10.3 C
Warszawa
sobota, 27 kwietnia 2024

Podatek dla chętnych

Publikowana co roku lista największych płatników podatku dochodowego od osób prawnych pokazuje, na jak wielkiej fikcji oparty jest cały system podatkowy w Polsce (i nie tylko).

Zazwyczaj sądzi się, że potężne, międzynarodowe korporacje robią wszystko, co mogą, aby tylko nie zapłacić ani grosza podatku. Doradcy podatkowi pracujący dla najbardziej prestiżowych kancelarii wiedzą jednak doskonale o tym, że żadna licząca się firma nie chce nigdy całkowicie uchylić się od obowiązkowej daniny na rzecz państwa. Sztuka polega zawsze na tym, aby tak skalibrować deklaracje podatkowe i operacje pomiędzy oddziałami zlokalizowanymi często nawet na kilku kontynentach, aby odprowadzane podatki były odpowiednio niskie i przewidywalne dla zarządu. Nie płacąc ani centa dane przedsiębiorstwo niemal od razu wzbudza zainteresowanie urzędników lub opinii publicznej, dlatego najlepiej jest zawsze podzielić się częścią zysku tak, aby odsunąć od siebie wszelkie podejrzenia.

Publiczne spółki dzielą się zyskiem

Truizmem byłoby tłumaczenie, jak wiele okazji do nadużyć daje rozliczanie podatku w oparciu o rachunek przychodów i kosztów, gdyż do czynienia z nim ma co najmniej kilka milionów Polaków prowadzących własną działalność gospodarczą. Mechanizm ten, choć zbawienny dla wielu samozatrudnionych lub prowadzących niewielką działalność, ma jednak zupełnie inne znaczenie w kontekście firm prowadzących działalność na ogromną skalę. Na czele listy podmiotów, które odprowadziły za 2019 r. największy podatek, znajdziemy przede wszystkim spółki skarbu państwa będące jednocześnie jednymi z największych polskich przedsiębiorstw. Trudno zresztą spodziewać się, aby mogło być inaczej, gdyż tego rodzaju podmioty z definicji nie powinny unikać opodatkowania, tylko dzielić się uzyskiwanym dochodem z podatnikami, dzięki którym posiadają wyróżnioną pozycję w polskiej gospodarce.

O ile jednak największe spółki publiczne odprowadzają z tytułu podatku od osób prawnych sumy dużo większe niż pół mld zł, ciężko znaleźć choćby jedną zagraniczną firmę, która choćby zbliżyła się do tej wielkości. Dziesięciu największych podatników, a więc przede wszystkim spółki skarbu państwa oraz banki, odprowadziły łącznie 7,5 mld zł. Łącznie udało się pozyskać 51 mld zł, co stanowi wynik o 15 proc. lepszy niż w 2018 r. Czysto teoretycznie można by więc mówić o tym, że podatek CIT jest w Polsce egzekwowany w zadowalający sposób. Rządzący chwalą się na każdym kroku, że udaje im się pomniejszać lukę i coraz bardziej uszczelniać system, lecz starannie przymykają oczy na wiele faktów. Przede wszystkim na to, że podatku dochodowego od osób prawnych w zasadzie nie płacą wiodące firmy o globalnym zasięgu. Pomimo tego, iż pełnymi garściami korzystają z polskiej infrastruktury oraz polskiej siły roboczej, wykazywane przez nie zyski są wręcz symboliczne. Dobrym przykładem jest tutaj znana francuska sieć handlowa, która w minionym roku odprowadziła nieco ponad 100 tys. zł podatku.

Problem o zasięgu globalnym

Czy polskie państwo można jednak winić za taki stan rzeczy mając na uwadze fakt, że wpływy międzynarodowych korporacji są dziś niekiedy o wiele większe niż samych państw? I tak, i nie. Batalia o ściąganie podatku CIT trwa na całym świecie, a nawet najpotężniejsze państwa coraz częściej otwarcie rezygnują z prób jego ulepszania, gdyż bez względu na to, jakie one by były, kancelarie podatkowe i tak potrafią obejść wszelkie przepisy. Z tego właśnie powodu coraz częściej mówi się o tym, że najważniejszym podatkiem przyszłości będzie VAT (czyli podatek od dóbr i usług), który jest bardziej precyzyjny w działaniu, choć jednocześnie w ramach Unii Europejskiej daje ogromne pole do nadużyć w związku z jego zwrotem w obrocie wewnątrzwspólnotowym. Polskie państwo już od wielu, wielu lat świadomie rezygnuje z prób zaradzenia problemowi unikania CIT, gdyż występuje wobec zagranicznych potentatów w roli petenta. Po latach komunizmu Polska potrzebuje wciąż inwestycji i miejsc pracy, a rządzący dodatkowo cieszą się z rosnącego eksportu. Ten stan nie może jednak trwać wiecznie, gdyż w sposób ewidentny cierpi na tym cała gospodarka.

Przymykanie oczu na fasadowość podatku CIT ma bardzo poważne konsekwencje, gdyż przyczynia się do uprzywilejowania dużych podmiotów na rynku i osłabnięcia konkurencji. Dla setek tysięcy mniejszych firm tworzy się w ten sposób szklany sufit, gdyż ucieczkę przed opodatkowaniem dają tylko naprawdę duże zyski, a te można osiągnąć właśnie unikając opodatkowania. Ciesząc się z rekordowych zysków z CIT „dobra zmiana” w sposób jawny umywa ręce i ucieka od naprawdę głębokich zmian.

Potwierdzeniem powyższych słów jest choćby to, że pierwszą od dawna zmianą w zakresie podatku od osób prawnych było wprowadzenie tzw. estońskiego CIT-u. Jego uruchomienie tłumaczone jest tym, iż obecna ekipa rządząca obawiała się „nadmiernego przegrzania gospodarki”. Innymi słowy, przedstawiciele Ministerstwa Finansów przekonywali, iż przed 2020 r. zwolnienie małych i średnich firm z płacenia CIT było niewskazane ze względu na rzekomo zbyt szybko galopującą gospodarkę. Polskim firmom, do których przecież adresowany jest estoński CIT, miało według tej narracji grozić „przegrzanie”. O dziwo jednak w tym samym okresie setki firm z zagranicznym kapitałem podatku CIT praktycznie nie płaciło (lub odprowadzało go w znikomych ilościach). Gdyby więc „dobrą zmianą” faktycznie powodowała chęć uniknięcia „przegrzania”, powinna już dawno wprowadzić zmiany umożliwiające pobór podatku także od zagranicznych potentatów.

Zmian nie będzie

Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa na jakiekolwiek większe zmiany w zakresie CIT nie ma co liczyć, gdyż nie ma w zasadzie środowisk politycznych, które posiadałyby realny wpływ na politykę, a jednocześnie skłonne byłyby do odważnych zmian. O potrzebie wprowadzenia podatku od obrotów mówił ostatnio Robert Gwiazdowski, który w 2019 r. próbował stworzyć od podstaw nowe ugrupowanie o nazwie Polska Fair Play. Krótkotrwałość projektu sprawiła jednak, że jakakolwiek dyskusja na temat ewidentnych niedomagań podatku dochodowego od osób prawnych niemal całkowicie przycichła, a dyskusja polityczna została przekierowana ku tematom związanym z wojnami kulturowymi. W efekcie trudno liczyć na jakiekolwiek zmiany.

Od dłuższego czasu mówi się o tym, aby wymóc na międzynarodowych korporacjach odprowadzanie wyższych podatków przy pomocy międzynarodowych organizacji, np. OECD lub MFW. Wszelkie rozwiązania międzynarodowe mają jednak to do siebie, że niosą ze sobą ryzyko utraty kompetencji przez poszczególne państwa na rzecz struktur mających często sprzeczne z nimi interesy. Proponowane mechanizmy (np. opodatkowania według wolumenu sprzedaży) bardzo rzadko oddają zresztą faktyczny zakres wykorzystania danego państwa do własnych celów, dlatego o jakiekolwiek trwałe porozumienie jest niezwykle trudno.

Ekipa rządząca chwali się tym, że w ciągu ostatnich lat udało jej się zwiększyć przychody z tytułu CIT i skłonić do płacenia podmioty, które do tej pory nie miały w ogóle na to ochoty. To oczywiście cenne, lecz przestrzeń do zmian jest wciąż ogromna. Sytuacja sprzyja zmianom, gdyż trwający kryzys daje usprawiedliwienie dla odważnych decyzji. Trzeba tylko chcieć.

Najnowsze