14.7 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia 2024

Czas na abolicję dla przedsiębiorców

Abolicja dla przedsiębiorców pozwoli zmniejszyć szarą strefę. Duża część z małych firm, zaprzestając oficjalnie prowadzenia działalności, tak naprawdę przeniosła się do szarej strefy. W Polsce szacuje się, że szara strefa stanowi aż 25 proc. Produktu Krajowego Brutto.

Aż 1,3 mln Polaków ma długi wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Blisko połowa z nich (550 tys.) wciąż prowadzi działalność gospodarczą. Firmy zalegają łącznie 32 mld złotych, czyli 3 kwoty, którą rocznie państwo wydaje na program 500 plus. Blisko 100 tys. zadłużonych winnych jest ZUS mniej niż 116,00 zł. Podobne są należności wobec fiskusa. Tutaj jednak sprawa często bywa sporna, bo o ile płatność składek na ZUS jest prosta, to długi wielu przedsiębiorców powstały na skutek arbitralnych decyzji urzędników skarbowych, którzy zmienili wcześniej stosowane interpretacje na ich niekorzyść. Część z nich walczy w sądach o sprawiedliwość, części nie stać na prawników. Pandemia jest doskonałą okazją, aby część z tych długów, szczególnie mniejszych, wynoszących do kilkunastu tysięcy złotych, zwyczajnie anulować i pozwolić przedsiębiorcom normalnie działać. Dziś duża część dłużników ZUS i skarbówki znajduje się w sytuacji klientów banku, którzy zadłużyli się na kartach kredytowych. Są zbyt bogaci, aby splajtować i zbyt biedni, aby spłacić zadłużenie. Skutek jest taki, że ZUS i skarbówka mają stałych klientów od lat, których kredytują, licząc wysokie odsetki.

Abolicje podatkowe to normalnie stosowany w krajach zachodnich mechanizm oczyszczania gospodarki. Koronawirus jest dobrą okazją, aby otworzyć nowy rozdział w relacjach państwo – przedsiębiorcy. Bez takiej pomocy około 400 tys. przedsiębiorców nigdy nie stanie się pełnoprawnymi graczami na rynku. W 2019 r. pojawił się nawet stosowny projekt ustawy, aby abolicją objąć zadłużenie z tytułu zaległych składek z lat 1999– 2018. O projekcie informowało Biuro Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców. W pewnym momencie sprawa utknęła, chociaż wydawało się, że wejście w życie projektu jest przesądzone. Nie byłaby to pierwsza abolicja składek na ZUS. Taką abolicję wprowadził rząd PO– PSL w listopadzie 2012 r. i obejmowała ona okres od 1999 r. do 28 lutego 2009 r. (włącznie z umorzeniem odsetek za zwłokę, opłat prolongacyjnych, kosztów upomnienia, opłat dodatkowych, a także kosztów egzekucyjnych). Było to korzystne dla gospodarki rozliczenie się z kryzysem lat 2008–2009. W Polsce przeszedł on wówczas dość łagodnie, ale wiele firm wpadło w kłopoty. Abolicja pozwoliła im szybciej z nich wyjść.

Polski paragraf 22

Polacy, którzy chcą założyć firmy, mogli przez ostatnie lata otrzymywać sporą pomoc od państwa. Były to kwoty sięgające 40 tys. zł. Przy czym pomoc tylko urzędów skarbowych dla tych, którzy chcieliby stać się panami własnego losu wynosiła ok. 20 tys. zł. Środki przyznawano w ramach wsparcia Unii Europejskiej. Jedynym warunkiem było prowadzenie działalności przez rok od założenia. Głośny był przypadek Kacpra Płażyńskiego, polityka PiS, który na początku 2019 r., będąc radnym miejskim, zarejestrował się w Powiatowym Urzędzie Pracy w Gdańsku jako bezrobotny i dostał 20 tys. zł właśnie na aktywizację zawodową. Ponieważ musiał wypełniać oświadczenia majątkowe, dziennikarze szybko ustalili, że dysponował wówczas majątkiem ok. 900 tys. zł. Wszystko było zgodne z przepisami, po roku prowadzenia kancelarii zamknął ją i nie musiał oddawać wsparcia. Dodatkowo państwo wspiera nowe firmy obniżaniem składek ZUS przez pierwsze lata o około 30 proc. O tych, którzy przez lata są już na rynku i próbują na nim pozostać, nie myśli już nikt. Z tych 1,3 mln dłużników ZUS 750 tys. dało sobie spokój z działalnością gospodarczą. Z racji długów nie mogą jednak wrócić na rynek i skorzystać z pomocy państwa nawet gdyby chcieli.

Także w dobie wsparcia firm tarczą antykryzysową warunkiem ubiegania się o pomoc państwa było wcześniejsze uregulowanie zobowiązań. Dla wielu firm był to istny „paragraf 22”, którego nie mogły spełnić. Paragraf 22 to paradoksalny przepis z kultowej książki o tym samym tytule Josepha Hellera poświęconej amerykańskim żołnierzom podczas drugiej wojny światowej. Przepis ten pozwalał lotnikom na natychmiastowe odejście ze służby z powodu choroby psychicznej tylko na podstawie własnej prośby. Jednocześnie ten sam paragraf zakładał, że jeżeli ktoś chce odejść z wojska z powodu obawy o własne życie, to tym samym udowadnia, iż jest zdrowy psychicznie. Ten paradoks dotyczy polskich przedsiębiorców. Aby skorzystać z pomocy państwa w czasie kryzysu musieli mieć spłacone wobec niego długi, czyli udowodnić, iż wsparcia nie potrzebują.

Opozycja w Zugzwangu

Niemieckie słowo Zugzwang oznacza w szachach sytuację, w której strona mająca wykonać ruch, niezależnie jakie posunięcie wybierze, pogorszy swoją sytuację. Najlepiej dla niej byłoby nic nie robić, ale reguły gry są takie, że ruch trzeba jednak wykonać. Wprowadzając abolicję podatkową PiS i Jarosław Kaczyński stawiają w sytuacji zugzwangu największą opozycyjną partię. Jednym z głównych zarzutów pod adresem rządów PiS jaki formułuje Platforma Obywatelska jest to, że rozdaje on pieniądze przedsiębiorczych Polaków tym, którzy tylko konsumują. Przedsiębiorców w tej narracji rząd PiS pomija lub wręcz zwalcza. Opozycja będzie musiała poprzeć abolicję dla przedsiębiorców, bo nie stać jej będzie na protestowanie przeciwko takiemu rozwiązaniu. Szczególnie, że Platforma w trakcie swoich rządów stosowała podobne rozwiązania.

Jarosławowi Kaczyńskiemu może się w ten sposób udać uwikłać opozycję we współodpowiedzialność za rządy. Umiejętne przeprowadzenie tej operacji sprawi, iż opozycja będzie współodpowiedzialna (w oczach opinii publicznej) za decyzje walki z kryzysem, podczas gdy ewentualny splendor, gdy zmiany przyniosą efekt (np. w postaci zmniejszonego bezrobocia i wyższego wzrostu PKB), spłynie głównie na PiS i Jarosława Kaczyńskiego.

Abolicja dla przedsiębiorców ma jeszcze jedną zaletę: pozwoli zmniejszyć szarą strefę. Duża część z małych firm zaprzestają oficjalnie prowadzenia działalności tak naprawdę przeniosła się do szarej strefy. W Polsce szacuje się, że szara strefa stanowi aż 25 proc. Produktu Krajowego Brutto. Czyli, że jedna na cztery złotówki, które wypracowujemy powstaje poza oficjalnym obiegiem. Dla porównania średnia dla krajów Unii Europejskiej wynosi 15 proc. PKB. Główny Urząd Statystyczny stara się szarą strefę umieszczać w oficjalnym PKB. Głównie z powodu tego, że im wyższe oficjalne PKB, tym większe możliwości zadłużania się przez rząd. Szara strefa na pewno jest nieoszacowana w polskim PKB. Bez gestów wobec przedsiębiorców, którzy zdecydowali się w niej zniknąć, nic nie ulegnie zmianie. Dość powiedzieć, że w tym roku w większości polskich kurortów nadmorskich sprzedawcy sezonowi jedzenia, ubrań i pamiątek w ogóle nie posługiwali się paragonami fiskalnymi. Koronawirus bardzo mocno ograniczył niespodziewane kontrole i prowokacje i przedsiębiorcy sami zaczęli sobie organizować tarczę antykryzysową. W Polsce przedsiębiorcom opóźniono regulowanie ZUS, ale nie zawieszono z powodu kryzysu, chociaż duża część firm w ogóle nie była w stanie zarabiać. Wiosna w Polsce to czas organizacji wesel, z których żyją dziesiątki tysięcy firm. W tym roku tych żniw nie było. Nie było żadnych imprez. Na razie mamy największą recesję (spadek PKB) w Polsce od czasu zakończenia II wojny światowej. To, czy szybko z niej wyjdziemy, zależy od odważnych decyzji. Abolicja dla przedsiębiorców zaległych składek na ZUS (a najlepiej również podatków) byłaby właśnie krokiem we właściwym kierunku.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najnowsze