Były kanclerz Niemiec pozywa „Bild” za słowa Aleksieja Nawalnego, który nazwał go „chłopcem na posyłki Putina”. Doprawdy dziwi, że Schröderowi zabrakło odwagi, aby za to samo pozwać Angelę Merkel, ministra spraw zagranicznych Ukrainy i dyrektora niemieckiego kontrwywiadu. W każdym razie były kanclerz zasługuje na miano króla pożytecznych idiotów Kremla.
Oberidiota
Sylwetki Aleksieja Nawalnego przedstawiać nie trzeba, w ostatnim czasie było o nim głośno. Jest ofiarą kremlowskich egzekutorów, którzy stoją za aktem państwowego terroryzmu. Nawalny okazał się, licząc na palcach, trzecią po bułgarskim handlarzu broni Emilianie Gebrewie i byłym oficerze wywiadu Siergieju Skripalu ofiarą trucizny o nazwie nowiczok. O ile jednak w poprzednich zamachach media wskazywały na winę rosyjskich służb specjalnych, o tyle cudem uratowany opozycjonista w wywiadach, m.in. dla BBC i „Der Spiegla”, oskarżył o zamach Putina. – Po pierwsze świadczy o tym użycie bojowego środka paraliżującego, którym dysponują tylko trzy organizacje: FSB, SWR (wywiad cywilny) i GRU – powiedział Nawalny. Dodał, że „ich szefowie nie mogą zadecydować o wykonaniu egzekucji samodzielnie. Potrzebują do tego osobistego rozkazu Władimira Putina”.
Dlatego w rozmowie z „Bildem” ofiara kremlowskiego zamachu nazwała rosyjskiego prezydenta „maniakiem napawającym się świadomością, że ma na usługach batalion płatnych morderców ze służb specjalnych”.
Odnosząc się do kwestii odpowiedzialności, Nawalny obiecał Putinowi „osobiste rozliczenie z próby otrucia”. Wskazał zarazem na konieczność światowej reakcji. Nie tylko słowami potępienia, ale konkretnymi sankcjami.
Zaproponował również, aby Zachód zastosował retorsje nie tylko wobec Putina i jego morderczej kohorty, ale także ich klakierów z Unii Europejskiej. To oni na rozkaz i za pieniądze Kremla krzyczą głośno: to nieprawda, pokażcie dowody, a przede wszystkim Putin jest niewinny! Wśród największych pomagierów rosyjski opozycjonista uhonorował imiennie byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera: „Kiedyś stał na czele najpotężniejszego państwa Europy, a dziś jest chłopcem na posyłki Putina”. I nie tylko, bo jak dodał: „mimo braku dowodów jestem przekonany, że za granie roli pożytecznego idioty Kreml skrycie płaci byłemu kanclerzowi”.
Aby nie pozostać gołosłownym, Nawalny powołał się na znajomość rosyjskich realiów. Powszechną praktyką kremlowskich koncernów jest podwójna rachunkowość. Oprócz oficjalnej pensji oligarchowie Putina, którzy uwłaszczyli się na majątku narodowym, otrzymują setki milionów dolarów w kopertach. W końcu skądś biorą się miliardowe konta w rajach podatkowych i po coś są potrzebne schematy legalizacji wyprowadzanych środków, takie jak rosyjska czy mołdawska pralnia, dzięki którym z Rosji wyparowało 200 mld dolarów. Opozycjonista nie mógł więc jaśniej dać do zrozumienia, że Gerhard Schröder jest członkiem korupcyjnego układu stworzonego przez Kreml oraz wskazać, za co bierze brudne pieniądze.
Wyjaśniając, były kanclerz Niemiec dał się kupić Putinowi stanowiskiem prezesa rady dyrektorów naftowej korporacji Rosnieft. Tej samej, którą zarządza szara eminencja Kremla, Igor Sieczyn. Ten sam, który na plecenie Putina sfingowanymi zarzutami podatkowymi wykończył prywatny koncern Jukos, a jego właściciela wsadził na 13 lat do łagru. Tymczasem Michaił Chodorkowski został przez Zachód uznany za więźnia sumienia. Ponadto były kanclerz jest przewodniczącym zebrania akcjonariuszy gazociągu Nord Stream 2. Inwestycja ma na celu energetyczne uzależnienie Europy od Rosji i wyeliminowanie z tranzytu gazu Ukrainy.
Trudno zatem nie nazwać Schrödera lobbystą kremlowskich interesów, a zważywszy na rangę polityczną – królem pożytecznych idiotów Putina. Stoi murem za Rosją mimo jej agresji na Ukrainę, syryjskiej rzezi, a przede wszystkim hybrydowej wojny, podczas której Kreml chce zniszczyć UE i wspólnotę transatlantycką. Trudno uwierzyć byłemu kanclerzowi, że z Putinem wiążą go „czysto ludzkie, a więc apolityczne więzy przyjaźni”.
Król idiotów
Tymczasem, mówiąc językiem ulicy, były kanclerz wziął się i obraził. – Rozumiem nieprostą sytuację Nawalnego – powiedział mediom – ale jego słowa o tajnych wypłatach mijają się z prawdą – dodał. Dlatego postanowił pozwać „Bild” za cytaty, które uważa za publiczne zniesławienie. Problem w tym, że to tylko część skandalu i kompromitacji. Samego siebie oraz rządu Niemiec. Kilka dni wcześniej ten sam Gerhard Schröder napisał w sieciach społecznościowych: oskarżania Kremla o dokonanie zamachu terrorystycznego na Nawalnym to domysły niepoparte żadnymi dowodami.
Nie mógł postawić w trudniejszej sytuacji rządu, którego przecież był w przeszłości kanclerzem, a także Unii Europejskiej i USA, które jednym głosem mówią o potrzebie nałożenia na Rosję sankcji za terroryzm. Przede wszystkim zanegował wyniki badań Bundeswehry. Podważył wiarygodność własnej armii, bo wojskowi specjaliści wykryli w organizmie Nawalnego obecność trucizny. Co gorsza, niszczy międzynarodowy autorytet Berlina i osobisty Angeli Merkel. Rządy Niemiec i Francji, a także Polski i Danii prowadzą z Komisją Europejską i Białym Domem konsultacje temat wspólnych sankcji za otrucie Nawalnego. Tymczasem Gerhard Schröder jednym wpisem podważa ich sens, dając zarazem amunicję propagandowym kłamstwom Moskwy.
Szczytem cynizmu jest atakowanie wolności mediów za to, że cytują ofiarę państwowego terroryzmu Rosji. Mówią przecież tylko prawdę o byłym kanclerzu. Prawdę, która nie jest tajemnicą Poliszynela, ale faktem potwierdzonym naukowymi analizami oraz oficjalnymi wypowiedziami polityków.
Już w 2017 r., a więc w czasie, gdy Putin kupował Gerhard Schrödera stanowiskiem w Rosniefcie, światło dzienne ujrzał raport niemieckiego kontrwywiadu. BND, ostrzegając przed zagrożeniami dla demokratycznego przebiegu wyborów parlamentarnych, jako hybrydową metodę rosyjskiej ingerencji wymieniło agentów wpływu.
„Nominację byłego kanclerza na stanowisko w kremlowskim koncernie Niemcy uznają za instrument wpływu na scenę polityczną”. Taka ekspertyza kontrwywiadu była uzasadniona skandaliczną wypowiedzią Schrödera o prawie Rosji do aneksji ukraińskiego Krymu. Już wówczas Kijów, ustami ministra spraw zagranicznych, prosił Unię Europejską o wpisanie Schrödera na listę osób objętych międzynarodowymi sankcjami.
Ówczesne słowa byłego kanclerza oraz zgoda na polityczną korupcję, bo tak trzeba nazwać funkcjonowanie w strukturach kremlowskiego kapitalizmu, zostały potępione przez niemiecką klasę polityczną. Jego własna partia SPD wezwała do nałożenia na polityka zakazu publicznego wypowiadania się w imieniu Niemiec. Epitety w rodzaju „Schröder przekroczył granicę przyzwoitości ludzkiej i odpowiedzialności funkcjonariusza państwowego” lub „zachował się niedopuszczalnie przyjmując propozycję Moskwy” padały często.
Kropkę nad „i” niemieckiego niesmaku postawiła osobiście jego następczyni w fotelu kanclerskim. Podsumowując etyczną postawę poprzednika, Angela Merkel powiedziała: – To, co wyczynia Gerhard Schröder, jest nienormalne. A propos, już wówczas media używały wobec niego ostrzejszych słów potępiania niż cytat „Bild” z Nawalnego. „Die Zeit” powiedziała o polityku, że „ostatecznie zniżył się do roli opłacanego sługusa Putina”, pozwu jednak nie było. Andreas Scheuer z CDU powiedział: – Schröder zamienia się w rosyjskiego najemnika. Jego zachowanie brzydko pachnie, widać jak miesza prywatne interesy z polityką. Deputowany Bundestagu również nie doczekał się pozwu.
Natomiast z punktu widzenia analizy politycznej postępowanie byłego szefa rządu Niemiec podsumował socjolog Igor Ejdman:
– W ramach wojny hybrydowej na Putina pracuje w Niemczech pięć dywersyjnych kolumn. Najważniejszą są przedstawiciele berlińskich elit pozyskani politycznym lub finansowym przekupstwem. Mówiąc wprost, Putin zwerbował agentów wpływu w elicie politycznej i biznesowej, którzy oddziałują na niemiecką politykę w interesach Kremla.
– Ich celem jest lobbing gazociągu Nord Stream 2 i zniesienie zachodnich sankcji – oceniał socjolog w ubiegłym roku. Zdemaskował pożytecznych idiotów wśród wszystkich sił politycznych, za wyjątkiem Zielonych.
W koalicji CDU/CSU taką rolę odgrywają decydenci bawarscy. W SPD prorosyjskim lobbystą jest Siegmar Gabriel. Jednak tylko Gerhard Schröder wydaje się mieścić we wszystkich kategoriach sprzedajności, co czyni go królem pożytecznych idiotów Kremla w Niemczech, a z pewnością w całej Europie.