Spór o archipelag Senkaku osiąga apogeum. Chiny zakończyły rozbudowę portu dla okrętów wojennych nieopodal japońskich wysp. Wszystko za sprawą skrywających się na dnie oceanu bogactw.
Chiny rozbudowały port na największej z wysp Nandżi. Nowa przystań ma 80 metrów długości. Cumowały tam już okręty wojenne, a długość nabrzeża umożliwia przyjęcie okrętów desantowych – poinformowała w ubiegły piątek agencja prasowa Kyodo. Na wyspie znajduje się również lądowisko dla śmigłowców oraz infrastruktura radarowa, a w planach jest lotnisko dla samolotów wojskowych.
Sytuacja jest nerwowa, ponieważ nowa przystań dla okrętów wojennych znajduje się ok. 100 kilometrów od japońskich wysp Senkaku, do których Chiny coraz śmielej roszczą sobie prawa. Jak podkreślił „The Japan Times”, chińska przystań znajduje się bliżej wysp niż Okinawa czy jakakolwiek baza armii USA. Czy tak jak w przypadku Rosji i Krymu Chiny zdecydują się zaatakować i zaanektować japońskie wyspy?
Wojna o surowce
Senkaku to pięć malutkich wysp: Uotsuri, Minami-Kojima, Kita-Kojima, Kuba, Taisho i trzy jałowe skały. Prawdziwe bogactwo skrywa się pod powierzchnią morza. W raporcie naukowców z komisji ONZ z 1969 r. poinformowano, że pod dnem morskim znajdować się mogą spore złoża ropy i gazu ziemnego. Japońskie wyspy, którymi sąsiedzi dotychczas niezbyt się interesowali, nagle pojawiły się w centrum uwagi Chin. W 1972 r. zakończyła się okupacja wysp Senkaku przez Amerykanów, którzy zwrócili je Japończykom.
Spór trwał latami i towarzyszyły mu mniejsze i większe incydenty. Prawdziwe zamieszanie wywołał dopiero gubernator Tokio Shintarō Ishihara w 2012 r. Gubernator ogłosił, że stolica chce odkupić trzy z pięciu wysp od ich właściciela – Hiroyuki Kurihara (Uotsuri, Minami-Kojima, Kita-Kojima – Kuba była dzierżawiona przez MON i wykorzystywana przez Amerykanów, a Taisho już była pod kontrolą rządu). Wyspy miały być jednak dalej zarządzane przez prefekturę Okinawy.
Wybuchło zamieszanie. Gubernator ogłosił zbiórkę pieniędzy na zakup wysp. Z kolei rząd postanowił go przelicytować. Ostatecznie na wyścigu gubernatora i rządu właściciel wysp zarobił 2,05 mld jenów. Rząd „upaństwowił” wyspy we wrześniu 2012 r. Gdy Chiny zdały sobie sprawę, jaki jest cel Tokio, konflikt wszedł na zupełnie nowy poziom.
Już 23 września (ponad tydzień po ogłoszeniu odkupienia wysp) Chiny zadecydowały o przesunięciu ceremonii uczczenia 40. rocznicy normalizacji stosunków z Japonią. Dzień później dwie chińskie morskie jednostki patrolowe wpłynęły na wody terytorialne Japonii w pobliżu wysp. Chińczycy tłumaczyli, iż były to statki cywilne prowadzące patrol w pobliżu wysp. Sytuacja zaczęła się pogarszać z miesiąca na miesiąc.
Cichy sojusz z Rosją
W czerwcu br. na wody w pobliżu wysp Senkaku wpłynęły chińskie i rosyjskie okręty wojenne. – Poprzez kanały dyplomatyczne poprosiliśmy Rosję, by zwróciła na to uwagę – oświadczył wówczas rzecznik rządu premiera Shinzo Abe Yoshihide Suga, dodając, że Japonia analizuje okoliczności, w których rosyjskie i chińskie okręty zbliżyły się do wysp. Rosja sprawy nie komentowała.
Znacznie śmielsze prowokacje zaczęły się pojawiać ze strony Korei Północnej.19 lipca br. Pjongjang wystrzelił w kierunku Morza Japońskiego trzy pociski balistyczne (prawdopodobnie dwie zmodernizowane rosyjskie rakiety i północnokoreańską rakietę średniego zasięgu). Na początku sierpnia z Korei Północnej wystrzelono w kierunku Japonii pocisk balistyczny średniego zasięgu. Spadł on do wód stanowiących wyłączną strefę ekonomiczną Japonii.
Z kolei dwa tygodnie temu doszło do prowokacji ze strony samych Chin. Dwa okręty chińskiej straży przybrzeżnej wpłynęły na japońskie wody terytorialne przy wyspach Senkaku. Dzień wcześniej na japońskie wody wpłynęła flota chińskich łodzi rybackich. Podobne wydarzenia mają miejsce od początku wakacji.
W przyjętym przez rząd premiera Abe rocznym raporcie nt. bezpieczeństwa policzono, że tylko zeszłoroczne działania Chin na Morzu Wschodniochińskim zmusiły Japonię do alarmowego poderwania samolotów wojskowych ponad 570 razy. Zwrócono też uwagę na północnokoreańskie testy z bronią nuklearną. Rząd obawia się, że reżim Kima osiągnął zdolność miniaturyzacji ładunków atomowych, co pozwoli umieszczać głowice nuklearne na pociskach rakietowych.
Nietrudno się domyślić reakcji Chin na ewentualną odpowiedź Japonii na prowokacje reżimu Kima czy samych Chińczyków. Niewykluczone, że wkrótce będziemy mogli się przekonać o tym, czy zasoby skrywane pod wyspami Senkaku są warte konfliktu zbrojnego.