1.7 C
Warszawa
wtorek, 26 listopada 2024

Okradziony klient czy bank?

Kradzież z konta na podstawie kradzieży tożsamości to problem banku, a nie klienta. 

W mediach możemy spotkać komunikaty, których schemat można krótko przedstawić tak: przestępca uzyskał duplikat karty SIM i ukradł ofierze środki z konta bankowego. Jednak to nie klient został okradziony tylko bank” – napisali na portalu prawo.pl radca prawny Joanna Karolina Nawrot i Marcin Maruszczak, partner kancelarii YLS. Banki starają się stworzyć wrażenie, że kradzież to problem klienta. Tymczasem, zdaniem prawników, jest to wyłącznie problem banku. Nie jest to błahy problem. W 2020 r. do Rzecznika Finansowego po pomoc zgłosiły się 1163 osoby w sprawie nieautoryzowanych transakcji, którymi obciążono ich konta. To dwa razy więcej niż w latach ubiegłych. Oznacza to, że codziennie pięć osób straciło pieniądze, a banki nie chcą naprawić szkody. A przecież nie wszyscy poszkodowani zgłaszają się do Rzecznika Finansowego. – Niepokoi skala wzrostu liczby tego typu wniosków obserwowana w 2020 r. Było ich niemal dwa razy więcej niż w 2019 r. Takiej dynamiki nie notowaliśmy w żadnym z poprzednich lat naszej działalności. Nie ulega wątpliwości, że to efekt epidemii i większej aktywności przestępców. Jeszcze w pierwszym półroczu 2020 r. zanotowaliśmy nieco ponad 400 wniosków o interwencję w sprawie niewłaściwego działania banku w związku z nieautoryzowaną transakcją. Drugie sześć miesięcy przyniosło niemal 750 takich wniosków – komentuje prof. Mariusz Golecki, Rzecznik Finansowy. Banki starają się przerzucić problem kradzieży na klientów – niesłusznie.

Kto naprawdę ma problem?

Komunikaty medialne bardzo często przekazują informacje, że klient został okradziony, bo np. przestępca uzyskał duplikat karty SIM z konta i obrabował jej konto. Zdaniem radców prawnych Joanny Karoliny Nawrot i Marcina Maruszczaka, to podejście jest niezgodne ze stanem prawnym. Błąd wynika z traktowania naszego konta w banku tak samo, jak prywatnego mieszkania czy samochodu. Tymczasem ma ono zupełnie inny stan prawny. Oczywiście poniższy opis dotyczy sytuacji, w których posiadacz rachunku bankowego nie dopuszcza się rażącego niedbalstwa i np. publikuje swoje dane potrzebne do logowania i podjęcia pieniędzy w internecie. Sytuację, w której przestępca pozyskuje dane klienta, zdobywa możliwość podszycia się pod niego i kradzieży środków z jego konta, można porównać, pod względem prawnym, do kradzieży auta z parkingu strzeżonego. Sytuacja z kontem jest jeszcze o tyle lepsza, że w wypadku kradzieży okradziony został nie klient (jak próbuje się to przedstawiać), ale właśnie bank.

– Podmiot, którego dane pozyskał przestępca, łączy z bankiem umowa nazwana rachunku bankowego opisana w art. 725 KC i n. Jest to oczywiste, ale niestety z praktyki wynika, że jedynie bardzo wąskie grono specjalistów (poza bankowcami) ma wiedzę o tym, jak skonstruowana jest ta umowa. Potoczne rozumienie jest zupełnie sprzeczne z jej rzeczywistą prawną konstrukcją. Rachunek bankowy rozumiany jest jako miejsce, gdzie znajdują się środki klienta banku. Nic bardziej mylnego. Klient zawiera z bankiem umowę rachunku bankowego. Klient przekazuje bankowi środki – wpłaca je np. w oddziale banku. W momencie przekazania środków klient traci ich własność, a ta przechodzi na bank. Bank staje się właścicielem środków. Jeżeli jest ich właścicielem, to również ryzyko utraty – przekazania do niewłaściwego adresata – przechodzi na bank – tłumaczą Joanna Karolina Nawrot i Marcin Maruszczak.

Co do zasady klient jest bowiem wierzycielem banku, do wysokości środków, jakie mu powierzył. Wierzytelność ta staje się wymagalna w momencie, gdy zgłasza chęć podjęcia pieniędzy. Tak więc sposób okradzenia banku nie wpływa na sytuację klienta, jeżeli nie doszło do tej sytuacji z jego winy i przy jego współudziale.

Nieprawdziwa narracja

Krótko mówiąc, to banki muszą tak kalkulować system weryfikacji użytkowników, aby z jednej strony chronił własność banku (depozyty pieniężne), z drugiej zaś strony umożliwiał klientom swobodne korzystanie ze zdeponowanych pieniędzy. To jednak w ostateczności bank odpowiada za to, na jaką formę weryfikacji klientów się zdecyduje. Jeżeli bank stosuje zbyt proste do złamania zabezpieczenia, to oznacza jego problem, nie klienta.

Jak przekonują Joanna Karolina Nawrot i Marcin Maruszczak to bank musi udowodnić, że klient zlecił wypłatę środków. Nie na odwrót. – W świetle zasad ogólnych prawa zobowiązań dłużnik, czyli w omawianych tu przypadkach – bank powinien we własnym interesie upewnić się, czy osoba zgłaszająca się po odbiór świadczenia, w tym przypadku żądająca wypłaty środków, jest osobą uprawnioną. Podkreślić jednak należy, że ewentualnie nieprawidłowa identyfikacja osoby uprawnionej do odbioru świadczenia obciąża, co do zasady dłużnika (a więc bank). Dłużnik, spełniający świadczenie do rąk osoby, którą nieprawidłowo uznał za osobę uprawnioną, działa na własne ryzyko i będzie w związku z tym zmuszony niejako po raz drugi spełnić świadczenie do rąk rzeczywiście uprawnionego – tłumaczą.

W praktyce, jeżeli dojdzie do kradzieży, banki wykorzystując swoją siłę finansową, odmawiają klientom spłaty długu, czyli wypłaty zdeponowanych pieniędzy. Przerzucenie odpowiedzialności na klienta jest dla nich wygodne, ale kompletnie niezgodne ze stanem prawnym.

Dodatkowym uczestnikiem, mimowolnym, tych przestępstw, są przedsiębiorcy telekomunikacyjni, którzy pozwolili wyłudzić nieuprawnionym osobom karty SIM, umożliwiające następnie kradzież pieniędzy. Na ich szkodę także dokonano przestępstwo. Fakt jednak posłużenia się fałszywymi dokumentami, aby takową kartę wyłudzić i niewłaściwa weryfikacja dokonana przez pracownika firmy telekomunikacyjnej, nie jest w żaden sposób problemem klienta. Tak samo klienci nie ponoszą kosztów wytworzonego ruchu telekomunikacyjnego na wyłudzonych kartach SIM. – Podsumowując, w naszej ocenie przepisy są jasne i w sposób czytelny wskazują konkretny schemat działań w razie kradzieży tożsamości i użycia tych danych do dokonania nieautoryzowanych transakcji bankowych. Jednakże wytworzony szum medialny zaciemnia obraz i często prowadzi do niepotrzebnych procesów oraz zbytecznego krzywdzenia podmiotów, które nie powinny odczuwać skutków działania przestępców i niewłaściwego podejścia niektórych banków do bezpieczeństwa – ocenili autorzy tekstu z prawo.pl.

Mamy do czynienia z sytuacją, w której większość banków wykorzystuje niewiedzę swoich klientów, a także szok, którym jest dla nich kradzież pieniędzy z kont. Często tego typu praktyka wpędzania klienta w poczucie winy okazuje się, niestety, skuteczna. W praktyce ważne jest, aby wiedzieć, że problem ma bank, a nie klient. Bo to bank został okradziony, a nie posiadacz wierzytelności wobec banku. Niestety spór z bankiem może trwać długo. Banki nie boją się przegranych procesów. W takim wypadku środkiem jest nie tylko prośba o pomoc do Rzecznika Finansowego, ale też nagłośnienie w mediach, także społecznościowych, takiej sytuacji. Banki bowiem nie chcą być kojarzone z negatywnym wydźwiękiem, jaki niesie za sobą próba przerzucenia kosztów kradzieży na klienta. Stąd świadomość rzeczywistej sytuacji prawnej, a także uświadomienie bankowi, że jego niezgodna z prawem postawa zostanie upubliczniona, mogą być skutecznym sposobem nacisku.

FMC27news