Ledwie 25-letnia, ówczesna narzeczona dziennikarza „Gazety Polskiej” Piotra Nisztora dostała trzy posady w państwowych spółkach, a jego ojciec – dwie.
Piotr Nisztor (9 października skończy 33 lata) lubi pozować na bezkompromisowego dziennikarza śledczego, który walczy z patologiami otaczającej nas rzeczywistości. Faktycznie uczynił z wykonywanego przez siebie zawodu narzędzie załatwiania dobrze płatnych stanowisk rodzinie i nakłaniania biznesmenów do niespecjalnie korzystnych dla nich interesów.
Jak ustaliliśmy, obecna żona Nisztora 26-letnia Aleksandra Dołhan piastowała od 2015 r. trzy posady w spółkach kontrolowanych przez państwo: dwie w Polskiej Grupie Zbrojeniowej – gdzie pracuje obecnie, a jedną jako członek rady nadzorczej spółki, grupy PZU Centrum Operacji Spółka Akcyjna. Ani PGZ, ani PZU nie chciało odpowiedzieć na pytanie, jakie kwalifikacje i doświadczenie (w momencie zatrudniania w PGZ miała 24 lata) ma p. Dołhan i w jakim trybie i za jakie wynagrodzenie ją zatrudniano? Sama również nie chciała odpowiedzieć na nasze pytania. Można szacować, że wynagrodzenie z trzech posad mogło sięgać nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie.
W kwietniu 2016 r. posadę w spółce zależnej PZU Armatura Kraków dostał ojciec Nisztora – Zdzisław, który w ostatnich tygodniach został wiceprezesem zależnej od państwowego koncernu Energa firmy ZEP-Centrum Wykonawstwa.
Zarówno o sektorze zbrojeniowym, jak i o PZU rozpisywał się Piotr Nisztor. Arkadiusz Siwko, były prezes PGZ był pozytywnym bohaterem programu Nisztora w TV Republika „Rozmowa Ściśle Jawna”, podobnie prezes Energi Daniel Obajtek. Siwko zapewniał nas, że zatrudnienie Aleksandry Dołhan wynikało z jej kompetencji, a nie związku z Nisztorem. Nie potrafił jednak powiedzieć, jakie to kompetencje miała 24-latka. Ojciec Nisztora, Zdzisław nie odpowiedział na pytania o tryb otrzymania państwowych posad.
Dziennikarz ze skazami
Piotr Nisztor zasłynął w 2014 r. gdy opublikował w tygodniku „Wprost” pierwsze dwie taśmy z afery podsłuchowej. Stał się bohaterem serii publikacji medialnych i szybko okazało się, że wizerunek niepokornego dziennikarza, za jakiego chce uchodzić, ma sporo rys.
Największą była rezygnacja z publikacji krytycznej książki o Janie Kulczyku gotowej w 2011 r., a w zamian nawiązanie bliskich relacji z jego pracownikami. Książkę o najbogatszym Polaku Nisztor wydał dopiero w 2015 r. i była pomnikowa praca niezawierająca żadnych niewygodnych kwestii dla Kulczyka, napisana zresztą przy jego współpracy. Ich relacje były na tyle bliskie, że gdy w 2011 r. Nisztor stracił pracę w „Rzeczpospolitej”, to pracownicy Kulczyka zabiegali o jego ponowne zatrudnienie. A gdy wyleciał z „Rzeczpospolitej” po raz drugi, to kolejną przyztań znalazł w „Pulsie Biznesu”, gdzie naczelnym był przez lata kluczowy pracownik Doktora Jana – Jarosław Sroka.
W 2013 r. Nisztor związał się z kontrowersyjnym biznesmenem Andrzejem W. (ma zarzuty za wpływanie na prokuratorów i sędziów w swoich sprawach), dobrym znajomym barona PSL Jana Burego, który nadzorował sektor państwowy sektor energetyczny, na którym firmy W. zarabiały miliony złotych. Nisztor otrzymał w 2012 r. od dzisiejszego redaktora naczelnego „Gazety Finansowej” Jana Pińskiego materiały o intratnych biznesach z państwem spółek W. i Burego. Tekstu na ten temat, wbrew obietnicom, nie opublikował, został za to dobrze opłacanym pracownikiem spółki syna Andrzeja W., która wyłożyła ogromne pieniądze (szacuje się, że sporo ponad milion zł) na wydawanie jego tygodnika „7 dni Puls Tygodnia”. Pismo splajtowało, mimo że publikowali tam tak znakomici felietoniści, jak wspomniany Jan Bury.
Gdy PiS wygrał wybory, Nisztor liczył na jakąś prestiżowe miejsce w państwowych mediach, kontrowersje wokół jego osoby były jednak na tyle duże, że nie udało mu się spełnić tego marzenia. Dostał „tylko” program w TVP 3 kierowanym przez redakcyjnego kolegę z „Gazety Polskiej”, Jacka Sobalę. Program stracił po tym, jak w sierpniu 2016 r. na wieść o odwołaniu Kurskiego napisał na Twitterze, że teraz do TVP powinno wejść CBA – w domyśle rozliczyć nieuczciwego prezesa. Kurski na stanowisko wrócił, a Nisztor za insynuacje stracił program.
Milion za spokój
O biznesowym podejściu Nisztora do dziennikarstwa świadczy także historia z 2013 r., kiedy chciał przekonać doradcę biznesmena Sławomira Janowicza, aby ten zainwestował w wydawanie czasopisma… milion złotych. Pismo miało opisywać zagadnienia związane z dyplomacją, bezpieczeństwem, gospodarką i prawem międzynarodowym. Wcześniej polecał biznesmenowi zatrudnienie swojego ówczesnego kolegi Piotra Kubiaka, byłego dziennikarza „Rzeczpospolitej” za pensję 20 tys. zł miesięcznie, aby ten zajmował się jego wizerunkiem. – Propozycję od Piotra Nisztora otrzymałem w Złotych Tarasach w maju 2013 r. W spotkaniu wziął udział, oprócz Piotra Nisztora, szef tego projektu, Piotr Kubiak oraz dwoje dziennikarzy „Rzeczpospolitej” – opowiada doradca Janowicza. – Nisztor przekazał nam kosztorys tego przedsięwzięcia, zawierający wycenę „inwestycji” na 0,5-1 mln zł – dodaje. Gdy nie spełniono jego oczekiwań, w ciągu kilku miesięcy rozpoczął on negatywną i pełną insynuacji kampanię biznesmena i pomawia go do dziś.
Kolekcjoner „haków”
Przed Kulczykiem i Janowiczem Nisztor w podobny sposób atakował jednego z najbogatszych Polaków – Ryszarda Krauzego. Były trójmiejski policjant Centralnego Biura Śledczego Jarosław Pieczonka wyjawił, że Nisztor chciał od niego materiały o jednym z najbogatszych Polaków, Ryszardzie Krauze. Gdy pytał dziennikarza, czego dokładnie szuka, miał usłyszeć, że „wszystkiego, co będzie kompromitujące”. Funkcjonariusz CBŚ zdecydował, że nie będzie mu pomagać, ale przez jakiś czas utrzymywał kontakty z redaktorem. Zerwał je, gdy zaczął podejrzewać, że Nisztor tylko udaje dziennikarza „a prawdziwy cel swoich poczynań skrzętnie ukrywa”. – Zbiera haki na ludzi i traktuje je jak trofea, ale nie do publikacji. Po co to robi? Mogę się domyślać, że dla jakiś innych korzyści – mówił Pieczonka w rozmowie z tygodnikiem „Polityka”. – Rzeczywiście Piotr Nisztor zdyskontował tę wiedzę. W mojej obecności uzgodnił w 2009 roku z ówczesnym wicedyrektorem PR Prokomu, że zaprzestanie atakowania Krauzego za pomoc w przygotowaniu programu telewizyjnego. Projekt ten został zrealizowany i wyemitowany w telewizji publicznej w 2009 roku pt. „Na tropie”. Nisztor dotrzymał słowa i nie atakował już Krauzego – mówi Jan Piński, redaktor naczelny „Gazety Finansowej”.
Nisztor był też mocno zaprzyjaźniony z Mariuszem G., prezesem SKOK Wołomin. Kasa splajtowała na początku 2015 r., bo Mariusz G. wspólnie z oficerem byłych WSI Piotrem P. i kolegami wyciągnął z niej setki milionów złotych. G. był tak zaprzyjaźniony z Nisztorem, że nie tylko regularnie bywał na jego prywatnych imprezach, ale również dawał mu prezenty np. gadżety z filmu Bitwa Warszawska, którego SKOK Wołomin był jednym ze sponsorów. Innym znajomym Nisztora, który usłyszał zarzuty w tej sprawie, był Adam Ch., kojarzony z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Ch. oskarżono o powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych w celu przyjęcia korzyści majątkowej oraz trzykrotne wyłudzenie pożyczek na łączną kwotę 10 milionów złotych.
Ze znajomości z aferzystami Nisztor czerpał korzyści: publikował w mediach kontrolowanych przez SKOK Wołomin. Instynkt dziennikarza śledczego, a także informatorzy nie uprzedzili go, że zadaje się z aferzystami. Ci z kolei, manifestując swoją zażyłość z dziennikarzem, zwyczajnie dawali do zrozumienia, iż mają wsparcie mediów.
Piotr Nisztor nie odpowiedział na żadne wysłane pytanie.