespłacanie długów. 6 na 10 (57,5 proc.) zgadza się na sytuację, w której ktoś pracuje nielegalnie, aby nie można było mu ściągać długu z pensji. Podobny odsetek nie potępia przepisywania majątku na rodzinę, aby ocalić go przed windykacją czy też ciągłego zmieniania kont bankowych, aby utrudnić działanie komornika.

Z badania wynika także, że prawie połowa Polaków rozgrzesza oszustwa podatkowe. I tak 52,7 proc. akceptuje pracę na czarno, po to, aby nie zapłacić należnego od niej podatku VAT (zwykle 23 proc. wartości). Prawie połowa Polaków (47,6 proc.) akceptuje też oszukiwanie instytucji finansowych, czyli podawanie im fałszywych danych, aby udzieliły pożyczki czy kredytu. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że najbardziej zdemoralizowani są ludzie w wieku 18–49 lat. Jeżeli do tego dołożymy, że część pytanych osób kłamała, aby wypaść w badaniu lepiej (czyli uczciwiej), to przyszłość Polski rysuje się w czarnych barwach. Tę tendencję potwierdza rosnąca liczba osób, która w ogóle zastanawia się, czy zaciągnięte długi musi spłacać. W 2016 r. był to odsetek 1,4 proc. Dziś w 2019 r. jest to już 4,6 proc. Czyli 1 na 20 Polaków nie boi się głosić tezy, że spłacanie długów nie jest obowiązkiem.

Przyzwolenie na życie ponad stan i na cudzy koszt jest najlepiej widoczne przy okazji długów alimentacyjnych. W rejestrze BIG InfoMonitor jest ponad 301 tys. „alimenciarzy”, którzy własnym dzieciom są winni 11,8 mld zł. A to tylko wierzchołek przysłowiowej góry lodowej, bo obejmuje długi wobec dzieci, które korzystają z Funduszu Alimentacyjnego. W tym wypadku ojcowie, którzy zakładają nowe rodziny, im przekazują swoje dochody i majątki, dzięki czemu nie można ich windykować. Takie zachowanie nie spotyka się z większym potępieniem. Dość przypomnieć głośną sprawę Mateusza Kijowskiego, który był kreowany na lidera „demokratycznej” opozycji jako szef Komitetu Obrony Demokracji. I to pomimo faktu, że jego alimentacyjny dług sięgał 200 tys. zł. W końcu karierę polityczną zakończył, gdy ujawniono, że podbierał z kasy KOD pieniądze, wystawiając faktury za usługi, które nie były przez niego wykonywane.

Te dane są zatrważające, bo oznaczają, że coraz większy odsetek Polaków akceptuje otwarte łamanie norm społecznych. Nie stało się to z dnia na dzień. I z dnia na dzień nie zostanie to naprawione. Przydałoby się, aby w ramach lekcji przedsiębiorczości w szkołach uczyć również o konieczności spłacania długów. Pytanie tylko, czy znajdą się odpowiedni nauczyciele, którzy będą mogli świecić przykładem.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news