11.1 C
Warszawa
czwartek, 3 października 2024

Miliarderzy biorą media

Zakup przez Elona Muska, najbogatszego człowiek na świecie, platformy Twitter (publikacja krótkich opinii lub newsów przez dziennikarzy, polityków, biznesmenów itp.) za 44 mld dolarów (prawie 200 mld złotych!), sprawił, że ludzie zaczęli przyglądać się mediom kupowanym przez najbogatszych. 

Twitter jest medium nowej generacji, źródłem informacji nie tylko dla profesjonalistów, ale także dla działaczy społecznych. W niektórych państwach, w których nie ma niezależnych mediów, pełni rolę dostarczyciela obiektywnej informacji. Musk swój zakup tłumaczył działaniem prospołecznym. – Chcę, aby Twitter stał się platformą wolności słowa na całym świecie – przekonywał. Jednak czy na pewno jednowładztwo Muska nad Twitterem przełoży się na większą wolność słowa w tym medium? Od dłuższego czasu miliarderzy przejmują coraz większy udział w rynku współczesnych mediów. Chociaż taka firma jak Meta (dawniej Facebook) wciąż jest notowana na giełdzie, to jednak rządzi nią niepodzielnie założyciel i pierwszy szef Mark Zuckerberg. W 2013 r. Jeff Bezos nr dwa (a przez parę lat również numer 1 w światowych rankingach bogaczy kupił legendarny „Washington Post” od rodziny Grahamów. Zakup Bezosa dał gazecie „drugie życie”, potroiła ona ruch w sieci i odzyskała rentowność zaledwie w ciągu trzech lat. Jednak przede wszystkim zwiększyła siłę oddziaływania jej właściciela.

Globalny trend

Dwa lata po tym, jak Bezos kupił „Washington Post”, chińska Alibaba Group, założona przez Jacka Ma zaczęła przejmować liczącą sobie 100 lat „South China Morning Post” z Hongkongu za 226 milionów dolarów od firmy Kerry Media, prowadzonej przez malezyjską rodzinę Kuok. Oficjalnie Jack Ma chciał, dokonując zakupu, „pomóc gazecie w dokładniejszym informowaniu o Azji i Chinach w porównaniu z innymi mediami, które nie mają takiego dostępu”. Faktycznie była to część pacyfikacji coraz bardziej cenzurowanych mediów w Hongkongu po tym, jak stał się na powrót częścią Chin.

Oprócz polityki jest jeszcze biznes. Jack Ma próbował pójść drogą Bezosa i ożywić gazetę przez rozwój sieci cyfrowej.

Miliarderzy kupili także swoje „lokalne” gazety. W 2013 roku John Henry, właściciel Boston Red Sox (a także kilku innych drużyn sportowych) kupił „Boston Globe” od New York Times Company za 90 mln dolarów. Następnie, w 2018 r., przedsiębiorca z branży biotechnologicznej z Los Angeles Patrick Soon-Shiong kupił „Los Angeles Times” i inne gazety z Południowej Kalifornii od Tribune Publishing za 500 mln dolarów.

W 2017 roku Laurene Powell Jobs, wdowa po współzałożycielu Apple Steve’ie Jobsie, kupiła „The Atlantic” od National Journal Company. Cena transakcji nie jest znana. Jobs dokonała inwestycji za pośrednictwem Emerson Collective, prywatnej firmy, którą założyła, aby wspierać przedsiębiorców odpowiedzialnych społecznie i organizacje działające na rzecz ogółu.

W 2018 roku doszło do przejęcia najstarszych amerykańskich magazynów, w tym „Time”, który został kupiony przez współzałożyciela Salesforce, Marca Benioffa za 190 mln dolarów we wrześniu 2018 roku, oraz „Fortune”, który został przejęty przez tajskiego miliardera Chatchaval Jiaravanon za 150 milionów dolarów miesiąc później.

Starzy wyjadacze

Oczywiście w branży medialnej są też biznesmeni, którzy zbili na nich fortuny.

Najbardziej znanym z nich w USA jest Rupert Murdoch, z majątkiem w ok. 20 mld dolarów według „Forbesa”. Murdoch dorobił się majątku na prowadzeniu swojego News Corporation, giganta wydawniczego i medialnego, który jest właścicielem takich aktywów jak „Wall Street Journal”, telewizja Fox News czy wydawnictwo HarperCollins. Urodził się w Australii, duże pieniądze zarobił w Wielkiej Brytanii, ale wpływowym miliarderem stał się w Ameryce.

Niemiecka rodzina Springerów również dorobiła się fortuny w mediach. Rodzina ta zawdzięcza swoje bogactwo niemieckiemu konglomeratowi medialnemu Axel Springer, który jest właścicielem niemieckich tytułów takich jak „Die Welt” i „Bild”, a także globalnych marek takich jak Politico i Insider.

Najbogatszym miliarderem, który zbił fortunę na mediach, jest Michael Bloomberg, założyciel Bloomberg LP, z majątkiem szacowanym na 82 miliardów dolarów według „Forbesa”. Bloomberga rozpoczął działalność jako serwis informacji finansowych w 1982 r. W 1990 r. zaczęła dostarczać historie ze świata finansów subskrybentom Bloomberg Terminal. Teraz Bloomberg jest jednym z głównych źródeł wiadomości dla czytelników na całym świecie.

Co dają media?

Po co naprawdę bogatym ludziom media? Przecież ta branża od lat boryka się z problemami utraty klientów i jest narażona na rosnącą konkurencję. Odpowiedź jest zadziwiająco prosta: dla władzy i pieniędzy. Informacja, gdy otrzymuje się ją pierwszemu, jest warta fortunę. Co więcej, mając media, można też łatwo wprowadzać w błąd innych.

18 czerwca 1815 r. na przedmieściach Brukseli doszło do bitwy nazwanej później bitwą pod Waterloo, która na ponad pół wieku ustaliła europejski porządek. Próbujący wrócić do władzy i wpływów Napoleon przegrał z angielskimi i pruskimi wojskami. Gdy trwała bitwa, na giełdzie londyńskiej wyczekiwano informacji, kto wygra. Od tego zależał bowiem los wielu prywatnych fortun. Na wynik tego starcia czekała też jedna z najbardziej wpływowych rodzin w historii świata – Rotshildów. Gdy klęska Napoleona stała się oczywista, szpiedzy Rotshildów ruszyli z informacją do Londynu. 19 czerwca o świcie ich szpieg o nazwisku Rothworth dotarł na wybrzeże Anglii. Przywitał go tam sam Nathan Rothschild, jeden z pięciu synów (obok pięciu córek), twórcy potęgi rodu Mayera Amschela Rothschilda (1744-1812). Z informacją o wyniku bitwy (zwycięstwie Wielkiej Brytanii) pośpieszył na londyńską giełdę. Nakazał jednak sprzedawać obligacje Wielkiej Brytanii. Dla wszystkich było jasne, że Nathan wie coś, co sprawia, iż papiery te niedługo stracą na wartości. Gdy udało mu się wywołać coś na kształt paniki, to w sposób mniej rzucający się w oczy nakazał swoim ludziom skupowanie obligacji Wielkiej Brytanii. Oficjalna informacja o wyniku bitwy pod Waterloo dotarła do Londynu prawie dobę po tym, jak poznał ją Nathan Rotschild. Ten czas wykorzystał on na szerzenie fake newsa, który już bardzo bogatemu rodowi zapewnił niespotykane wręcz bogactwa i wpływy.

Przeciwnicy Elona Muska zarzucają mu właśnie, że wielokrotnie manipulował inwestorami giełdowymi przy pomocy mediów, w tym właśnie własnego profilu na Twitterze. Musk nigdy nie został uznany winnym. Coś jednak było na rzeczy, bo w sposób bezprecedensowy oddziaływał na rynek swoimi wpisami. Dopóki jednak amerykańscy nadzorcy giełdy nie udowodnią mu, że Musk czerpie z takiej manipulacji fortunę, dopóty korzysta sobie z konstytucyjnej amerykańskiej wolności słowa.

Miliarderzy posiadający własne media nie muszą nawet ich używać, aby osiągać swoje cele. To sygnał wysłany do polityków: nie ruszajcie mnie i nie próbujcie szkodzić moim interesom, mam bowiem broń, której mogę użyć. Widać to było w pojedynku Jeffa Bezosa z Trumpem. Były amerykański prezydent zarzucał Bezosowi, że ten wykorzystuje swoje wpływy medialne, aby szkodzić jego szansom na reelekcję. Zakup mediów przez najbogatszych ludzi świata świadczy o jednej rzeczy: w ten czy inny sposób posiadanie wpływu na obieg informacji daje im bogactwo. Albo ochronę tego, co już mają, albo możliwość zarabiania większych pieniędzy. Warto pamiętać, że rozwój gazet w XVIII wieku był spowodowany właśnie nadciągającą rewolucją przemysłową. A pierwsze gazety służyły rywalizującym przedsiębiorcom do szkalowania i niszczenia konkurencji. Albo też były biznesem zarabiającym na sprzedaży swoich łamów temu, kto lepiej zapłaci. Koncept niezależności i rzetelności dziennikarskiej narodził się w XX wieku i praktycznie nie przyjął się poza Europą i krajami anglosaskimi. Można więc powiedzieć, że miliarderzy jako właściciele mediów, to po prostu powrót do korzeni.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news