Skorumpowane media na celowniku CBA.
Mariusz B., dziennikarz, a następnie prezes Radia Olsztyn w latach 2011–2016, usłyszał we wrześniu zarzuty korupcji. Wcześniej zatrzymany został Jarosław K., były dyrektor TVP, który za łapówkę miał zlecać podwładnym przygotowywanie materiałów przedstawiających w pozytywnym świetle biznesmena, którego Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało razem z nim.
Na wolności, bez żadnych zarzutów, wciąż pozostają jednak dziennikarze i wydawcy, którzy za pieniądze pomagali m.in. szefowi Amber Gold czy bohaterom afery podkarpackiej.
CBA w akcji
Były dyrektor TVP Olsztyn Jarosław K. został zatrzymany przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego w marcu br. Funkcjonariusze CBA zatrzymali razem z nim biznesmena Wojciecha K. Obaj usłyszeli zarzuty o charakterze korupcyjnym.
Mechanizm korupcyjny miał wyglądać następująco: szef TVP, w zamian za łapówkę od biznesmena, zlecał podległym mu dziennikarzom przygotowywanie materiałów na temat przestępcy z Olsztyna, Piotra M. ps. „Troll”.
– „Troll” to przestępca z Olsztyna, który pod koniec lat 90. działał w grupie zajmującej się porwaniami i haraczami. Skazany za to został na 25 lat pozbawienia wolności. W 2015 roku Sąd Okręgowy w Elblągu miał zdecydować o wypuszczeniu „Trolla” na wolność. Jarosław K. w zamian za łapówkę od Wojciecha K. kazał przygotować podległym dziennikarzom materiały, które miały wpłynąć na decyzję sądu. Ostatecznie „Troll” nie wyszedł na wolność – informował portal TVP info.
Zlecane materiały miały również przedstawiać w pozytywnym świetle samego Wojciecha K. Wielowątkowe śledztwo w tej sprawie prowadzi delegatura CBA w Białymstoku oraz Podlaski Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej.
We wrześniu br. CBA zatrzymała również Mariusza B., prezesa Radia Olsztyn. Oprócz niego zatrzymany został Henryk Ł, były członek zarządu tego radia. B. był dziennikarzem i wydawcą Radia Olsztyn, później w latach 2011–2016, pełnił funkcję prezesa.
– Wszystkim osobom zatrzymanym postawiono zarzuty korupcyjne. Z nieoficjalnych informacji wynika, że chodzi o wręczanie i przyjmowanie łapówek przy załatwianiu pracy – informował branżowy portal WirtualneMedia.pl.
Prokuratura zgodziła się na zastosowanie poręczenia majątkowe i zwolniła wszystkich podejrzanych.
Mafia w mediach
Mimo zdecydowanych działań CBA wobec byłego dyrektora TVP czy prezesa Radia Olsztyn funkcjonariusze wciąż ostrożnie podchodzą do sytuacji, gdy w aferę zamieszani są dziennikarze i ludzie mediów.
Grupa „wprostowska”
Najlepiej udokumentowanymi przypadkami dwuznacznej działalności dziennikarzy i ich szefów, które stały się przedmiotem zainteresowania CBA i ABW, są sprawy dotyczące firmy PMPG (wydawca tygodników „Wprost” i „Do Rzeczy”) oraz jej właściciela, Michała Lisieckiego.
Jak ujawniliśmy w „Gazecie Finansowej”, Lisiecki wykorzystywał swoje media m.in. do ratowania szefa Amber Gold, którego firma reklamowała się w jego pismach. – Cześć Marcin, Michał Lisiecki z tej strony. Słuchaj, jakoś mogę wesprzeć, pomóc bilansować trochę informacjami to, co macie w mediach? – czytamy w jednym ze stenogramów rozmowy Lisieckiego z Marcinem P., zabezpieczonej przez ABW. Lisiecki doradzał P. „walenie w KNF”. Z kolei jego dziennikarze publikowali materiały, sugerujące, że KNF chce zniszczyć Amber Gold. Gdy sytuacja była nie do uratowania, przerzucali zainteresowanie na zatrudnionego w OLT syna ówczesnego premiera, kupując tym samym czas dla aferzysty.
W latach 2012–2014 Lisiecki kilkukrotnie został złapany na składaniu spółkom Skarbu Państwa „specyficznych” ofert. W zamian za sute kontrakty jego dziennikarze mieli rezygnować z nieprzychylnych publikacji. Gdy prezesi stawiali opór, pracownicy Lisieckiego robili swoje. Były to: Totalizator Sportowy (2 mln złotych za kontrakt reklamowo-promocyjny – przełom grudnia 2012 r. i stycznia 2013 r.), PKP (ok. 1,7 mln zł za usługi reklamowe – maj 2013 r.), Polskie Sieci Elektroenergetyczne (ok. 3 mln złotych za medialną promocję – przełom grudnia 2013 r. i stycznia 2014 r.). Wkrótce po tym, jak procederem zainteresowały się CBA i ABW media Lisieckiego rozpętały tzw. aferę podsłuchową.
– Wszystko wskazuje na to, że w polskich mediach w latach 2012–2015 działała zorganizowana grupa o charakterze wymuszeniowo-rozbójniczym. Dziennikarze-cyngle bezwzględnie niszczyli firmy i ludzi, którzy nie chcieli współpracować z ich wydawcą lub których niszczenie zlecał Michał Lisiecki. Tych, którzy płacili milionowe stawki, najczęściej prezesów spółek Skarbu Państwa, opisywano jako rewelacyjnych i wspaniałych menadżerów. Tych, którzy się opierali – bezwzględnie niszczono – komentowali sytuację byli dziennikarze śledczy, obecnie właściciele firmy PR – Rafał Kasprów i Maciej Gorzeliński.
Redaktor naczelny „Newsweeka” Tomasz Lis stwierdził natomiast, że bliskie obecnej władzy pismo „Do Rzeczy” Michała Lisieckiego powstało za pieniądze z Amber Gold. – W normalnym kraju to byłby koniec gazety – komentował Lis.
– W czasie, gdy prokuratura i służby dobierały się do skóry oszustowi, zaczął on spiskować z właścicielem „Wprost”, aby odsunąć w czasie zabezpieczenie przez organy państwa jego majątku. Sposobem, który panowie przedsięwzięli, było przygotowanie przez dziennikarzy „Wprost” uderzenia w premiera poprzez uwikłanie w sprawę jego syna, pracującego w OLT Express. W tym celu Marcin P. dostarczył wszystkie e-maile, umowy, bilingi odnoszące się do pracy Michała Tuska, a ten podjął się realizacji zadania. (…) Uderzenie w M. Tuska dało oddech medialny właścicielowi Amber Gold. Jak wynika z podsłuchów, właściciel „Wprost” wiedział o wpisaniu Amber Gold na listę ostrzeżeń KNF i organizował na prośbę Marcina P. medialną nagonkę na ten organ państwa, który ostrzegał Polaków przed lokowaniem pieniędzy w tej firmie – ocenił sytuację mecenas Roman Giertych i zaapelował do komisji śledczej badającej sprawę Amber Gold o przesłuchanie właściciela „Wprost” w sprawie organizowanej wspólnie z Marcinem P. nagonki na KNF.
Człowiek człowieka Burego
Jeszcze innym przypadkiem jest obecny dziennikarz „Gazety Polskiej” Piotr Nisztor. Nisztor, wchodząc w posiadanie informacji na temat działalności grupy rzeszowskiej, w tym znajomych byłego szefa PSL Jana Burego, zamiast ujawniać aferę, po wysyłaniu pytań i rozmowie z opisywanymi, przyjmował od nich dobrze płatne stanowiska.
– W lipcu 2012 przekazałem Nisztorowi informacje dotyczące Jana Burego oraz związanych z nim przedsiębiorców. Piotr nie zrobił żadnego użytku z tych materiałów, a kilka miesięcy później został pracownikiem w spółce syna jednego z tych biznesmenów, który zaczął także wydawać jego tygodnik. Mam prawo powiedzieć, że ta wiedza została wykorzystana przez Piotra Nisztora dla osiągnięcia osobistych korzyści – wyjawił na antenie TVP info red. Jan Piński.
– Poseł Józef Rojek (Solidarna Polska) w grudniu 2013 r. wystosował zapytanie do ministra gospodarki m.in. w sprawie niejasnych biznesowych powiązań posła Burego. Stwierdził, że spółka wydająca „7 Dni Puls Tygodnia” (Nisztor został szefem tego pisma – red.) jest powiązana z firmą energetyczną Elektrix, wspieraną przez Jana Burego w okresie, kiedy był wiceministrem skarbu. Jan Bury został potem blogerem tygodnika, a na łamach jego nazwisko pojawiało się wyłącznie w pozytywnym kontekście. Znajomy Nisztora pamięta, że krótko przed powstaniem tego tygodnika Piotrek atakował Burego pytaniami. (…) Nisztor był współautorem publikacji „Rzeczpospolitej” o nagranej przez biznesmena Sławomira Julkego rzekomo korupcyjnej rozmowy z Karnowskim. Dopiero po kilku latach prezydent Sopotu został oczyszczony z zarzutów, a nagranie okazało się zmanipulowane. W tamtym czasie Nisztor triumfował, że udało się tak sprytnie prezydenta dojechać – wspominał tamte wydarzenia dziennikarz śledczy Piotr Pytlakowski.
Wobec działalności dziennikarza „Gazety Polskiej” podejrzenia ma również były policjant CBŚ Jarosław Pieczonka. Tygodnik „Polityka” tak opisywał sprawę: – (Nisztor) Pytał mnie o materiały na Krauzego – ujawnia Jarosław Pieczonka, były policjant CBŚ z Trójmiasta. – Czego konkretnie szukasz, chciałem wiedzieć. Wszystkiego, co będzie kompromitujące, odrzekł. Nie pomogłem mu. Pieczonka przez jakiś czas utrzymywał kontakty z Nisztorem, ale potem je zerwał, bo, jak mówi, zaczął podejrzewać, że ten człowiek tylko udaje dziennikarza, a prawdziwy cel swoich poczynań skrzętnie ukrywa. Zbiera haki na ludzi i traktuje je jak trofea, ale nie do publikacji. – Po co to robi? Mogę się domyślać, że dla jakiś innych korzyści – mówi były funkcjonariusz. – Rzeczywiście Piotr Nisztor zdyskontował tę wiedzę. W mojej obecności uzgodnił w 2009 r. z ówczesnym wicedyrektorem PR Prokomu, że zaprzestanie atakowania Krauzego za pomoc w przygotowaniu programu telewizyjnego. Projekt ten został zrealizowany i wyemitowany w telewizji publicznej w 2009 r. pt. „Na tropie” – mówi Jan Piński, redaktor naczelny „Gazety Finansowej”. Nisztor dotrzymał słowa i nie atakował już Krauzego – podsumowuje Piński.
„Sprostowanie
-
Nieprawdą jest, co podano w materiale prasowym pt. „Dziennikarze łapówkarze” (aut. G. Jakubowskiego), że Michał M. Lisiecki jest właścicielem „firmy PMPG”. Michał M. Lisiecki jest większościowym udziałowcem PMPG Polskie Media S.A., która to jest spółką publicznie notowaną, a także jest jednym z udziałowców Orle Pióro Sp. z o.o. (wydawcy „Do Rzeczy”).
-
Nieprawdziwa jest informacja, że Michał M. Lisiecki „wykorzystywał swoje media m.in. do ratowania szefa Amber Gold”. Michał M. Lisiecki nie podejmował żadnych działań nakierowanych na pomoc Marcinowi P., tak osobiście jak i za pośrednictwem tytułów prasowych. Polityka redakcyjna tygodnika „Wprost” jest niezależna od współpracy reklamowej i wpływów zewnętrznych.
-
Nieprawdziwa jest informacja, że dziennikarze działali w celu przerzucenia zainteresowania opinii publicznej z afery Amber Gold na syna Donalda Tuska. Dziennikarze tygodnika „Wprost” działają zgodnie z prawem prasowym, zachowując szczególną staranność i rzetelność.
-
Nie jest prawdą, że „w latach 2012-2014 Lisiecki kilkukrotnie został złapany na składaniu spółkom Skarbu Państwa
ofert. W zamian za sute kontrakty jego dziennikarze mieli rezygnować z nieprzychylnych publikacji”. Wydawca nie uzależnia określonej polityki redakcyjnej od zawarcia umów handlowych, ani nie stosuje wątpliwych metod wywierania presji na kontrahencie. Afera podsłuchowa nie miała żadnego związku z uprzednimi działaniami wydawcy w zakresie zleceń reklamowych. -
Nieprawdziwa jest informacja, że dziennikarze tygodnika „Wprost” „bezwzględnie niszczyli firmy i ludzi, którzy nie chcieli współpracować z ich wydawcą lub których niszczenie zlecał Michał Lisiecki”. Polityka redakcyjna tygodnika „Wprost” opiera się na niezależności dziennikarskiej. Michał M. Lisiecki nigdy nie zlecał redakcji „zniszczenia” jakiegokolwiek podmiotu, a także nie narzucał dziennikarzom pisania teksów pozytywnych lub negatywnych o podmiotach współpracujących lub niewspółpracujących z wydawcą.
-
Nie jest prawdą, że „pismo
Michała Lisieckiego powstało za pieniądze z Amber Gold”. Spółka Amber Gold nie finansowała tego projektu. -
Nie jest prawdą., że Marcin P. „zaczął (…) spiskować z właścicielem
aby odsunąć w czasie zabezpieczenie (…) jego majątku” oraz że sposobem na powyższe miało być wyeksponowanie przez dziennikarzy tygodnika „Wprost” wątku syna Donalda Tuska oraz „nagonka” na KNF, prowadzona na zlecenie Marcina P. Porozumienia tego typu nie miały miejsca.
Michał M. Lisiecki
Michał M. Lisiecki Prezes Zarządu Agencji Wydawniczo-Reklamowej „Wprost” Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie Al. Jerozolimskie 212 02-486 Warszawa
Michał M. Lisiecki Prezes Zarządu PMPG Polskie Media S.A. z siedzibą w Warszawie Al. Jerozolimskie 212 02-486 Warszawa”.