-0.1 C
Warszawa
piątek, 22 listopada 2024

Człowiek, który podpalił świat

W jaki sposób zasłużona instytucja, jaką jest Światowa Organizacja Zdrowia, stała się bezwolnym instrumentem w rękach Chin?

Jeśli pandemia koronawirusa, która obecnie pustoszy cały świat, będzie miała twarz jednego winnego, to bez wątpienia będzie nim szef Światowej Organizacji Zdrwowia (WTO) Tedros Adhonam Ghebreyesus. Ten urodzony w 1965 r. etiopski polityk i biolog, dołożył wszelkich starań, by WTO stała się organizacją zabiegającą nie o powszechne zdrowie, ale przede wszystkim o polityczny interes Chin. I to bez względu na globalne konsekwencje takich działań. W ten sposób zasłużona organizacja, jaką jest WTO, została pacynką ręcznie sterowaną przez Pekin.

Tajwan? Nie ma takiego państwa
Oskarżenia, jakie coraz powszechniej wysuwane są wobec WTO i Ghebreyesusa, znajdują coraz więcej dowodów. Już 31 pierwszego grudnia władze Tajwanu poinformowały WTO, że istnieje możliwość przenoszenia się wirusa z człowieka na człowieka. Ostrzeżenie zostało jednak zlekceważone. Organizacja nie uznaje po prostu tajwańskiej państwowości. Porozumienie, jakie WHO zawarła z Chinami w 2005 r., zakłada bowiem, że wszystkie kontakty z wyspiarską Republiką Chińską muszą znaleźć aprobatę w Pekinie. Sposób, w jaki WHO potraktowała wieści spływające z Tajpei, spowodowały wybuch epidemii na globalną skalę. Zlekceważono działania kraju, który potrafił doprowadzić do nierozprzestrzeniania się wirusa. Zobaczmy; na mającej 24 miliony mieszkańców, gęsto zaludnionej wyspie zanotowano (stan na 27.04) 429 zachorowań i 6 (sic!) przypadków śmiertelnych!

14 stycznia, kiedy pojawiła się oficjalna informacja z Wuhan, że wirus może się jednak przenosić między ludźmi, WHO zapewniało w swoim komunikacie „że nie ma dowodów przenikania koronawirusa z człowieka na człowieka”. Kilkanaście dni później, na spotkaniu z prezydentem Xi Jinpingiem, Ghebreyesus chwalił chiński rząd za „terminowe i skuteczne środki w walce z epidemią”. To wszystko działo się 28 stycznia, na kilka dni przed wybuchem ogólnoświatowej katastrofy. Na tym etiopski biolog nie poprzestał. Kiedy jasne już było, że koronawirus wydostał się z Chin i zaczyna siać spustoszenie na całym świecie, 22 kraje, w tym Stany Zjednoczone zakazały lotów z i do Chin, Ghebreyesus gwałtownie zaprotestował. – Takie ograniczenia mogą spowodować jedynie wzrost strachu – mówił szef WHO, dodając, że nadal wierzy w zdolność Chin do opanowania epidemii. Miarą zaufania, jaką jeszcze wtedy cieszyła się WHO, może być wstępniak dziennika „The New York Times” z 5 lutego. – Światowa Organizacja Zdrowia wyraźnie nie zaleciła, aby jakiekolwiek ograniczenia w handlu lub podróżowaniu były konieczne… Anulowanie lotów, rejsów i zablokowanie granic, jeśli nie jest to zalecane przez agencje międzynarodowe, będzie nie tylko aktem samookaleczenia gospodarczego, ale także zmarnowaną okazją – pisali dziennikarze o wprowadzonych właśnie przez Trumpa obostrzeniach.

Konsekwencje działań szefa WHO są wiec opłakane. Można wprost powiedzieć, że kraje, takie jak Tajwan, które zdecydowały się na własne, aktywne działania przeciwko chorobie, przechodzą epidemię względnie małym kosztem. Te zaś – jak Włochy – które zdecydowały się zaufać WHO, przeżywają katastrofę.

Człowiek polityki
Myliłby się ten, kto by sądził, że Ghebreyesus jest po prostu naukowcem (bo nie jest wszak lekarzem), zaplątanym w wir wielkiej polityki, w którym po prostu się pogubił. Jest całkowicie inaczej. W latach 2005–2012 Ghebreyesus był ministrem zdrowia Etiopii, jako człowiek premiera Melesa Zenawiego. Sprawując swoje stanowisko, umiał nawiązać doskonałe osobiste relacje zarówno z byłym prezydentem Stanów Zjednoczonych Billem Clintonem i jego Clinton Foundation, jak i inną znaczącą instytucją, jaką jest Bill and Melinda Gates Foundation. Kontakty te zaowocowały w przyszłości, kiedy starał się o objęcie funkcji dyrektora generalnego WHO. Do dziś zresztą fundacja Gatesów jest jednym z najważniejszych płatników na rzecz WHO, zaraz za rządem USA. Co powoduje obecnie kolejne, trudne dla Ghebreyesusa pytania. Warto także pamiętać, że Etiopia pod rządami Zenawiego miała bardzo bliskie kontakty z Chinami, bywała wprost określana mianem „małych Chin” Afryki.

W walce o to stanowisko szefa WHO Ghebreyesus w 2017 r. pokazał, że tak naprawdę jest świetnym politykiem. Swojego konkurenta, brytyjskiego lekarza Davida Nabarro oskarżał o rasizm. Popierany przez Unię Afrykańską Ghebreyesus obwiniał przeciwników swojej kandydatury o „typowo kolonialny sposób myślenia”. Te argumenty trafiały do przekonania władzom państw rozwijających się, które zdecydowały się go poprzeć. Szalę zwycięstwa przechyliło jednak poparcie Chin, uważających Nabarro za człowieka niebezpiecznego, posiadającego podejrzane relacje z Tajwanem.

Po kartę rasową Ghebreyesus sięgnął także w ostatnich dniach, odrzucając coraz powszechniejsze oskarżenia pod swoim adresem. Jak zapewnił 8 kwietnia w jednym z wywiadów, nie przejmuje się osobistymi atakami. Nie może jednak milczeć, kiedy wraz z nim obrażana jest czarna społeczność, cała Afryka. Ciekawe jednak jest to, że kiedy media światowe obiegły informacje o prześladowaniach, jakim władze chińskie poddają afrykańską diasporę, Ghebreyesus milczy jak zaklęty. A sprawa jest bardzo poważna.

W Kantonie, gdzie znajduje się najliczniejsza społeczność afrykańska w Chinach, czarnoskórym mieszkańcom grożono cofnięciem wizy, aresztowaniami, zatrzymaniem i deportacją. Lokalna policja nakazała barom i restauracjom „nie obsługiwać klientów, którzy wydają się pochodzić z Afryki”, miejscowi urzędnicy zaś zmusili osoby wyglądające na Afrykanów do poddania się testom na obecność wirusów i 14 dni ścisłej kwarantanny na własny koszt. W Guangzhou prowincji Guangdong, pochodzący z Afryki byli siłą usuwani z centrów handlowych, odbierano im paszporty, przemocą zmuszano do przeprowadzania testów na obecność rozmaitych wirusów, wreszcie usunięto z hoteli w środku nocy. W reakcji na te incydenty, ambasadorowie państw afrykańskich akredytowani w Pekinie wnieśli do tamtejszych władz skargę na coraz większą dyskryminację Afrykanów w Państwie Środka. Amerykański Departament Stanu zalecił zaś Afroamerykanom „unikanie obszaru Kantonu aż do odwołania”.

Winy kozła ofiarnego
Faktem jest, że Ghebreyesus może stać się teraz wygodnym kozłem ofiarnym dla wielu rządów, które będą musiały wskazać odpowiedzialnego za katastrofę spowodowaną przez koronawirusa. Jednak jego przykład pokazuje, w jaki sposób międzynarodowe instytucje w sposób niezauważalny stały się narzędziem w rękach polityków i wielkiego biznesu. Działająca od 1948 r. WHO zrobiła wiele dobrych rzeczy, teraz jednak stała się po prostu bezwolnym narzędziem w rękach autokratycznego reżimu w Pekinie. To, że straciła swój autorytet, można w sumie uznać za błahostkę. Jednak fakt, że jest odpowiedzialna za światową katastrofę, stawia przed politykami olbrzymi problem, który będą musieli rozwiązać. Decyzja prezydenta Donalda Trumpa tymczasowym wstrzymaniu finansowania Światowej Organizacji Zdrowia to dopiero początek długiej drogi.

Opr. tp

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news