Parę dni temu polski złoty odrobił straty i wrócił do przedpandemicznego stanu. Dane o inflacji bazowej pokazują zaskakujący niski poziom (5,4 proc. w ujęciu rocznym, choć RPP zakłada jej wzrost w III kwartale 2024), pieniądze z KPO w wysokości 59,8 mld EUR są już zagwarantowane, mimo pojawiających się informacji o trudnościach z ich implementacją.
Powyższe wyraźnie wskazuje, że złotówka w tym roku nie powinna być narażona na duże wahnięcia i powinna utrzymywać się na poziomie 4,25 – 4,35 do EUR.
Problemem dla Polski jest nasz proeksportowy charakter wielu branż (rolniczy, meblarski, przetwórczy, motoryzacyjny), co powoduje, iż zbyt mocna złotówka staje się barierą wzrostu. Jednocześnie nasz największy odbiorca, Niemcy, notuje złe dane gospodarcze. Spadek produkcji, wysoka inflacja, koszty transformacji przemysłu z taniego rosyjskiego gazu na inne, droższe źródła energii, spadek popytu wewnętrznego, czy też wzrost kosztów życia powodują, że polskie firmy muszą szukać innych odbiorców swoich towarów – ofiarą staje się choćby przemysł meblarski, który po raz pierwszy od przemian ustrojowych zwalnia pracowników.
Sytuacja geopolityczna a waluty
Sytuacja geopolityczna i wpływ na waluty z grupy tzw. Majors (mi in. USD, EUR, CHF, GBP) jest ogromny: kto wygra wybory w USA? Czy Chiny zaatakują Taiwan? Czy premier Indii Modi wygra wybory i wprowadzi do tej największej demokracji świata rządy teokratyczne? Wojna w Ukrainie ma dwa oblicza (i wpływ na waluty): czy najbliższe miesiące pokażą pełną mobilizację zachodu i wsparcie w miliardach EUR i USD (produkcja militarna sfinansowana długiem, który będzie miał wpływ na inflację w Europie i USA) oraz kto będzie beneficjentem odbudowy Ukrainy po wojnie? Ten ogromny potencjał infrastrukturalny przełoży się na notowania Spółek budowlanych, przemysłu stalowego, fabryk okien, szkła, elektrotechniki itp. Przyczyni się również do wzrostu PKB tych krajów, które będą wynagrodzone za lojalność wobec Ukrainy w czasie wojny. Wyższe PKB przełoży się na wzmocnienie waluty danego kraju.
W tym kontekście nie można nie zadać sobie pytania, czy to jest czas, by Polacy rozpoczęli starania o wejście do strefy EURO. Oprócz zmiany w konstytucji, wypełnienia kryteriów konwergencji i wielu innych elementów, Polska zdaje się być dziś dalej od przyjęcia EUR niż jeszcze kilka lat temu, w czym nie pomogły pandemia ani klimat polityczny. Jednocześnie sama deklaracja o rozpoczęciu akcesji przyczyniłaby się do wzmocnienia złotówki względem innych walut, a w długiej perspektywie, po ustaleniu kursu PLN/EUR przez Radę UE, ustabilizowania inflacji.