Ryszard Petru bije rekordy w zakresie liczby zakładanych partii. Strategia nieustannej zmiany szyldów przyjmuje jednak coraz bardziej kabaretowe oblicze.
Przygoda Petru z wielką polityką zaczęła się wiosną 2015 roku, kiedy ogłoszono powstanie nowej formacji o nazwie Nowoczesna. Lewicowe media błyskawicznie okrzyknęły go „polskim JFK”, a zmasowana kampania medialna zapewniła wyborczy sukces w postaci 28 posłów wprowadzonych do Sejmu. Przez moment wydawało się nawet, że Nowoczesna zdetronizuje Platformę Obywatelską i stanie się najważniejszym ugrupowaniem opozycji. Długotrwała ekspozycja medialna jej lidera obnażyła jednak wszystkie jego wady, przyczyniając się do nieustannych wizerunkowych wpadek.
Wybory parlamentarne w 2015 roku stanowiły najprawdopodobniej szczyt politycznych możliwości Ryszarda Petru, ponieważ od tamtego czasu jego kariera znajduje się na równi pochyłej. Pierwszą wielką porażką była przegrana z Katarzyną Lubnauer w wyborach na przewodniczącego partii w listopadzie ubiegłego roku. Nie mogąc pogodzić się z odrzuceniem przez własne środowisko, Petru opuścił Nowoczesną i od tego czasu co kilka miesięcy ogłasza powstanie zupełnie nowej formacji. Na początku 2018 roku przedstawił wyborcom stowarzyszenie „Plan Petru”, którego żywot zakończył się niemal w dniu jego prezentacji. Wiosną ogłosił w Sejmie zawiązanie koła poselskiego „Liberalno- społeczni”, a najnowszym projektem jest świeżo utworzona partia Teraz! Jak łatwo policzyć, to już trzecia inicjatywa Ryszarda Petru o charakterze nowej formacji politycznej w ciągu ostatnich czterech lat. Politykowi z Wrocławia dość trudno przychodzi zrozumienie, że tak częste zmiany w zasadzie nigdy nie znajdowały uznania u wyborców.
Efekt Macrona
„Wejście smoka” do wielkiej polityki jest bez wątpienia możliwe, o czym świadczy, chociażby przypadek prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Pełniąc wcześniej funkcję ministra gospodarki, przemysłu i cyfryzacji założył tuż przed wyborami nowe ugrupowanie „En Marche”, błyskawicznie zyskał spore poparcie i w efekcie został rezydentem Pałacu Elizejskiego. Ryszardowi Petru marzy się zapewne podobna kariera; tym bardziej, że tak jak Macron był wcześniej przez lata związany z sektorem bankowym i jest w podobnym do niego wieku.
Rzeczywistość jest jednak dla niego brutalna, a wyborcy są już zwyczajnie znużeni ciągłymi zmianami wprowadzanymi przez Petru, który na dodatek nie potrafił nawet utrzymać przywództwa we własnej partii. Coraz bardziej poirytowani ciągłymi zmianami i nieudolnością Petru są także jego dotychczasowi stronnicy, jak choćby Leszek Balcerowicz, który wprowadzał go do polityki i świata biznesu. W jednym z wywiadów dla tygodnika „Wprost” były wicepremier i minister finansów powiedział, że „Petru to szkodnik”, „jest niedojrzały politycznie”, a „egocentryzm przesłania mu rozum”. Słowa Balcerowicza dość dobrze oddają klimat zniecierpliwienia i irytacji osobą założyciela Nowoczesnej, który w brawurowy sposób zaprzepaścił dogodną szansę na wielką przebudowę polskiej sceny politycznej. Po ośmiu latach koalicji PO- PSL i odejściu Donald Tuska do Brukseli, w obozie postkomunistycznym istniała wielka potrzeba wymiany kadr i postawienia na nowe twarze. Petru otrzymał ogromne wsparcie ze strony wpływowych mediów oraz biznesu, lecz zdecydowanie nie udźwignął ciężaru tak wielkiej odpowiedzialności.
Najbardziej wymownym przykładem jego braku kompetencji była słynna wycieczka z Joanną Schmidt na Maderę, którą odbył w gorącym okresie protestów opozycji w Sejmie. Nowy projekt polityczny Ryszarda Petru wzbudził także relatywnie niewielkie zainteresowanie w sprzyjających mu mediach. Odnotowano wprawdzie fakt powołania nowej partii, lecz w przeciwieństwie do poprzednich projektów partia Teraz! nie potrafiła skupić na sobie wystarczająco dużo uwagi, aby móc liczyć na realny sukces. Pojawiły się za to głosy byłych współpracowników Petru z Nowoczesnej (m.in. rzeczniczki partii Pauliny Hennig-Kloski), którzy wyrazili wątpliwości co do potrzeby tworzenia kolejnego ugrupowania. Wobec ostatnich problemów Nowoczesnej powołanie Teraz! może się zresztą okazać zabójcze. Pierwsza partia Ryszarda Petru przeżywała wielki kryzys wiosną tego roku, kiedy wraz z założycielem opuściło ją wielu działaczy. Tamten kryzys udało się zażegnać, lecz zaledwie kilka dni temu praktycznie rozpadły się struktury partii na Podkarpaciu. Fatalnie zarządzana przez Katarzynę Lubnauer Nowoczesna może wkrótce stracić kolejnych aktywistów, z których część spróbuje swoich sił w partii Teraz! Taki scenariusz oznaczać może jednak powolną śmierć obu partii, gdyż Nowoczesna słabnie z sondażu na sondaż, a Ryszard Petru przestał być dla wyborców poważnym politykiem.
Palikot, Petru, Biedroń
Opozycja sonduje zresztą coraz bardziej możliwość postawienia wszystkich sił w przyszłorocznych wyborach na Roberta Biedronia, który może na trwałe usunąć Ryszarda Petru do politycznego niebytu. Przed pojawieniem się Petru rolę lewicowej alternatywny dla PO, głoszącej bardziej radykalne antyklerykalne i lewicowo-liberalne hasła pełnił Ruch Palikota. Jego kilkuletnia kariera w wielkiej polityce nie przyniosła zamierzonych rezultatów i pokazała, że wyborcy cenią wciąż bardziej centrowe ugrupowania. Ryszard Petru przejął rolę Palikota, rezygnując z batalii o świeckie państwo na rzecz budowania wizerunku technokraty i eksperta od gospodarki. Ostatnie lata pokazały jednak, że radzi sobie w tej roli wyjątkowo źle i nie jest wiarygodny. Niewykluczone więc, że w przyszłym roku opozycja postawi w wyborach właśnie na Biedronia, który na swoją wielką szansę czeka już od wielu lat.
Otwartą kwestią pozostaje jedynie to, czy Ryszard Petru sam dostrzeże kiedyś, że jego czas w wielkiej polityce dobiega powoli końca. Janusz Palikot odchodził z polityki bez większych pretensji, czego nie można powiedzieć o Petru, który nieustannie zakłada nowe partie, wierząc, że prawdziwy sukces dopiero przed nim. Na dodatek trudno oprzeć się wrażeniu, że to nie ostatnie przedsięwzięcie założyciela Nowoczesnej, który wyjątkowo źle radzi sobie z rolą szefa partii. Większość byłych współpracowników, którzy odchodzili z jego partii, podkreślała zawsze to, że Petru nie potrafi współpracować. Na dodatek główna współpracowniczka Petru, Joanna Scheuring-Wielgus to osoba impulsywna, z którą w dłuższej perspektywie trudno będzie wypracować wspólne stanowisko.
Ryszard Petru zabrnął niewątpliwie w ślepą uliczkę. W jego pierwotnych planach był szybki marsz po władzę, który miał się dokonać dzięki sprawnie skonstruowanemu PR. Jako człowiek, który przez lata działał w biznesie i bankowości, zapewne przecenił znaczenie samej strategii „opakowania” swojego politycznego projektu. Przedsięwzięcie o nazwie „ Nowoczesna” było dobrze zaplanowane pod kątem marketingowym i wizerunkowym, ale jego faktyczna polityczna treść oraz wykonanie okazały się fatalne, by nie powiedzieć kabaretowe (m.in. liczne wpadki językowe posłanek Lubanuer, Gasiuk-Pihowicz czy też Scheuring-Wielgus). Ryszard Petru nie wyciągnął z tego żadnych wniosków, opierając wciąż swoją strategię na odpowiednim marketingu. Pod tym względem partia Teraz! jest na pewno dobrze przygotowana (dobra nazwa, ciekawe logo), ale jak zwykle ma kiepskiego wykonawcę. Na jej wejście do Sejmu na dzisiaj raczej nie ma co liczyć.