Temat nielegalnych składowisk odpadów w ostatnich tygodniach bardzo często pojawiał się w przestrzeni medialnej. O tym, że przekazy zamiast skupiać się na rozwiązaniu problemu, czyli usunięciu „bomb ekologicznych” szukały winnych, rozmawiamy ze Zbigniewem Miazgą, kierującym firmą Polblume.
Zacznijmy więc od początku, czym zajmuje się firma, którą Pan kieruje?
Od lat zajmujemy się przetwarzaniem oraz recyklingiem odpadów elektrycznych i elektronicznych. Bardzo często przeprowadzamy zbiórki odpadów jako akcje mobilne, bo to ułatwia przekazanie ich do odpowiedniego zakładu.
Rozumiem, że takiego biznesu nie można założyć „od tak” i prowadzić recyklingu?
Oczywiście, że nie. Konieczne jest posiadanie wielu zezwoleń. Do instytucji, które wydają takie zezwolenia i później monitorują tego typu działalność należą między innymi właściwy urząd marszałkowski, Główny Inspektorat Ochrony Środowiska, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji w przypadku recyklingu sprzętu o tzw. specjalnym przeznaczeniu, czy BDO – baza danych o produktach i opakowaniach oraz o gospodarce odpadami. Co ważne ewidencję odpadów w BDO musi prowadzić każdy podmiot, który wytwarza lub gospodaruje odpadami. W BDO rejestrujemy każdy odpad z adnotacją kto go przetwarza, kto zbiera, a kto pośredniczy w utylizacji.
A jak wyglądają wewnętrzne procedury firmy? W dzisiejszych czasach recykling musi być mocno związany z ochroną środowiska.
Jesteśmy firmą świadomą wpływu działalności gospodarczej na aspekty społeczne, etyczne i środowiskowe. Stale dążymy do osiągnięcia równowagi między efektywnością i dochodowością organizacji, a interesem społecznym. Polblume posiada EMAS, czyli unijny system certyfikacji środowiskowej, który funkcjonuje w oparciu o Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1221/2009 z 25 listopada 2009 r. w sprawie dobrowolnego udziału organizacji w systemie ekozarządzania i audytu we Wspólnocie. Od lat realizujemy także projekt „Zwiększenie konkurencyjności firmy Polblume poprzez działania społecznie odpowiedzialne” w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej. Mamy się więc czym pochwalić w działaniach na rzecz ochrony środowiska.
Skąd więc państwo znaleźli się w temacie nielegalnych składowisk odpadów?
Temat dotyczy lat, w których obowiązywało zupełnie inne prawo, zgodnie z którym odpowiedzialność za utylizację odpadów spoczywała bezpośrednio na przejmującym odpady i aktualnie je posiadającym, co może stanowić ułatwienie manipulacji i przesuwania odpowiedzialności na takie firmy jak Polblume. Niestety, wszystko wskazuje na to, że informacje były podawane na podstawie bardzo szczątkowych i wyrywkowych dokumentów, ale kluczowe w tej sprawie jest, żeby w końcu zająć się tematem likwidacji nielegalnych składowisk, zamiast miesiącami rozprawiać medialnie nad tematem.
Państwo więc jasno apelujecie o zajęcie się tematem, bo faktycznie, jeśli skupimy się na doszukiwaniu się winnych, stracimy czas na utylizację nielegalnych składowisk?
Jak widać, przepisy jasno określają całą procedurę zagospodarowania i utylizacji odpadów. Szereg zgód i zezwoleń pozwala na realizację zadania zgodnie z przepisami obowiązującego prawa. My nie odpowiadamy za działalność innych firm, za ich wolnorynkową działalność nie możemy ponosić odpowiedzialności. To dla nas również niezrozumiałe, dlaczego odpady zalegają na nielegalnych wysypiskach czy składowiskach. Popieramy wszelkie kroki, które mogą doprowadzić do tego, by te wysypiska zniknęły. To nie jest nowy temat, problem istnieje od lat.
W Polsce znajdują się setki nielegalnych składowisk odpadów. Jasnym jest, że powinny być jak najszybciej usunięte. Czy zalegające odpady są niebezpieczne dla otoczenia?
Podam to na przykładzie projektu, jaki realizowaliśmy w poprzednich latach. Każdy z rodzajów odpadów, w których procesie zagospodarowania brało Polblume, był badany, a każdy z podwykonawców, który miał jakąkolwiek styczność z danym odpadem, musiał mieć wydaną odpowiednią decyzję. Dobrym przykładem jest również kwestia mauzerów. Generalnie są to pojemniki do ponownego użycia. Po odpowiednim umyciu i oczyszczeniu mogą być przedmiotem obrotu wtórnego. Zapewne stąd mogła powstać możliwość powiązania nielegalnie składowanych mauzerów z inną firmą. Zawartością w tym przypadku były płyny, które nie wiemy, skąd tak naprawdę pochodziły. Jeśli mówimy o wodach żółtych i czerwonych, którym przypisany jest ten sam kod odpadu, są one zasadowe i nie ma możliwości, aby emitowały tak szkodliwe związki. Odpady są neutralizowane w 99,9 procentach jeszcze na terenie zakładu wydającego odpad. Ich oznaczenie jako niebezpieczne wynika z udziału w procesie wytwarzania materiałów wybuchowych. To jest oczywiście przykład, dopóki nie zajmiemy się utylizacją nielegalnych składowisk, nie dowiemy się jaki skład posiadają odpady.
Jak w ogóle na sytuacja wpłynęła na państwa firmę? Czy ponosicie państwo jakieś konsekwencje?
Cała sprawa niestety wpływa negatywnie na postrzeganie polskich firm, które aktualnie, tak jak nasza, muszą borykać się z poważnym problemem wizerunkowym, silnie oddziałującym na ich pozycję rynkową. Szkoda, że nie podnosimy tematu utylizacji tych składowisk, aby okoliczni mieszkańcy mogli spokojnie funkcjonować, a gminy nie musiały poszukiwać ogromnych budżetów na ich utylizację. Apelujemy o rozwiązywanie problemu, a nie spowalnianie tego procesu.
Rozmawiała Jolanta Wyszkowska