Coraz więcej mówi się o nielegalnych składowiskach śmieci na terenach kolejowych. Zdaniem ekspertów kilkanaście lat temu kolej czerpała ważną część przychodów z podnajmu terenów, nie kontrolując najemców, którzy zamienili działki PKP w wysypiska.
Problem nielegalnego składowania odpadów na terenach PKP dotyczy często terenów zamieszkałych, np. w Warszawie składowiska straszą na ulicy Staniewickiej czy Mszczonowskiej.
–10-15 lat temu PKP wynajmowała masowo swoje tereny przedsiębiorcom, a ci zajmowali się odpadami. W rezultacie właściciele zostawiali po sobie góry śmieci. Część tych firm plajtowała lub kończyła wynajem. Obecnie odpowiedzialność ponosi właściciel terenu, a PKP nie poczyniło nic by wyegzekwować posprzątanie przywożonych śmieci – mówi Krzysztof Kawczyński, ekspert Krajowej Izby Gospodarczej ds. Ochrony Środowiska w Polska The Times.
Ważnym aspektem problemów kolei ze śmieciami jest zmiana prawa o odpadach, która zakłada odpowiedzialność właściciela terenu za nielegalne składowiska. –Są duże szanse na uprzątnięcie terenu pod warunkiem, że zajmą się tym odpowiednie służby – Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska lub Wojewódzka Inspekcja Ochrony Środowiska. […]Inspekcja musi ustalić właściciela terenów i narzucić mu kary. To duża strata dla PKP, jeżeli okaże się, że to ich działki. W całej Polsce mają takie tereny, to nie tylko problem Warszawy. To efekt błędów w podnajmie. […] Powinna pojawić się inicjatywa uprzątnięcia tych terenów ze strony PKP, bo to ich problem. Im dalej w ten las, tym gorzej. Restrykcje będą coraz większe. Nowe przepisy zakładają nawet kary dzienne, a to oznacza olbrzymie straty dla kolei. – dodaje Kawczyński.
Źródło: Polska The Times