4 C
Warszawa
środa, 25 grudnia 2024

Nóż w plecy frankowiczów

Fiskus ściągnie podatek

Fiskus ściągnie podatek od umorzonych kredytów frankowych. Rząd zapomniał wydać rozporządzenie o zaniechaniu poboru daniny.

Euforia zadłużonych frankowiczów, wywołana korzystnym z ich punktu widzenia wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, może nie trwać zbyt długo. Co prawda orzeczenie TSUE otworzyło im furtkę do sądowego unieważnienia umów kredytowych, jednak na gruncie prawa podatkowego skutkuje to obowiązkiem zapłaty PIT. Może się zatem okazać, że szczęśliwy finał sprawy sądowej będzie jednocześnie początkiem walki z fiskusem, który dostał od rządu zielone światło do ściągania podatków od poturbowanych frankowiczów. W niektórych sytuacjach kwoty zobowiązań podatkowych mogą iść w dziesiątki, a nawet setki tysięcy złotych! Jak to możliwe?! Okazuje się, że resort finansów nie wydał stosownego rozporządzenia o zaniechaniu poboru podatku. Poprzednie obowiązywało do końca 2018 roku i miało zostać wydane nowe, co wielokrotnie zapowiadali przedstawiciele rządu. Tak się jednak nie stało. Nie wiadomo, czy brak nowego rozporządzenia wynika z niechlujności urzędników, czy też jest to celowe zagranie, spowodowane desperacką próbą powiększenia wpływów budżetowych za wszelką cenę. W wypadku rządu Zjednoczonej Prawicy obydwie sytuacje są tak samo prawdopodobne. Ciężko przy tym odmówić racji rzecznikowi praw obywatelskich Adamowi Bodnarowi, który pod koniec listopada wytknął resortowi finansów niedbalstwo w tej sprawie i zaapelował o jak najszybsze wydanie rozporządzenia.

Masowy problem
Po słynnym wyroku TSUE z 3 października br. w sprawie państwa Dziubaków przeciwko bankowi Raiffeisen (sygn. C-260/18) unieważnianie przez sądy kredytów denominowanych lub indeksowanych do franka szwajcarskiego stanie się zjawiskiem masowym. Europejski Trybunał orzekł bowiem, że sądy krajowe nie mogą zastępować niedozwolonych zapisów w umowach innymi postanowieniami. Jeżeli zatem po usunięciu tzw. klauzul abuzywnych okaże się, że umowa jest ułomna i nie może obowiązywać, wówczas sądy są obowiązane ją unieważnić, co – w uproszczeniu – oznacza, że kredytobiorca oddaje bankowi to, co od niego pożyczył, ten zaś zawraca zapłacone dotychczas raty kapitałowo-odsetkowe. Dochodzi zatem do zwrotu wzajemnych świadczeń przez obie strony. Dla większości frankowiczów jest to jedyna możliwość na wyplątanie się z trwającej latami spirali zadłużenia. Jak wynika z danych Biura Informacji Kredytowej, obecnie ważnych jest ok. 1,7 mln umów frankowych, natomiast łączna kwota tego typu kredytów pozostających do spłaty to ponad 130 mld zł. Zatem nawet jeżeli tylko niewielki odsetek frankowiczów zdecyduje się na sądowe unieważnienie kredytów, to i tak kwoty umorzeń będą szły w miliardy. Okazuje się jednak, że znaczna część zwróconych kredytobiorcom pieniędzy może trafić do budżetu państwa. Rolę zaś bezwzględnych bankierów zajmie równie bezduszny fiskus. Dlaczego?

Twarde prawo, ale prawo
Przepisy prawa podatkowego nie pozostawiają złudzeń, że od umorzonych zobowiązań i długów fiskusowi trzeba oddać określoną kwotę daniny. Zgodnie bowiem z art. 11 ust. 1 ustawy o PIT do przychodów zalicza się również tzw. nieodpłatne świadczenia. Z kolei art. 20 ust. 1 precyzuje, że mowa w szczególności o przychodach, których nie da się zaliczyć do wskazanych w ustawie źródeł (przychodów), o których mowa w art. 12 (np. stosunek pracy), art. 13 (działalność wykonywana osobiście), art. 14 (działalność gospodarcza) oraz art. 17 (kapitały pieniężne). Określenie „w szczególności” oznacza, że wszelkie zdarzenia, niewymienione w ustawie, a skutkujące przysposobieniem majątkowym po stronie podatnika, oznaczają wystąpienie przychodu podlegającego opodatkowaniu. Bez wątpienia takim zdarzeniem jest umorzenie kredytu (pożyczki), mimo że ustawa o PIT nie przewiduje wprost takiej sytuacji. Takie stanowisko zostało wielokrotnie potwierdzone przez sądy administracyjne. Przykładowo w wyroku NSA z dnia 18 maja 2012 r. (sygn. akt II FSK 2633/10) sąd ten zauważył, że po stronie dłużnika, któremu umorzono kredyt, „powstaje przychód stanowiący równowartość umorzonej kwoty zobowiązania, którego nie musi już świadczyć na rzecz wierzyciela (banku – red.)”.

Dalej NSA wyjaśnił, że pojęcia „nieodpłatnego świadczenia” obejmuje „wszystkie zjawiska gospodarcze i zdarzenia prawne, których następstwem jest uzyskanie korzyści kosztem innego podmiotu lub te wszystkie zdarzenia prawne i zdarzenia gospodarcze, których skutkiem jest nieodpłatne przysporzenie majątku tej osobie, mające konkretny wymiar finansowy”. Umarzając kredyt, bank ma obowiązek wypełnić i wysłać klientowi oraz fiskusowi formularz PIT-11, w którym wykazuje kwotę przychodów z innych źródeł oraz obliczony podatek (art. 42a ust. 1 ustawy o PIT). W wypadku frankowiczów danina powinna zostać rozliczona na zasadach ogólnych (art. 27 ust. 1 ustawy o PIT), a więc według skali podatkowej 18 i 32 proc. (od przyszłego roku dolna stawka zostanie obniżona do 17 proc.). W większości sytuacji frankowicze, którym bank umorzy kredyt, znajdą się w drugim progu podatkowym, ponieważ granicę wyznacza tutaj niewysoka kwota 85 528 zł. Po otrzymaniu PIT-11 będą oni musieli wykazać podatek w rocznej deklaracji (PIT36 albo PIT37) i wpłacić wyliczoną przez bank daninę. Jeżeli tego nie zrobią, narażą się nie tylko na zaległości odsetkowe, ale również na odpowiedzialność karno-skarbową w postaci grzywny.

Można było tego uniknąć
W wyjątkowych sytuacjach resort finansów ma możliwość wydania rozporządzenia o zaniechaniu poboru podatku. Takie uprawnienie wynika wprost z art. art. 22 §1 pkt 1 Ordynacji podatkowej. W ostatniej kadencji MF wielokrotnie korzystało z tego narzędzia, wydając kilkadziesiąt rozporządzeń w powyższym zakresie. Przykładowo 18 października br. resort postanowił zaniechać poboru daniny od nagród otrzymanych przez dawnych powstańców warszawskich. W ostatnich czterech latach ministerstwo wydało dwa rozporządzenia dotyczące podatku od umorzonych kredytów frankowych, udzielonych przed dniem 15 stycznia 2015 roku Pierwsze z 22 maja 2015 r. obowiązywało do końca 2017 roku. Natomiast drugie z 21 listopada 2017 roku przestało obowiązywać z końcem 2018 roku. Było to ostatnie rozporządzenie w tej sprawie, co oznacza, od początku br. frankowicze są obowiązani do zapłaty PIT od umorzonego kredytu. Do tej pory resort finansów nie wydał nowego, mimo że przedstawiciele ministerstwa wielokrotnie zapewniali o utrzymaniu ciągłości w tej sprawie. Nie wiadomo, jakie powody stoją za tym zaniechaniem. Pewne jest natomiast to, że w aktualnym stanie prawnym frankowicze, liczący na umorzenie kredytu, będą musieli się pogodzić z obowiązkiem zapłaty wysokiego podatku. To de facto oznacza, że dotychczasowe zobowiązanie prywatnoprawne (względem banku) zamieni się w publicznoprawne (względem fiskusa). Skarbówka posiada obecnie potężne narzędzia do tropienia dłużników i egzekwowania swoich należności. Dlatego dla frankowiczów taki obrót sprawy będzie oznaczał upadek z deszczu pod rynnę. Pod koniec listopada głos w tej sprawie zabrał rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. W opublikowanym w Internecie liście do nowego ministra finansów Tadeusza Kościńskiego Bodnar wytyka resortowi pozostawienie frankowiczów na pastwę losu i wskazuje, że obowiązek zapłaty podatku od umorzonych kredytów może doprowadzić do powstania nowej spirali zadłużenia. „Skoro obywatel nie jest w stanie udźwignąć ciężaru zobowiązań wynikających z umowy (kredytowej – red.), to tym bardziej nie będzie w stanie sprostać dodatkowemu obowiązkowi zapłaty podatku, który powstał w wyniku umorzenia zobowiązania cywilnego” – zauważa słusznie RPO.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news