1.6 C
Warszawa
sobota, 23 listopada 2024

Grzeszni z Brukseli

Korupcja i pranie pieniędzy

Kandydat na unijnego komisarza sprawiedliwości jest oskarżany o korupcję i pranie pieniędzy w Kongu. To jednak nie jedyny taki przypadek w drużynie Ursuli von der Leyen.

Nowa przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zaprezentowała swoich kandydatów na komisarzy. Skład „drużyny” von der Leyen wzbudził olbrzymie kontrowersje. Kandydat na komisarza ds. sprawiedliwości Didier Reynders, nazywany w mediach „nowym Fransem Timmermansem” jest oskarżany o korupcję i pranie pieniędzy w Kongu. Belgijska prokuratura przyznała, że postępowanie jest na wstępnym etapie. Problemy z śledczymi mają również np. była minister obrony Francji, a obecnie kandydatka na komisarza ds. wspólnego rynku czy kandydatka na komisarza transportu, a nawet sama von der Leyen. Czy kandydaci von der Leyen przejdą weryfikację?

Raport od agenta
Didier Reynders, który ma objąć funkcję komisarza ds. sprawiedliwości, od 2011 roku kierował belgijskim resortem spraw zagranicznych. Sprawował też funkcje m.in. wicepremiera, ministra obrony i ministra finansów. We wrześniu belgijskie dzienniki „L’Echo” i „De Tijd” ujawniły, że były funkcjonariusz tamtejszych służb bezpieczeństwa złożył obciążające Reyndersa zeznania. W protokołach z kwietnia br. funkcjonariusz oskarża Reyndersa o branie łapówek za załatwianie rządowych kontraktów i pranie pieniędzy.
– Nieprawidłowości miały dotyczyć m.in. budowy ambasady w Kinszasie. Pranie pieniędzy miało z kolei polegać na sprzedawaniu tanich dzieł sztuki po zawyżonych cenach. Płatności miały być przyjmowane od handlarzy bronią i kandydata na prezydenta Demokratycznej Republiki Konga – wyjaśnia red. Magdalena Cedro z „Gazety Prawnej”, która opisała skandal belgijskiego kandydata na komisarza. Po publikacji „L’Echo” i „De Tijd” belgijska prokuratura potwierdziła, że takie zeznania zostały złożone, a policja szuka dowodów na potwierdzenie zeznań agenta. Sam Didier Reynders zaprzeczał, by wiedział o sprawie i zeznaniach agenta. Później, jego rzecznik, John Hendrickx oskarżył funkcjonariusza o działania mające na celu oczernienie polityka. Co ciekawe, w obronie Reyndersa stanął były szef dyplomacji Holandii Frans Timmermans. O ile Reyndersowi udało się uniknąć odpowiedzi na pytania dziennikarzy, to zapewne usłyszy je ponownie pod koniec września, gdy zadadzą mu je europosłowie w trakcie wysłuchania kandydatów na komisarzy.

Palące akcje
Problemy ma też kandydatka na komisarza do spraw spójności i reform Unii Europejskiej Elisa Ferreira. To portugalska doktor ekonomii, która w przeszłości pełniła m.in. stanowiska minister środowiska, a w latach 1999–2002 kierowała resortem planowania. Były to rządy portugalskiej Partii Socjalistycznej. Od 2004 do 2016 roku była europosłanką. W Parlamencie Europejskim pełniła funkcję rzecznik europejskich socjalistów. Portugalka musi teraz tłumaczyć się z posiadanych akcji koncernu handlowego oraz konfliktu interesów w związku z funkcją sprawowaną przez męża. Jej problemy nagłośniły portugalskie media. Jak się okazuje, Ferreira posiada 15 tysięcy akcji koncernu handlowego Sonae, których wartość szacowana jest na 13,8 tysiąca euro. Co więcej, Portuglaka w przeszłości była wpisana na listę lobbystów w Unii Europejskiej, a koncern, którego akcje posiada, otrzymywał środki z funduszy unijnych. Z kolei mąż Ferreiry szefuje odpowiedzialnej za wdrażanie pomocy unijnej portugalskiej Komisji Koordynacji Rozwoju Regionu Północnego (wcześniej instytucją tą kierowała sama Ferreira). Portugalska polityk zobowiązała się podczas przesłuchania w Strasburgu do sprzedania wszystkich akcji Sonae.

Kasa na działaczy
Francuzka Sylvie Goulard ma zostać komisarzem odpowiedzialnym za wspólny rynek. Po wygranych wyborach prezydenckich we Francji Emmanuel Macron mianował ją ministrem obrony. Ze stanowiska zrezygnowała już w 2017 roku. Powodem była afera z nieuczciwym wydatkowaniem pieniędzy na asystentów. Pieniądze, które powinny trafiać do asystentów eurodeputowanych, miały być wykorzystywane do opłacania etatów działaczy partyjnych. Co ciekawe, Goulard miała zwrócić do Europarlamentu 45 tys. euro i wewnętrzne śledztwo ucichło. Jednak tego samego dnia, gdy von der Leyen podała informację, że to właśnie Goulard ma zostać nowym komisarzem, Francuzka była przesłuchiwana przez francuską policję.

Wyspa na sprzedaż
Problemy nie ominęły też kandydatki na nową komisarz transportu Rovany Plumb. Plumb to była minister Rumunii ds. funduszy europejskich. Jak informował portal Politico, była minister w 2017 roku stała się bohaterką afery korupcyjnej. Rumuńska polityk Partii Socjaldemokratycznej została oskarżona o to, że pomogła w nielegalnej transakcji zakupu wyspy na Dunaju. Beneficjentem miał być lider jej formacji politycznej. Rumuńskie służby chciały zbadać jej działania, ale zgody na to nie wyraził rumuński parlament i sprawa została zamknięta.

Ryba psuje się od głowy
Niemałe kontrowersje wywołało zatwierdzenie kandydatury Josepa Borrella na wysokiego przedstawiciela Komisji Europejskiej ds. zagranicznych. Były szef dyplomacji Hiszpanii musiał bowiem niedawno zapłacić 30 tys. euro kary. Czym zawinił Borrell? Jak się okazało, były minister miał wykorzystywać informacje poufne spółki Abengoa tuż przed jej bankructwem. Co jednak najbardziej zaskakujące to fakt, że sama Ursula von der Leyen ma problemy z jej krajowymi służbami. Niemka niedługo ma stanąć przed parlamentarną komisją w Bundestagu. Będzie musiała wytłumaczyć się z zawieranych przez niemiecką armię kontraktów, w czasie, gdy sprawowała funkcję minister obrony. O aferze von der Leyen zrobiło się głośno w sierpniu, ale niemieckie służby miały ją badać już od pół roku. Jak się okazało, w czasie gdy von der Leyen kierowała niemieckim resortem obrony, do prywatnych firm doradczych i PR płynęły wielomilionowe kontrakty. Co najważniejsze, takie przypadki odkryto również w tym roku, a prywatne firmy dostawały zlecenia bez przetargów.
– Resort, którym von der Leyen kierowała w latach 2013–19, zawierał wielomilionowe kontrakty, nie organizując na nie przetargów. Tylko w pierwszych sześciu miesiącach tego roku ministerstwo zleciło firmom doradczym prace warte 154 mln euro – to więcej, niż zapłacił za takie usługi jakikolwiek inny resort w rządzie Angeli Merkel (pozostałe 14 ministerstw podpisało umowy łącznie na 178 mln euro) – precyzowała „Gazeta Wyborcza”.

O problemach Niemki alarmowali też polscy politycy.
– Wielu zauważyło, że von der Leyen przyszła na unijne stanowisko z niemieckiego ministerstwa obrony, którym kierowała. Cieniem na jej kandydaturze kładzie się sprawa nazywana „aferą w niemieckim MON”. Dotyczy ona wielomilionowych kontraktów zawieranych bez przetargów za rządów von der Leyen. Śledztwa nadal się toczą. Trzeba jednak zauważyć, że to nie pierwszy przewodniczący KE, któremu na początku urzędowania stawiane są takiej wagi zarzuty. Z podobnymi zmagali się jej poprzednicy. Jean-Claude Juncker – tzw. afera podatkowa i José Manuel Durao Barroso – wczasy na luksusowym jachcie greckiego miliardera. Słowem: zmiany kandydatów, a problemy się nie zmieniają – zauważył były już europoseł, prof. Mirosław Piotrowski.

FMC27news