1.5 C
Warszawa
sobota, 23 listopada 2024

Szkodliwa umowa

Wykorzystując zamieszanie wokół zaostrzenia przepisów zakazujących aborcji PiS przyjął ustawę pozwalającą ratyfikować umowę CETA.

Zwycięstwo wyborcze partii Jarosława Kaczyńskiego w wyborach w 2015 roku było możliwe przede wszystkim dlatego, że PiS bardzo walczył o swoją reputację jako partii, która nie ucieka się, tak jak PO, do małych i dużych kłamstw oraz konsekwentnie realizuje swoją politykę służącą Polakom. Ta stałość w poglądach i konsekwencja w działaniu były w III RP czymś na tyle deficytowym, że Prawo i Sprawiedliwość uzyskało najlepszy od lat wynik wyborczy, zapewniający samodzielne rządy. Wydaje się jednak, że wydarzenia z ostatnich tygodni mocno nadwyrężyły reputację partii, która po raz pierwszy tak wyraźnie zaczęła ukazywać swoje mniej znane oblicze.

Wielu konserwatywnych obyczajowo wyborców PiS zawiodło się na odrzuceniu odważnego projektu zakazującego aborcji autorstwa Instytutu Ordo Iuris, lecz poczucie zawodu mogło być jeszcze większe, gdy niepostrzeżenie Sejm przyjął uchwałę przewidującą, że umowa CETA będzie ratyfikowana większością 2/3 głosów. Z punktu widzenia realizacji partyjnego interesu Jarosław Kaczyński rozegrał bez wątpienia udaną partię, lecz wystawił na szwank reputację, którą buduje się latami, lecz stracić można błyskawicznie.

Agitacja w niemieckich mediach

Tuż po przegłosowaniu przez PiS i PO wspomnianej ustawy w mediach należących do niemieckich wydawców (przede wszystkim gazetach regionalnych), można było zaobserwować prawdziwy wysyp artykułów przekonujących czytelników do korzyści płynących z umowy CETA. Artykuły te przybierały najczęściej formę biuletynów informacyjnych typowych dla unijnych publikacji. Swoje poparcie dla umowy wyrażali w niej liczni eksperci, co skłania do wyrażenia wniosku, że cała akcja była starannie zaplanowana i miała charakter bardziej propagandowy niż informacyjny.

Media wydawane w Polsce przez niemieckich właścicieli są zazwyczaj niezwykle krytyczne wobec rządów PiS, lecz w przypadku CETA zajęły wspólne stanowisko. W opinii komentatorów m.in. „Newsweeka” czy też najważniejszych gazet regionalnych (m.in. „Głosu Wielkopolskiego”, „Dziennika Zachodniego” czy też „Gazety Pomorskiej”) PiS robi na ogół wszystko źle i niewłaściwie, stanowiąc drugie wcielenie Władimira Putina, lecz fakt podpisania wspomnianej ustawy został przyjęty z zadowoleniem i bez jakiejkolwiek większej krytyki.

PiS stał się nieoczekiwanym sojusznikiem niemieckich interesów w wyniku skomplikowanego układu, który ma mu docelowo zapewnić swobodne rządy w Polsce. Przyjmując CETA, PiS liczy bez wątpienia na to, że zachodnie mocarstwa dadzą mu wreszcie wolną rękę w politycznych rozgrywkach nad Wisłą.

Siostra TTIP i NAFTA


Kompleksowa Umowa Gospodarczo-Handlowa jest przygotowywana co najmniej od 2008 roku, a jej zadaniem jest stworzenie wielkiego obszaru wolnego handlu, który w połą
czeniu z NAFTĄ (Północnoamerykańskim Układem Wolnego Handlu) oraz TTIP (Transatlantic Trade and Investment Partnership) ma objąć Unię Europejską, Stany Zjednoczone, Kanadę oraz Meksyk. Wobec rosnącej wciąż pozycji państw BRICS, które dążą do obalenia dominacji Zachodu w świecie handlu i finansów Stany Zjednoczone wraz z Niemcami i pozostałymi krajami Unii Europejskiej budują wspólny gospodarczy front, który ma za zadanie stawić im skuteczny opór.

W porozumieniach takich jak NAFTA, TTIP czy też CETA nie chodzi jednak w żadnym wypadku o zabezpieczenie wspólnych interesów wszystkich sygnatariuszy porozumienia. Ich najważniejszym celem jest wzmocnienie pozycji mocarstw, które pragną sobie zapewnić łatwiejszy zbyt towarów i usług, a przez to wzmocnić znaczenie własnych walut. Mając przewagę technologiczną i kapitałową, dotowane przez silne państwa, korporacje najczęściej wykorzystują umowy o swobodnym dostępie do zagranicznych rynków do ekspansji kosztem innych, lokalnych podmiotów, które są bezradne wobec nowej sytuacji. W taki właśnie sposób NAFTA doprowadziła Meksyk do poważnego kryzysu w 1994-1995, a przystąpienie Polski do „strefy wolnego handlu” Unii Europejskiej w 2004 roku doprowadziło do masowego exodusu Polaków za granicę oraz wielkiej ekspansji obcego (głównie niemieckiego) kapitału kosztem rodzimych przedsiębiorców. Niepożądane efekty unii handlowej z krajami Unii Europejskiej odczuwamy nieustannie, chociażby poprzez skutki Planu Junckera, który zasilając miliardowymi, bezzwrotnymi pożyczkami niemieckie i francuskie firmy tworzy ogromne dysproporcje na rynku oraz narusza zasady uczciwej konkurencji.
W zamieszaniu wokół CETA najbardziej uderza to, jak bardzo dezinformowana jest opinia publiczna w Polsce. Biorąc pod uwagę protesty przeciwko dopuszczeniu do polskiego rynku żywności modyfikowanej genetycznie (tzw. GMO) wiele osób, a nawet polityków, wydaje się przekonanych, iż najbardziej negatywną konsekwencją ratyfikacji umowy CETA będzie zalanie polskich sklepów tanią, lecz niezdrową żywnością. Rzecz jasna, problem ten nie może być bagatelizowany, ale nie stanowi on sedna kontrowersyjnego porozumienia.

W rzeczywistości zaś największe zagrożenia związane z Kompleksową Umową Gospodarczo-Handlową polegają na postępującej erozji kompetencji władz w Warszawie na rzecz struktur międzynarodowych. Prawo i Sprawiedliwość nie potrafi zająć w tym obszarze żadnego klarownego stanowiska, z jednej strony oburzając się, gdy Parlament Europejski i Komisja Europejska mieszają się do wewnętrznych spraw Polski (Trybunał Konstytucyjny), z drugiej zaś aktywnie wspierając inicjatywy mające na celu rozmycie polskiej suwerenności na rzecz międzynarodowych struktur i umów. Partia Kaczyńskiego nie potrafi się wciąż zdecydować, czy zamierza stać na straży niezależności polskiego państwa, czy też opowiada się za przekazaniem jak największych kompetencji w obce ręce. Poparcie dla CETA stanowi bez wątpienia krok w drugim ze wskazanych kierunków.

W ostatnich tygodniach można odnieść wrażenie, że PiS coraz bardziej gubi się w swojej polityce kompromisów, których skutkiem okazuje się postępująca utrata wiarygodności wśród społeczeństwa oraz realnej władzy polskich władz. Unijni i amerykańscy politycy w ostatnim czasie wyraźnie przestali nękać Polskę w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, co być może udało się osiągnąć w zamian za poparcie dla CETA. Jednocześnie wiceministrem spraw zagranicznych odpowiedzialnym za kontakty ze Stanami Zjednoczonymi został obywatel USA, Robert Grey, co stawia Polskę w rzędzie z innymi amerykańskimi protektoratami. Warto zauważyć, że Grey nie jest przypadkowym człowiekiem, lecz jest starannie przygotowanym do odgrywania tej roli politykiem wykształconym na Wschodnim Wybrzeżu.

Coraz bardziej proamerykański kurs Prawa i Sprawiedliwości potwierdza także decyzja Antoniego Macierewicza, który zerwał rozmowy z Francją dotyczące zakupu helikopterów Caracal za ponad 13 mld zł. Zarezerwowane w budżecie na ten cel pieniądze mają zostać najprawdopodobniej wykorzystane na zakup śmigłowców Black Hawk z należących do Amerykanów zakładów PZL Mielec.

Wiele wskazuje na to, że partia Kaczyńskiego dążąc do uzyskania wolnej ręki w rozgrywaniu polityki na poziomie krajowym, jednocześnie zagubiła się w ocenie postępującej utraty podmiotowości na arenie międzynarodowej. Perspektywa spokojnych rządów bez konieczności spowiadania się ze sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego czy też aborcji okazuje się dla PiS-u cenniejsza niż perspektywa prowadzenia podmiotowej polityki międzynarodowej. Zatrudniając amerykańskiego polityka w charakterze wiceministra spraw zagranicznych czy też posłusznie ratyfikując korzystną dla Waszyngtonu i Berlina umowę CETA partia dążąca do „dobrej zmiany” coraz bardziej ujawnia swoje prawdziwe oblicze, w ramach którego „suwerenność” okazuje się czasami ledwie frazesem.

W takiej sytuacji należy mieć tylko nadzieję, że być może niezwykle czuła na sondaże wyborcze partia Kaczyńskiego ostatecznie wycofa się z ratyfikacji umowy CETA lub też doprowadzi do wynegocjowania choćby nieco lepszych warunków. W podobny sposób prace nad umową TTIP utkwiły chwilowo w martwym punkcie, przede wszystkim wobec braku jednoznacznej zgody europejskich mocarstw.

Wobec politycznych zobowiązań i targów dobitych przez PiS wydaje się jednak, że Kompleksowa Umowa Gospodarczo-Handlowa wcześniej czy później wejdzie w życie. Partia Kaczyńskiego konsekwentnie potwierdza, że niezależność Polski to dla niej jedynie element walki o władzę w Warszawie, gdyż w głębi serca jest formacją, która chętnie pozbawia Polskę atrybutów niezależności. Zgoda na CETA wpisuje się więc w tradycję, którą zapoczątkował Lech Kaczyński, ratyfikując w 2008 roku traktat lizboński.

FMC27news