Promowana w ostatnich miesiącach „Ekonomia Franciszka” korzysta wprost z retoryki, po którą sięgają w ostatnim czasie przedstawiciele międzynarodowych elit finansowych nawołujących do wielkiego resetu.
Według pierwotnych planów wielkie spotkanie młodych ludzi, ekonomistów, działaczy społecznych i duchownych z całego świata miało odbyć się już wiosną tego roku. Wtedy plany organizatorów popsuł koronawirus, dlatego nowy termin wyznaczono na koniec listopada. Spotkanie przybrało w tych okolicznościach kształt wielu wideokonferencji, które miały dość nietypową formę. Wiele z paneli i rozmów było inicjowanych przy pomocy utworów muzycznych wykonywanych na gitarze akustycznej.
Feralny Asyż
W tej nietypowej, mocno młodzieżowej konwencji pod okiem papieża Franciszka debatowano na temat konieczności ustanowienia zupełnie nowej ekonomii i systemu gospodarczo-społecznego. Choć gitarowe wstępy przywodziły raczej na myśl skojarzenia z hippisowskimi happeningami, w konferencji wzięli udział naukowcy i politycy z całego świata, którzy z całą powagą wygłaszali zalecenia dla świata w postpandemicznym okresie.
Asyż nie ma ewidentnie szczęścia do współczesnych papieży, gdyż jeszcze w 1986 r. gościło tam mocno krytykowane spotkanie międzyreligijne zorganizowane przez Jana Pawła II, zaś obecnie stał się miejscem, które aktualny przywódca duchowy katolików upatrzył sobie na miejsce debat na temat konieczności przemodelowania światowej gospodarki. Rzecz nie w tym, że światowa gospodarka jest perfekcyjna i nie wymaga żadnych poprawek, lecz wiele wątpliwości wzbudzają treści, które promowane są pod szyldem „Ekonomii Franciszka”.
Jednym z naczelnych promotorów nowego modelu gospodarki opartego na inkluzywności, zrównoważonym rozwoju i odpowiedzialności jest słynny ekonomista Jeffrey Sachs. Amerykanin w ostatnich latach zmienił swój profil działalności i nie doradza już przy transformacjach ustrojowych. Jego nową specjalnością stała się transformacja ku nowemu modelowi światowej gospodarki zgodnie z wytycznymi tzw. zrównoważonego rozwoju. Wielu Polakom Sachs kojarzy się wciąż przede wszystkim z promotorem agresywnego kapitalizmu i terapii wstrząsowej, lecz w rzeczywistości jego poglądy były zawsze bardzo bliskie temu, co na temat ekonomii i finansów mówił John Maynard Keynes. Keynes stanowi zresztą dla niego prawdziwy wzór ekonomisty, który programuje wielkie projekty i transformacje wedle uprzednio przygotowanej wielkiej wizji. Nie dziwi więc to, że keynesista Sachs jest wręcz zafascynowany słowami papieża Franciszka, który chciałby, aby świat w większym stopniu spełniał zasady mgliście pojętej sprawiedliwości społecznej. O tym, jak miałaby wyglądać tego rodzaju sprawiedliwość społeczna, opowiadał na konferencji „Ekonomia Franciszka” m.in. Leonardo Boff, który od lat głosi marksistowską teologię wyzwolenia.
Wyzwolenie z ubóstwa i wyzwalające ubóstwo
Dość wieloznaczny wydźwięk miały też promowane na konferencji koordynowanej z Asyżu słowa o ubóstwie. Jeffrey Sachs już od lat promuje ideę, iż dzięki postępowi technologicznemu i świadomej inżynierii społecznej ze świata uda się wyeliminować całkowicie ubóstwo. Organizatorzy dorzucili na ten temat własne rozważania, wiążąc je ze słowami św. Franciszka z Asyżu, który zalecał życie w ubóstwie jako wyzwalające do prawdziwego życia. Fundamentem nowej ekonomii papieża Franciszka i Jeffreya Sachsa ma być więc wyzwolenie ludzkości z biedy po to, by nastał nowy, bardziej sprawiedliwy ład społeczny. Ideowy flirt z keynesistą Sachsem byłby może nawet do pewnego stopnia wytłumaczalny, gdyby był czyś odosobnionym. W praktyce jednak treści promowane na wideokonferencji w Asyżu niemal w większości obszarów pokrywają się z tym, co na temat pożądanych zmian w kształcie gospodarki mają do powiedzenia środowiska promujące w ostatnim czasie m.in. idee wielkiego resetu.
W czasie rozmów prowadzonych pod szyldem „Ekonomii Franciszka” usłyszeć można było o wszystkich najważniejszych kwestiach poruszanych najczęściej na konferencjach organizowanych przez Światowe Forum Ekonomiczne, Organizację Narodów Zjednoczonych czy też amerykańskie fundacje o jednoznacznie lewicowo-liberalnym profilu. W Asyżu swoje teorie zaprezentowała m.in. Kate Raworth, znana z koncepcji tzw. ekonomii pączka. Jej zdaniem epoka wzrostu gospodarczego już na dobrą sprawę przeminęła i dlatego nastał czas, w którym liczyć będzie się przede wszystkim zdolność do redystrybucji dóbr z poszanowaniem środowiska naturalnego. Koncepcje Raworth robią ostatnio furorę na całym świecie, gdyż idealnie wpasowują się w równościowo-ekologistyczną narrację dominującą na salonach władzy i nauki. O ile niektóre z treści promowanych przez ekonomistkę zasługują na przemyślenie, o tyle proponowane przez nią rozwiązania mogą już mocno niepokoić. Tak jak w przypadku Sachsa czy Boffa sprowadzają się one do wprowadzenia rozbudowanego systemu redystrybucji dóbr. Nowa papieska ekonomia przyjmuje tym samym oblicze nowego socjalizmu forsowanego pod pretekstem konieczności znalezienia nowej formuły przebudowy całego świata.
Otoczkę dla całego wydarzenia stanowiły krótkie wystąpienia młodych ludzi, którzy wygłaszali niezwykle górnolotne hasła. Gdyby konferencja miała charakter ściśle religijny, trudno byłoby uznać to za coś nienaturalnego, lecz wobec faktu, iż organizatorzy postawili sobie za cel przedstawienie propozycji nowych zasad ekonomicznych dla całego świata, miało to już zupełnie inny wydźwięk. W ten sposób usłyszeliśmy m.in. o tym, że prawdziwym pieniądzem nie powinno być złoto czy srebro, ale ludzka bezinteresowność. Brzmi przepięknie, ale czy w jakikolwiek sposób odnosi się do realnych problemów ludzkości?
Davos jak Asyż
Pod wieloma względami można wręcz odnieść wrażenie, że impreza w Asyżu przypominała nawet spotkania poświęcone tzw. wielkiemu resetowi, czyli projektowi przemodelowania światowej gospodarki w epoce postpandemicznej. Występujący skupiali się często na tym, jak powinien wyglądać świat w przyszłości i dochodzili do niemalże tych samych wniosków, które można usłyszeć w Davos czy na spotkaniach Światowego Forum Ekonomicznego. Fakt, iż ogłoszenie „Ekonomii Franciszka” zbiegło się w czasie z wielkimi planami globalistycznej elity forsowanymi w następstwie pojawienia się koronawirusa, jest oczywiście zupełnie przypadkowy. Niemniej jednak za sprawą tych niecodziennych okoliczności zbieżność ta stała się jeszcze bardziej zdumiewająca.
Jeżeli ostatnie miesiące mogły rzeczywiście nauczyć nas czegokolwiek, to z pewnością tego, iż odgórne, jednolite schematy wdrażane przez władzę centralną są niezwykle zawodne. Koronawirus okazał się o wiele mniej niebezpieczny niż pierwotnie sądzono, a narzucone pochopnie lockdowny doprowadziły do coraz bardziej zauważalnego kryzysu gospodarczego. Doświadczenie to powinno nas nauczyć ogromnej ostrożności w stosunku do wszelkich inicjatyw na rzecz odgórnego przemodelowania gospodarki wedle z góry powziętego planu. Tym bardziej niepokoi to, że w Asyżu po raz kolejny wybrzmiały głosy, które zalecają nową transformację mającą się dokonać przy akompaniamencie niezwykle górnolotnych haseł, za którymi najczęściej stoi jeszcze większa interwencja państwa w gospodarkę. Postpandemiczna rekonstrukcja powinna dokonywać się w oparciu o obniżkę podatków, redukcję biurokracji i odejścia od tłumiących rozwój regulacji związanych m.in. z walką z globalnym ociepleniem. Część państw na świecie już z to zrozumiała i zabrała się za reanimację wyniszczonych branż przy pomocy redukcji stawek podatkowych. O tego typu pomysłach na konferencji o „Ekonomii Franciszka” nikt jednak nie wspominał.