3.9 C
Warszawa
niedziela, 22 grudnia 2024

Lockdown nie ma sensu

Zamykanie gospodarki nie pomaga zatrzymać epidemii koronawirusa. O co więc chodzi w tym globalnym szaleństwie?

W piątek 19 lutego o g.15.00 minister zdrowia Adam Niedzielski miał ogłosić zaostrzenie istniejących obostrzeń, w związku z tzw. trzecią falą zachorowań na COVID-19. W ostatniej chwili ktoś kazał mu się wstrzymać i konferencja wyszła komicznie. Zebrani dziennikarze nie mogli zorientować się, po co została zwołana. O tym, że lockdowny nie mają sensu świadczy najlepiej przypadek Szwecji. Zwolennicy zamykania gospodarki lubią pokazywać, że w Szwecji jest relatywnie wysoki poziom zgonów na COVID-19 na milion mieszkańców – 1224. Dla porównania w Polsce wynosi on 1095. W Polsce zmarło do dziś na COVID-19 ok. 42 tys. osób. Jednak do tej liczby trzeba dodać ok. 80 tys. zgonów osób na inne choroby, ponad średnią z ostatnich lat. Część z tych osób mogła mieć niezdiagnozowanego koronawirusa (w Polsce w przeciwieństwie do Szwecji zmarli nie są badani obowiązkowo na obecność koronawirusa), ale większość zmarła z powodu braku dostępu do służby zdrowia. Ten brak zaś to efekt histerii spowodowanej koronawirusem i praktycznie odcięciem Polaków od służby zdrowia. Bo oferowane przez państwową służbę zdrowia „teleporady”, np. dla osób chorych na serce czy też mogących mieć nowotwór, to bardziej czarny humor niż realna pomoc. Przyjmując liczby bezwzględne, to w Szwecji liczba zgonów utrzymuje się prawie dokładnie w średniej ostatnich lat. Katastroficzne przewidywania ekspertów Unii Europejskiej, że Szwecja będzie miała dwa razy większą śmiertelność niż w latach ubiegłych, nie sprawdziły się. Tymczasem w Szwecji, która nie zamknęła gospodarki i nawet nie nakłada obowiązku noszenia maseczek, śmiertelność jest jak w latach ubiegłych. O co więc chodzi w tym zbiorowym szaleństwie zamykania gospodarki?
Nie działa, a nawet szkodzi
Jedna z ważniejszych zasad zawodu lekarskiego brzmi „po pierwsze nie szkodzić”. Na łamach „Gazety Finansowej” od początku pandemii koronawirusa zwracamy uwagę na to, że brak jest dowodów na to, że obostrzenia pomagają. Podawaliśmy wyniki badań, z których wynika, iż lockdowny mogą nawet potęgować liczbę zakażeń. Taki wniosek płynie z ubiegłorocznych badań firmy TradeMarco, która zestawiła liczbę przypadków koronawirusa w każdym stanie USA i Dystrykcie Kolumbii w przeliczeniu na odsetek populacji. Dane pochodziły nie tylko z instytucji publicznych, ale też od Google, firm telekomunikacyjnych, itp. Dotyczyły dwóch tygodni (od 5 do 18 kwietnia 2020 r.) i dowiodły, że najszybciej wirus rozprzestrzeniał się w stanach, gdzie obowiązywały najdalej posunięte lockdowny, czyli w dystrykcie Kolumbii, Nowym Jorku, Michigan, New Jersey i Massachusetts. Skoro nie tylko lockdown nie pomaga, ale „twarde” dane mówią, że może szkodzić, to skąd ten globalny pęd, aby zamykać gospodarkę? Historia zapamięta lockdowny jako produkt pseudonaukowej ideologii, przejawów bezprecedensowej masowej histerii i strachu. Gdy Szwedzi nie poszli w stadzie z innymi narodami, zostali postawieni pod pręgierzem międzynarodowych mediów. Wróżono, że liczba dodatkowych zgonów z powodu niezamknięcia gospodarki, przekroczy 100 tys. osób. Przodował w tej krytyce zwłaszcza lewicowy brytyjski „The Guardian”. Praprzyczyną tej zbiorowej histerii było zapewnienie Bruce’a Aylwarda z WHO (Światowej Organizacji Zdrowia), że zamknięcie Chin ograniczyło epidemię. To z kolei opierało się na spekulacjach, że każdy jest podatny na COVID-19 i że bez blokady wzrost zachorowań i śmierci był nieunikniony. To było dziwne założenie. Od lutego 2020 r. było wiadomo, że wirus SARS-CoV-2, powodujący COVID-19 u osób podatnych, był bardzo blisko spokrewniony z innymi koronawirusami, przy czym niektóre są szeroko rozpowszechnione. Prawdopodobieństwo, że układ odpornościowy uzna ją za całkowicie nową chorobę, było niskie. Szwecja nie zdecydowała się na zamknięcie gospodarki i stała się eksperymentem kontrolnym dla dużej części państw świata. Przewidywania o dodatkowych zgonach nie potwierdziły się. Biorąc pod uwagę średnią z ostatnich 10 lat, to wszystko jest w normie. Okazało się, że COVID-19 był znacznie mniej zabójczy, niż przewidywali twórcy modeli. Na dodatek nie można tego przypisać zamykaniu gospodarki. Szwecja jest żywym dowodem na to, że lockdowny szkodzą ludziom. Skoro bowiem nie ma większej liczby zgonów, to po co uniemożliwiać ludziom normalne życie?
Dziś próbuje się tłumaczyć sukces Szwecji kwestiami kulturowymi. Szwedzi mieli bowiem sami sobie narzucać dystans społeczny i z powodów kulturowych było to łatwe do wdrożenia. Kłamstwo, że blokady działały, rozprzestrzeniło się jako zaraza społeczna. Przestraszeni ludzie w większości krajów milczeli. Politycy zaś i pseudoeksperci używali słupków i wskaźników pokazujących scenariusze „co by było gdyby”. Dlatego wielu ludzi twierdzi dziś, że blokady uratowały miliony istnień. Przykład Szwecji stanowczo zaprzecza temu twierdzeniu.
Pandemics Data & Analytics od dawna argumentuje, że blokady są moralnie nieuzasadnione i zasadniczo błędne, a ponadto żadna decyzja o zablokowaniu nie może być postrzegana jako racjonalna w wypadku braku dokładnej analizy kosztów i korzyści (po pierwsze nie szkodzić!).
Scenariusz fundacji Rockefellera
Sposób działania rządów może się wydać zrozumiały, jeżeli ktoś jest zaznajomiony z raportem Fundacji Rockefellera i Gobal Busissnes Network z 2010 r. („Scenarios for the Future of Technology and International Development”, czyli „Scenariusze Przyszłości Technologicznego i Międzynarodowego Rozwoju”). Otóż opisuje on przykład następstw globalnej pandemii, która może wybuchnąć w 2012 r. Tytuł rozdziału jest znamienny: „Scenariusze Krok Zamknięcia”. „W 2012 r. pandemia, której świat oczekiwał od lat, w końcu się pojawiła późnym latem. W przeciwieństwie do 2009 r. H1N1, ten nowy szczep grypy – pochodzący od dzikich gęsi – był niezwykle zjadliwy i śmiertelny. Nawet najbardziej przygotowane na pandemię narody zostały szybko przygniecione, gdy wirus rozprzestrzenił się na całym świecie, zarażając
20 procent światowej populacji i zabijając 8 mln ludzi w zaledwie siedem miesięcy. Większość ofiar to były młode, zdrowe osoby. Pandemia też miała śmiertelny wpływ na gospodarki. Przemieszczanie się ludzi i towarów zostało zatrzymana, zerwano globalne łańcuchy dostaw. Lokalne sklepy, normalnie tętniące życiem i biurowce, stały puste, pozbawione pracowników i klientów”. Dalej autorzy opisują, jak wzmocniona na czas pandemii władza polityków przyniosła w dużej części państw zmianę rządów na autorytarne. Nawet bowiem po ustaniu epidemii, władze nie chciały oddać uzyskanych uprawnień. W niektórych państwach władza autorytarna miała dobrze służyć społeczeństwu, w innych gorzej. Generalnym przesłaniem raportu fundacji Rockefellera jest, że pandemia globalna spowoduje wielki reset i budowę świata, w którym zmarginalizowane zostaną prawa jednostki na rzecz globalnego interesu społeczeństwa. W scenariuszu zakładającym, że pandemia wybuchła w 2012 r. do 2030 r. cała ludzkość świata miała zostać zarejestrowana (zaczipowana), a jej aktywność społeczna i gospodarcza miała być wzięta pod całkowitą kontrolę. To oczywiście nie dowodzi tego, że ktoś globalnie zaplanował pandemię. Natomiast pokazuje, że elity są świadome, iż może ona być wykorzystana do odebrania ludziom praw i wolności obywatelskich. Wydaje się, że właśnie temu służą lockdowny – przyuczaniu ludzi, żeby zarządzać nimi poprzez strach. Raport Fundacji Rockefellera przewiduje, że 13 lat po epidemii (ok. 2025 r.) dojdzie do masowych buntów społecznych, które zostaną stłumione i zapanuje Nowy Ład.

FMC27news