14 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia 2024

Kryptokasa

Polacy pokochali kryptowaluty, na których niektórzy się wzbogacają. Nie wszyscy jednak rozumieją, że mogą również stracić.

W banku dziś pieniędzy nie zarobisz. Polacy przeczytali w Internecie, że można zarobić na kryptowalutach. Pod tą nazwą kryją się wirtualne waluty. Zyski z lokowania ich są jednak całkiem realne. Polacy zaczęli inwestować i pojawili się też oczywiście oszuści. Czym naprawdę są kryptowaluty i czy można na nich zarobić? Z kryptowalutami jest jak przed laty z grą na rynku forex.
„Jeżeli coś brzmi zbyt dobrze, aby było prawdziwe, to prawdopodobnie nie jest prawdziwe” – oto motto specjalnej strony internetowej Forex Fraud („oszustwa rynku forex”). Przygotowała ją Amerykańska Komisja Nadzoru nad Rynkiem Instrumentów Pochodnych (US Commodity Futures Trading Commission). Forex (skrót od Foreign Exchange) to rynek, na którym inwestorzy mogą kupować i sprzedawać waluty, podobnie jak akcje na giełdzie.
Inwestowanie na rynku walutowym jest znacznie bardziej ryzykowne niż na rynku akcji. O ile na giełdzie nawet amator jest w stanie w długim okresie osiągnąć przyzwoite zyski (rynek rośnie średnio o kilkanaście procent rocznie), o tyle na foreksie, jak wynika z amerykańskich statystyk, 95 proc. grających ponosi straty. Firmy oferujące foreksowe inwestycje coraz skuteczniej walczą o nasze pieniądze, bo chętnych do osiągnięcia ogromnych zysków nie brakuje. Bardzo trudno jednak znaleźć w ich reklamach i na ich stronach internetowych informację o ogromnym ryzyku tych inwestycji. Podobnie jest z kryptowalutami. Dziś ich kursy rosną, ale inwestycje Polaków nie opierają się na żadnej wiedzy. Polak kupuje i czeka, aż kurs wzrośnie, nie do końca rozumiejąc, że może również stracić.
O co w tym chodzi?
Internetowa rewolucja finansowa jest faktem. Nie chodzi o to, że kryptowaluty osiągają dziś rekordowe wartości – kurs bitcoina sięga 56 tys. dolarów, czyli wzrost o prawie 300 proc. w ciągu kilkunastu miesięcy), ale o to, czym są. Internetowe waluty są przede wszystkim niezależne od władzy. Nie można ich przejąć ani zabezpieczyć. Przepływy finansowe z ich użyciem nie są monitorowane. Od grudnia ubiegłego roku na kryptowalutach można było zarobić trzy razy. Z badań SW Research wynika, że co dziesiąty Polak (61 proc.) zna kryptowaluty. Co trzeci zaś (32 proc.) zamierza je kupić. Jednocześnie prawie ¾ Polaków (74 proc) przyznało, że nie wie, do czego te kryptowaluty służą.
Raj dla oszustów!
Dziennikarz Janusz Rolicki opisał, jak dał się podejść. Nie zrozumiał bowiem, że podobnie jak w wypadku rynku Forex „kasyno zawsze wygrywa”, czyli zyskują ci, którzy pobierają prowizje.
Czym są tak naprawdę kryptowaluty? Alternatywną formą lokowania pieniędzy. W sytuacji gdy rządy drukują gotówkę bez opamiętania, dobrze jest mieć taką możliwość. Jednocześnie, trzeba zdawać sobie sprawę z ryzyka i faktu, że kurs nie zawsze będzie szedł do góry.
Złota zasada, tzw. uniwersalna Murphy’ego (tego od prawa, które mówi, że jak coś może się nie udać, to nie uda się na pewno) mówi, że „zasady gry określa ten, kto ma złoto”. Teraz globalni oligarchowie wspólnie z chciwymi politykami, dla których każdy pretekst do łupienia własnych obywateli jest dobry, drukują pieniądze bez opamiętania. Zasady określa ten, który ma prawa do emisji pieniądza. Nie tylko nie brzmi to dobrze, ale również będzie miało opłakane skutki dla ludzkiej wolności. Dlatego kryptowaluty są potrzebną alternatywą. Należy jednak rozumieć, że alternatywa nie oznacza gwarantowanych zysków.
Waluta przyszłości
Dlaczego rządy nienawidzą kryptowalut? Otóż jak zwrócił uwagę profesor Song Hongbing w serii swoich znakomitych książek „Wojna o pieniądz”, złoto jest „sztywne”. To znaczy, że nie podlega ono działaniom inflacyjnym rządów, jest oderwane od sytuacji gospodarczej. Wreszcie – rząd może ukraść obywatelowi złoto, ale jest to pracochłonne. Nie może natomiast zlikwidować jego wartości. W wypadku kryptowalut rządy są po prostu bezsilne. Mogą tylko delegalizować lub ograniczać do nich dostęp. A jak wiadomo, nic nie smakuje tak dobrze jak zakazany owoc.
Inflacja to nic innego, jak podatek nakładany na obywateli przez kontrolujące podaż pieniądza rządy. Oznacza, że w obiegu pojawiło się więcej pieniędzy niż produkowanych towarów, a więc ceny dóbr musiały wzrosnąć. To dlatego płacimy coraz wyższe raty kredytów i coraz więcej wydajemy na zakup towarów, przede wszystkim żywności. Statystyczny Polak zarabiający średnią krajową pensję stracił kilka tysięcy złotych. „Banki centralne działają tak jak syndykaty fałszerzy pieniędzy. Jednak w przeciwieństwie do innych fałszerzy udają, że działają w publicznym interesie: łagodzą cykle koniunkturalne czy starają się utrzymać ceny na stabilnym poziomie” – dowodził Murray Rothbard, jeden z najwybitniejszych amerykańskich ekonomistów XX wieku. „Inflacja to największe złodziejstwo, jakiego dopuszczają się współczesne państwa” – przekonuje od lat prof. Witold Kwaśnicki z Uniwersytetu Wrocławskiego. Poza garstką bankowców mało kto zdaje sobie sprawę, skąd się w gospodarce biorą pieniądze. Jak zauważył sir Josiah Stamp, szef Banku Anglii w latach 1928-1941, „nowoczesny system bankowy produkuje pieniądze z niczego. To najbardziej zdumiewająca sztuczka, jaka kiedykolwiek została wynaleziona”. „Proces kreacji przez banki pieniądza jest tak prosty, że umysł ludzki go odrzuca” – podsumował amerykański ekonomista John Kenneth Galbraith. Dlatego kryptowaluty są przyszłością. „Żaden polityk nie przegrał wyborów, doprowadzając do wzrostu inflacji” – zauważył kiedyś Richard Nixon, prezydent USA. Dlatego, że doprowadza ona do redystrybucji pieniędzy od biednych do bogatych. Dzięki temu politycy mają pracę polegającą na obiecywaniu odwracania tego procesu. Jeżeli bowiem – tak jak obecnie w Polsce – inflacja wynosi 3-4 proc., to oznacza, że w ciągu roku pensje etatowych pracowników obniżają się automatycznie nawet o jedną dwudziestą. Te osoby stają się w części klientelą polityków, którzy utrzymują, że zapewnią im więcej pieniędzy (tak jak to zrobił PiS przed wyborami, podnosząc płacę minimalną prawie o 20 proc.). Tymczasem inflacja nie dotyczy aktywów należących do zamożnych. Ceny nieruchomości czy udziałów w firmach rosną wraz ze wzrostem cen.
Dlatego teraz jest właśnie popyt na nieruchomości, złoto i kryptowaluty.
Zrozumienie mechanizmu kreowania pieniądza jest kluczem do pojęcia tego, dlaczego społeczeństwa w rozwiniętych i większości rozwijających się krajów pozwalają politykom na zabieranie sobie połowy zarobionych pieniędzy w postaci podatków. Punktem zwrotnym w historii świata był wielki kryzys w USA, który rozpoczął się w 1929 r. Wówczas uznano, że jest to ostateczny dowód na to, że wolny rynek się nie sprawdził i społeczeństwa w rozwiniętych krajach przyzwoliły politykom na masowe zwiększanie podatków i interwencjonizmu państwowego. Ekonomiczną „podkładkę” dla światowego zamachu stanu na pieniądze podatników dał słynny ekonomista John Maynard Keynes, który ukuł teorię, według której politycy mogą zapobiegać kryzysom gospodarczym, zwiększając w czasach dekoniunktury wydatki budżetowe. Wolny rynek został zwyczajnie wrobiony w przestępstwo, którego nie popełnił. I został skazany. 36 lat później, w 1965 r., prof. Milton Friedman udowodnił, że za kryzys odpowiedzialny jest nie wolny rynek, a amerykański bank centralny, który w nieodpowiedni sposób „majstrował” przy ilości pieniądza w obiegu. Friedman dostał ze to odkrycie Nagrodę Nobla z ekonomii, ale politycy zdobytych wówczas pieniędzy i władzy nie oddali do tej pory.
Kryptowaluty są odporne na polityków. Dlaczego nie podaję nazw kryptowalut, w które należy inwestować? Musicie Państwo sami podjąć decyzję i sami sprawdzić, co jest dobre. Pamiętajcie, że kryptowaluty to nie sposób na łatwy zarobek, ale na to, aby nie tracić pieniędzy. Wiele wskazuje bowiem na to, że rządy będą drukować pieniądze nałogowo. Jeżeli będziemy trzymać złotówki, zwyczajnie pozwolimy się okradać.

Najnowsze