Czy Lufthansa zablokuje niemiecki podbój LOT-u?
Co czeka linie Condor po zerwaniu współpracy przez Niemców?
Polska Grupa Lotnicza kupuje niemieckie linie Condor. Warta ok. 1,6 mld złotych inwestycja zaczęła kłuć w oczy narodowego przewoźnika zza Odry − Lufthansę. Czy Niemcy zerwą współpracę z Condorem i spróbują zagrozić LOT-owi, którego od lat bezskutecznie chcą przejąć?
Wilczy apetyt
Linie Condor mają 22-procentowy udział w niemieckim rynku czarterowym, największym w Europie. Obsługują 90 połączeń z niemieckich lotnisk. Posiadają flotę ok. 60 samolotów i rocznie przewożą niemal 10 mln pasażerów. Condor powstał w 1955 r. Od początku jego udziałowcem i właścicielem był narodowy niemiecki przewoźnik Lufthansa. Jednak na początku XXI w. udziały w spółce zaczęła przejmować brytyjska grupa Thomas Cook. Już 2009 r. Brytyjczycy byli jej największymi udziałowcami. Biznes spółki opierał się na przewozie klientów biura podróży. Jeszcze na kilka miesięcy przed upadkiem biura Thomas Cook w 2019 r., Lufthansa rozważała odzyskanie swojej dawnej spółki. Gdy jednak biuro upadło, Niemcy nie chcieli ryzykować, gdyż w ich ocenie Condor stracił to, co miał najcenniejszego – pasażerów. Drugim ciosem był upadek biura Neckermann, które było drugim co do wielkości źródłem klientów tych linii. Condor jednak przetrwał – uzyskał od rządu federalnego Niemiec i władz kraju związkowego Hesji pożyczkę pomostową w wysokości 380 mln euro. Zawarł też porozumienie z Lufthansą. W ramach programu lojalnościowego Miles&More wykonywał połączenia dalekiego zasięgu z lotniska we Frankfurcie.
„Obraźliwa” konkurencja
Gdy w styczniu okazało się, że Condora przejmie Polska Grupa Lotnicza, właściciel LOT-u, Lufthansa mogła poczuć się obrażona. Raz, iż sama nie chciała (i nie miała środków) do przejęcia Condora. Dwa, że jej najstarsza spółka-córka, mająca 22-procentowy udział w niemieckim rynku czarterowym, trafiłaby w ręce Polaków. A LOT Lufthansa chciała przejąć od kilkunastu lat. Dość powiedzieć, że gdy na początku 2009 r. okazało się, że straty polskich linii lotniczych wyniosły 600 mln złotych, Lufthansa była już po wstępnych rozmowach na temat przejęcia polskiego przewoźnika. Ostatecznie LOT na sprzedaż nie trafi ł, a w 2014 r. po otrzymaniu zgody Komisji Europejskiej wdrożono plan restrukturyzacyjny. LOT otrzymał też pakiet pomocowy w wysokości 200 mln euro.
Przeczytaj też:
Modlin odprawił 16 mln pasażerów w zaledwie 7 lat
Warszawiacy nie chcą zamknięcia lotniska Chopina
Przestrzeń powietrzna nad Polską otwarta na rozwój
Strachy na Lachy
Tydzień po ogłoszeniu, iż Condor zostaje przejęty przez Polską Grupę Lotniczą „Süddeutsche Zeitung” ujawniło, że Lufthansa rozważa zerwanie współpracy z Condorem oraz złożenie skargi ws. pomocy publicznej. Otrzymując bowiem zgodę na pomoc państwową w 2014 r. LOT uruchomił 10-letni okres, w którym nie może korzystać z innych form pomocy państwa. Z kolei właściciel LOT-u przejmując Condora wziął na siebie nie tylko koszty zakupu (według niemieckich mediów ok. 250 mln euro), ale i spłatę zaciągniętego przez spółkę w 2019 r. kredytu w wysokości 380 mln euro. „Süddeutsche Zeitung” poinformował również, że Lufthansa chce złożyć wniosek do Komisji Europejskiej dotyczący zbadania, czy nie doszło do „niezgodnej z prawem pomocy państwa” przy zakupie Condora przez PGL. Właściciel LOT-u nie finansuje bowiem inwestycji z własnych pieniędzy. Transakcję umożliwiło konsorcjum pod przewodnictwem Banku Pekao SA, a instytucje współfinansujące to m.in. bank PKO BP i PZU. Z kolei gwarancje finansowe zapewnił BGK.
Czyli same państwowe spółki
Przejęcie Condora miało nie tylko dać Polakom wejście na niemiecki rynek, ale również pozyskanie nowych połączeń i uzupełnienie floty. LOT-owi brakuje bowiem samolotów. To efekt m.in. uziemienia boeingów MAX. − Nigdy nie będziemy komentować spekulacji medialnych. Grupa Lufthansa z powodzeniem rozszerzyła swój program turystyczny w ostatnich miesiącach. Będziemy konsekwentnie podążać tą ścieżką, niezależnie od tego, kto jest właścicielem Condora. Gęsta sieć połączeń Lufthansy z węzłów komunikacyjnych we Frankfurcie i Monachium pozwala pasażerom wygodnie dotrzeć do najpiękniejszych miejsc na świecie. W ciągu pierwszych trzech miesięcy od rozpoczęcia długodystansowych lotów rekreacyjnych Eurowings w węzłach komunikacyjnych we Frankfurcie i Monachium, powitaliśmy już około 130 000 pasażerów na pokładzie tych lotów − odpowiedziało biuro prasowe Lufthansy na pytania portalu simpleflying.com dotyczące doniesień „Süddeutsche Zeitung”. Co istotne – Eurowings to niemieckie tanie linie lotnicze z siedzibą w Düsseldorfie. Należą do grupy Lufthansy i według spekulacji niemieckich mediów miałyby przejąć miejsce na rynku po odcięciu Condora.
Przemyślana pułapka?
Po publikacji „Süddeutsche Zeitung” i dwuznacznego stanowiska Lufthansy pojawiły się podejrzenia co do intencji Niemców związane ze sprzedażą Condora. Trudno tu bowiem nie przypomnieć głośnej afery wokół przejęcia Air Berlin. Przypomnijmy: w 2017 r. irlandzki Ryanair złożył zawiadomienia i skargi w Komisji Europejskiej oraz niemieckim urzędzie antykartelowym dotyczące działań Lufthansy i niemieckiego rządu. Irlandczycy oskarżali o celowe doprowadzenie do upadłości linii Air Berlin. Były to stworzone w 1978 r. przez Amerykanów linie lotnicze, które odpowiadały za loty z Berlina Zachodniego. − Teraz nawet niemiecki rząd za pomocą 150-milionowej pożyczki z pieniędzy publicznych wspiera monopol, na którego czele stoi Lufthansa. Tylko po to, żeby pomóc w przejęciu Air Berlin i podnieść ceny lokalnych przelotów, które i tak są wysokie – twierdził Ryanair. Chodziło o udzielenie Air Berlin 150 mln euro na ratowanie się przed bankructwem i utrzymanie działalności. Jednak przewoźnik nie był w stanie spłacać pożyczki i upadł, a następnie wpadł w ręce Lufthansy, która przejmując Air Berlin nie musiała już spłacać długów przewoźnika. Możliwe, że analogiczna historia miała spotkać Condora, ale nieoczekiwanie pojawili się Polacy, którzy kupili spółkę.
Przestroga na przyszłość
Sytuacja wokół zakupu Condora i sposób zachowania się Lufthansy wzbudził sporo kontrowersji. Może też zniechęcić Polaków do innych zakupów. A przecież następnym w kolejce był mBank. Dziś największym udziałowcem mBanku jest niemiecki Commerzbank (70 proc.). Pierwsze, niewiążące oferty już zaczęły spływać. O mBank walczy Pekao i amerykański Apollo Global Management. Na oferty wiążące Niemcy czekają do kwietnia. PAP Biznes informował, że repolonizacja dawnego Banku Rozwoju Eksportu miałaby odbyć się przez Pekao z PZU lub PKO BP. Część ekspertów alarmuje jednak o potężnym koszyku kredytów frankowych, który jest niczym tykająca bomba na pokładzie Cezarego Stypułkowskiego. Portal Money.pl już w styczniu zauważył, że mBank przygotował bardzo dużą, bo wynoszącą aż 293 mln złotych rezerwę na kredyty frankowe. Sytuacja zbiegła się w czasie z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który stanął po stronie konsumentów, wskazując, że polskie sądy mogą unieważniać umowy kredytowe.