21.3 C
Warszawa
czwartek, 10 października 2024

Pani Internet

W ciągu dziesięciu lat „gospodarka twórców” zdominuje świat biznesu.

Za dziesięć lat wszyscy będziemy twórcami – przekonuje 31-letnia Li Jin, absolwentka Harwardu, guru dla startupów z branży internetowych twórców i influencerów, osób, które dzięki temu, co robią w internecie, mają wpływ na innych. Li Jin, mimo młodego wieku, przewidziała już kilka lat temu, że najbliższe lata będą intensywnym rozwojem czegoś, co nazwała „ekonomią pasji”, „gospodarką twórców”. Chodzi o ludzi, którzy swoje pasje, zainteresowania, zaczęli zamieniać w środki do życia. Li Jin założyła swój własny fundusz Atelier Ventures, który wspiera właśnie takie idee. Jej zdaniem przez najbliższą dekadę wszyscy w jakiś sposób staną się częścią „gospodarki twórców”. Nawet dla tradycyjnych zawodów, takich jak np. lekarze, uniwersalne stanie się powiedzenie, że „jeżeli nie ma cię w internecie, to nie istniejesz”. Nie wystarczy też już tylko wizytówka, numer telefonu i adres firmy. – Każdy będzie musiał budować wpływy online, ponieważ spędzamy więcej czasu w internecie. Wszyscy będziemy musieli nauczyć się niektórych zestawów umiejętności i zachowania twórców, aby odnieść sukces – podkreśla Li Jin.

Era Tik-Toka

Osobowości internetowe zarabiające dzięki występom w sieci istnieją już od ponad dekady. Jednak dopiero ostatni rok przyniósł ogromny rozwój biznesu twórców. Według Li Jin zainwestowanie inwestorów, przede wszystkim funduszy venture capital, spowodowały dwa czynniki. Pierwszym była pandemia koronawirusa, która zamknęła ludzi w domach i sporą część z nich skłoniła do aktywności w internecie. Jedni zaczęli dużo oglądać w sieci, a inni spróbowali tworzyć. Dla tych ostatnich była to często próba zdobycia środków na życie, które stracili w wyniku obostrzeń związanych z koronawirusem. Drugą z przyczyn rozwoju „gospodarki tworców” jest sukces aplikacji Tik-Tok, społecznościowego medium, którym twórcy mogą prezentować siebie i swoje treści w krótkich filmikach. – TikTok uświadomił ludziom, że konsument nie został jeszcze zdobyty i nigdy tak naprawdę nie można go będzie na zawsze zdobyć – tłumaczy Li Jin. – Pojawiają się fale zainteresowania i rotacja pokoleniowa w zakresie nowych produktów – dodaje Li Jin. Dla większości użytkowników Tik-Toka ich rodzice po 40 korzystający z Facebooka to nierozumiejący nowej rzeczywistości „emeryci”.

Li Jin zaczęła inwestować w tę branżę w zeszłym roku. Zarówno osobiście (jako tzw. anioł biznesu, czyli inwestor akceptujący duże ryzyko przedsięwzięcia), jak i za pośrednictwem stworzonego przez siebie funduszu venture capital – Atelier. Jin w zeszłym roku zainwestował w społecznościową aplikację audio Clubhouse i Stir Money, która dostarcza oprogramowanie księgowe dla twórców, platformę subskrypcyjną Patreon i Luma, która prowadzi wirtualne zajęcia. Zainwestowała również w platformę newsletterową Substack.

Oczywiście „starzy” nie zamierzają zginąć bez walki. Największe sieci społecznościowe, takie jak wspomniany Facebook, dodają coraz teraz więcej narzędzi i sposobów zarabiania pieniędzy przez influencerów online. – Przez długi czas twórcy tworzyli na tych platformach zasadniczo za darmo, ale teraz to się zmienia – mówi Jin. Aby utrzymać popularność, aplikacje społecznościowe muszą umożliwiać twórcom zarabianie pieniędzy. Ostatnio wprowadzenie takiej możliwości zapowiedział Twitter, serwis popularny wśród polityków, dziennikarzy i specjalistów, na którym można dzielić się krótkimi komentarzami lub informacjami. Projekt Twittera wzbudził kontrowersje, ale jego wprowadzenie jest tylko kwestią nieodległego czasu. Każda platforma społecznościowa, która chce przetrwać, musi stać się przyjazna dla tych, którzy dzięki niej chcą zarabiać.

– W tej chwili wśród platform trwa coś w rodzaju wyścigu zbrojeń, aby pozyskać twórców, a to tylko się nasili – tłumaczy Li Jin.

Wie, co mówi, bo sama jest influencerką, dzięki czemu szybko otrzymuje informacje zwrotne z rynku. Zauważyła, że fundusze inwestycyjne same zaczęły próbować podbijać internet. – Fundusze venture capitalists próbują się wyróżniać, budować swoją markę, dostarczać treści – twierdzi Li Jin. – Wiele VC jest już, nawet jeśli nie myślą o tym w ten sposób, hybrydowymi twórcami – podsumowuje.

Wielbicielka Marksa i Engelsa

Li Jin, oprócz inwestowania w projekty innych, prowadzi kursy online, narywa też podcasty. – Myślę, że przez całe życie byłam twórcą, tylko teraz to odkryłam – twierdzi Li Jin. Jeśli w dzisiejszych czasach istnieje coś takiego jak „guru interentowego biznesu”, to jest nią właśnie Li Jin. Była ona pierwszym inwestorem, który publicznie mówił o wspieraniu „gospodarki twórców”.

W 2016 r. Li Jin zaczęła pracować w firmie inwestycyjnej z Doliny Krzemowej Andreessen-Horowitz. W tamtym czasie firma była mocno skoncentrowana na inwestowaniu w rynki takie jak Airbnb (wakacyjny wynajem domków i mieszkań dla turystów) i Rappi (jedna z najszybciej rozwijających się firm w Ameryce Łacińskiej, łącząca konsumentów z kontrahentami). Swoje przemyślenia z tej pracy umieszczała na firmowym blogu. Zaczęła również myśleć o tym, jak różne systemy rynkowe mogą ewoluować, aby pomóc ludziom budować firmy w internecie.

Obserwowanie, jak twórcy zmagają się z zarabianiem na życie online, uczyniło z niej pierwszą ekspertkę nowo powstającej branży. – Czułam, że COVID będzie takim akceleratorem pracy online i ludzi, którzy chcą być przedsiębiorcami. Zdałem sobie sprawę, że mam okazję założyć zupełnie nowy fundusz, który będzie na czele ewolucji pracy i pracy w internecie – mówi. W maju 2020 r. odeszła z Andreessen Horowitz i założyła Atelier Ventures. Od tego czasu zainwestowała w startupy związane z twórcami, takie jak PearPop, który pozwala influencerom czerpać korzyści z interakcji społecznościowych, oraz wspomniany już Stir, który pomaga twórcom zarządzać ich finansami.

Jin krytykuje największe media społecznościowe takie jak YouTube, Facebook, TikTok i Snapchat, które płacą za tworzenie treści na ich platformach. Uważa, że twórcy powinni być współwłaścicielami platfrom, które dzięki nim zarabiają.

Cody Ko, komik, gwiazda YouTube, który ma ponad 5,7 milionów subskrybentów, opowiedział dziennikarzom, jak dzięki pomocy Li Jin uniknął problemów. Dwa różne startupy chciały dać mu swoje akcje. Cody Ko obawiał się, że obie oferty są konkurencyjne. Li Jin doradziła mu szczerą rozmowę z założycielami obu startupów. Skończyło się na tym, że Cody zdecydował się zostać wspólnikiem tylko w jednej z nich.

Li Jin uważa, że „gospodarka twórców” może przynieść faktyczną poprawę warunków życia tych, którzy do tej pory byli pracobiorcami. Li Jin oficjalnie przyznaje się, że idee, które stworzyli dziewiętnastowieczni „ojcowie komunizmu” Fryderyk Engels i Karol Marks, są jej bliskie.

W swoich podcastach próbuje propagować utopijną ideę, aby twórcy mieli prawa takie jak pracownicy i gwarantowaną pensję minimalną (tzw. uniwersalny dochód twórczy), który zapewniałby im pieniądze niezbędne do życia. W takim wypadku warto jednak zadać kluczowe pytanie: kto ma zapłacić za to, że ktoś chce się pobawić w bycie twórcą.

Li Jin nie uda się wywołać „wielkiej komunistycznej rewolucji twórców”. Wciąż jednak jest idealnym przykładem tego, jak fascynacja, w tym wypadku zarabianiem w internecie, może zmienić się w źródło stałego dochodu.

FMC27news