4.5 C
Warszawa
poniedziałek, 23 grudnia 2024

Dobra zmiana w podatkach

Rząd planuje estońską rewolucję w podatkach dochodowych.

W cieniu walki z epidemią koronawirusa oraz politycznych przepychanek związanych z wyborami prezydenckimi rząd Mateusza Morawieckiego 28 kwietnia przyjął tzw. Krajowy Program Reform, który w znacznej części dotyczy przyszłych zmian w prawie podatkowym. Większość z nich ma charakter rewolucyjny, jak chociażby wprowadzenie tzw. estońskiego podatku CIT, polegającego na zwolnieniu z opodatkowania dochodów zatrzymanych w firmie i przeznaczonych na inwestycje.

Krok w dobrą stronę
Rząd planuje również podwyższenie limitów uprawniających do skorzystania z 9 proc. stawki CIT, a także limitów dotyczących opodatkowania w formie ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych. Reformy te, szczególnie estoński CIT, eksperci oceniają jako krok w dobrą stronę. Zatrzymanie gotówki w firmach pozwoli bowiem na szybsze podniesienie się z kryzysu gospodarczego spowodowanego koronawirusem. Nowe prawo będzie również zniechęcało zagraniczne spółki-matki do wypłacania wysokich dywidend, co spowoduje, że więcej pieniędzy zostanie w polskim krwiobiegu gospodarczym.

CIT po estońsku
Zapowiedź wprowadzenia tzw. estońskiego podatku CIT po raz pierwszy pojawiła się w listopadzie ubiegłego roku w powyborczym expose premiera Mateusza Morawieckiego. „Zamierzamy to wdrożyć prawdopodobnie w drugiej połowie przyszłego roku lub od 2021 r. Trzeba to dobrze dopracować” – obiecywał szef rządu. Od tamtego czasu temat tej rewolucyjnej reformy zszedł na drugi plan. Przedsiębiorcy oraz eksperci zarzucali premierowi składanie pustych obietnic, nierzadko porównując Morawiekiego do Donalda Tuska, który zapowiadał obniżenie podatków, a finalnie je podwyższył. Po wybuchu epidemii nikt już nie pamiętał o powyborczych obietnicach. Okazuje się jednak, że akurat w tej kwestii rząd dotrzyma słowa, bowiem reforma podatku CIT na modłę estońską została zawarta w tzw. Krajowym Programie Reform (KPR) przyjętym przez Radę Ministrów 28 kwietnia br. Obowiązek opracowania KPR wynika z członkowska w Unii Europejskiej. Każdy członek UE musi co roku aktualizować swój program oraz wskazywać cele, które zamierza zrealizować w określonej perspektywie. Polski rząd zobowiązał się w KPR m.in. do: zwiększenia zatrudnienia osób w wieku 20-64 na poziomie do 71 proc., spadku do 4,5 proc. odsetka osób wcześnie porzucających naukę, a także do zwiększenia poziomu nakładów na badania i rozwój do 1,7 proc. PKB. Programy poszczególnych państw członkowskich są dostępne na stronie internetowej Komisji Europejskiej.

Tegoroczna aktualizacja KPR w znacznej części odnosi się do prawa podatkowego, głównie do danin dochodowych. Najważniejszą propozycją w tym zakresie jest wspomniana reforma podatku CIT, która zakłada zwolnienie z opodatkowania dochodów zatrzymanych w firmie, a więc takich, które nie zostały wypłacone w formie dywidend. Obecnie przedsiębiorstwa działające jako osoby prawne (spółki z o.o. oraz akcyjne) zanim zainwestują swój zysk, muszą oddać fiskusowi 9 lub 19 proc. wypracowanego dochodu (stawka zależy od wysokości obrotu). Daninę płaci się przez cały rok w formie zaliczek, co zwiększa stopień biurokracji w firmach oraz zmusza do prowadzenia szczegółowej księgowości. Wprowadzenie tzw. estońskiego CIT-u ograniczy te obowiązki. Podatek będzie bowiem płatny dopiero w momencie wyprowadzenie pieniędzy z firmy przez ich właścicieli (w formie dywidendy). To oznacza, że to od akcjonariuszy (udziałowców) będzie zależało, kiedy i w jakiej wysokości zapłacą CIT. Jeżeli uznają, że wypracowany zysk wolą przeznaczyć na inwestycje, zwiększenie poziomu zatrudnienie lub podniesienie wynagrodzeń, wówczas skarbówka nie upomni się o podatek.

KPR zakłada, że z estońskiego CIT-u skorzystają tylko mikro (do 10 pracowników z obrotem poniżej 2 mln euro netto) i małe (do 50 pracowników z obrotem poniżej 10 mln euro netto) przedsiębiorstwa. Natomiast średnie (do 250 pracowników z obrotem poniżej 50 mln euro) oraz duże (powyżej 250 pracowników lub obrót powyżej 50 mln euro netto) będą funkcjonowały na dotychczasowych zasadach.

Nowe przepisy mają obowiązywać już od stycznia przyszłego roku. Nie są znane jednak żadne szczegółowe projekty ustaw. Zapowiedzi to jedno, drugie to projekty aktów prawnych, które mogą odbiegać od nieformalnych propozycji rządu. Tym niemniej obietnicę zreformowania zasad opłacania podatku CIT należy ocenić pozytywnie, szczególnie, że podobne rozwiązania (mimo „estońskiego” przymiotnika) funkcjonują w wielu europejskich państwach.

Podniesienie limitów
Kolejne podatkowe zapowiedzi zawarte w Krajowym Programie Reform zakładają podniesienie limitów dotyczących możliwości opodatkowania dochodów obniżoną 9 proc. stawką CIT. Obecnie z tego rozwiązania mogą skorzystać firmy, które spełniają dwa warunki. Po pierwsze ich przychód brutto (wraz z podatkiem VAT) za poprzedni rok nie może przekraczać 2 mln euro (w przeliczeniu na PLN wg kursu z 1 października poprzedniego roku). Po drugie w trakcie roku, w którym przedsiębiorca korzysta z 9 proc. stawki, jego przychód netto (tym razem bez VAT-u) nie może przekroczyć 1,2 mln euro (wg kursu z 1 stycznia). Przykładowo jeżeli pod koniec danego roku firma przekroczy ten limit, wówczas cały jej dochód będzie opodatkowany 19 proc. stawką mimo iż przez cały rok odprowadzała zaliczki w wysokości 9 proc. CIT. KPR zakłada podwyższenie od 1 stycznia przyszłego roku tego drugiego limitu do 2 mln euro. Nie wiadomo jednak, czy dalej będzie on wyrażony w kwocie netto czy też brutto, tak jak limit odnoszący się do przychodów za wcześniejszy rok. Dzięki tej zmianie więcej firm będzie mogło skorzystać z obniżonej stawki. Eksperci zwracają jednak uwagę, że system limitów działa demotywująco na rozwój przedsiębiorstw, bowiem ich właściciele obawiają się „wskoczenia” w wyższą stawkę. Często z tego powodu firmy stosują optymalizacyjne sztuczki w celu zawyżenia kosztów podatkowych (lub zaniżenia przychodów), co prowadzi do sporów z fiskusem. Dlatego zamiast „limitowania” dostępu do obniżonych stawek CIT część ekspertów postuluje wprowadzenie progresji na wzór skali podatkowej w PIT. Rozwiązanie to wiąże się jednak ze zwiększeniem poziomu biurokracji i koniecznością prowadzenia bardziej szczegółowej księgowości.


Przyczytaj też:

Bez ZUS-u, ale z wyższym podatkiem

Podatki w czasch zarazy

Resort zaspał, a straci podatnik


Kolejny limit, który rząd planuje podnieść, dotyczy opodatkowania w formie ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych. Obecnie z tej formy rozliczania się z fiskusem mogą skorzystać osoby, których przychód w poprzednim roku kalendarzowym nie przekroczył 250 tys. euro (czyli blisko 2 mln zł po kursie EUR/PLN z 1 października ubiegłego roku). Z ryczałtu korzysta już ponad 1 mln podatników, w większość to osoby uzyskujące przychody z prywatnego najmu, opodatkowanego stawkami 8,5 proc. (dla przychodów do 100 tys. zł rocznie) oraz 12,5 proc. (powyżej 100 tys. zł).

W Krajowym Programie Reform rząd proponuje podwyższenie wspomnianego limitu do 2 mln euro, przy czym miałoby się to odbywać dwuetapowo. Najpierw, od stycznia 2021 roku, limit zostałby podniesiony do 1 mln euro, natomiast od kolejnego roku do 2 mln euro. Dzięki tej zmianie więcej podatników będzie mogło rozliczać się w formie ryczałtu, który z powodu stosunkowo niskich stawek (uzależnionych od rodzaju działalności) jest bardzo atrakcyjny. Kolejnym plusem jest uproszczona księgowość. Przy wyborze tego sposobu rozliczeń ze skarbówką nie trzeba prowadzić księgi przychodów i rozchodów, a jedynie ewidencję przychodów i na tej podstawie wylicza się należny fiskusowi podatek.

FMC27news