Biografia Douglasa Latchforda to gotowy scenariusz na kolejny film o przygodach Indiany Jonesa. Ale tu nie będzie szczęśliwego zakończenia.
W Bangkoku zmarł właśnie Douglas Latchford, jedna z najbardziej malowniczych i jednocześnie kontrowersyjnych postaci wśród międzynarodowych kolekcjonerów i handlarzy dzieł sztuki. Urodzony w 1931 r. w indyjskim Mumbaju, studiował w Brighton College w Wielkiej Brytanii. Do Indii wrócił tuż przed ogłoszeniem przez ten kraj niepodległości. Mimo że Indie przestały być brytyjską kolonią, Latchford pozostał na subkontynencie pracując w Mombaju. Kilka lat później, w 1956 r. przeniósł się do Bangkoku, gdzie w 1963 r. założył własne przedsiębiorstwo zajmujące się dystrybucją leków. W 1968 r. uzyskał tajlandzkie obywatelstwo, ożenił się z Tajką i przyjął nowe nazwisko Pakpong Kriangsak.
Mieszkając w Azji Latchford zainteresował się sztuką tego regionu Azji. Wykorzystując swoją pozycję biznesmena, nawiązał kontakty handlowe z rządzącym w Kambodży zbrodniczym reżimem Czerwonych Khmerów i wkrótce zmonopolizował dokonywany na bezprzykładną skalę rabunek kambodżańskich starożytności. W latach 70. ubiegłego wieku Latchford stał się uznanym kolekcjonerem dzieł sztuki i wykorzystując swoje kontakty ze zbrodniczym reżimem zaopatrywał czołowe amerykańskie i europejskie muzea w starożytności pochodzące z tego regionu świata. Sam Latchford lubił się przechwalać, że jego prywatna kolekcja nie ustępuje wartością i znaczeniem zbiorom Muzeum Narodowego Kambodży. Już w latach 70. pojawiły się pytania dotyczące roli Latchforda w plądrowaniu Koh Ker, niezwykłego miejsca w Kambodży, w którym na przestrzeni 81 km2 znajduje się aż 180 starożytnych świątyń wybudowanych w X w. Podnoszono sprawę zażyłej znajomości kolekcjonera z khmerskim generałem Ta Mokiem, który przeszedł do historii pod mianem Rzeźnika. To ten właśnie generał, określany też jako Brat Numer 4, dowodził armią Czerwonych Khmerów i był odpowiedzialny za masakry dokonywane przez reżim.
Sam Latchford tłumaczył, że jedynie chroni dzieła sztuki przed zniszczeniem w czasie działań wojennych, wykupując je od lokalnych rolników. Zajmował się zresztą badaniami nad sztuką starożytnej Kambodży, wydając na ten temat szereg prac uznanych w środowisku akademickim. Krytycy Latchforda podkreślali jednak, że większość dzieł sztuki o których pisał Brytyjczyk, pozbawionych jest dokładnie określonego miejsca pochodzenia. Nie przeszkadzało to jednak temu, że prezentowane przez Latchforda dzieła trafiły do tak ważnych placówek jak np. Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku. U schyłku życia dobra passa opuściła przedsiębiorczego Brytyjczyka. W 2013 r. na łamach „The Art Newspaper” pojawił się obszerny artykuł pokazujący, w jaki sposób rabowano Koh Ker i w jaki sposób dzieła sztuki oferowane przez Latchforda trafiały do amerykańskich muzeów. Wtedy też słynny dom aukcyjny Sotheby’s zdecydował się zwrócić do Phnom Penh kambodżańską figurę, przekonany że została ona zrabowana z Koh Ker. Wreszcie w listopadzie 2019 r. ciężko chory Latchford został postawiony w stan oskarżenia przed sądem w Nowym Jorku. Postępowanie trwało aż do jego śmierci. Pozostała sprawa prawowitych właścicieli dzieł sztuki posiadanych przez Latchforda, bądź też przez niego dostarczonych do rozmaitych placówek muzealnych i prywatnych kolekcji. Lynda Albertson, szefowa Association for Research on Crimes Against Art trafnie skomentowała życiowy dorobek Latchforda.
– Umarł i umknął zarzutom. Jednocześnie jego śmierć może spowodować, że sprawiedliwości nigdy nie stanie się zadość dla mieszkańców Kambodży, Tajlandii i Indii – pisze Albertson na swoim blogu. – Ponieważ zmarłych nie można ścigać, zarzuty prawdopodobnie zostaną oddalone. Zanim dochodzenie w sprawie przemytu i nielegalnej sprzedaży bezcennych zabytków z Kambodży, Tajlandii i Indii rzucił cień na jego działalność, był uważany za szanowanego sponsora w kręgach muzealnych i osobę bez zarzutów – dodała.