0.1 C
Warszawa
niedziela, 24 listopada 2024

Japończycy liczą na Polaków

W Polsce działa 300 japońskich firm, które zatrudniają 40 tys. ludzi i wciąż poszukują nowych pracowników. Na drodze staje im czarny PR, jaki towarzyszy pracy w japońskich przedsiębiorstwach.

Afera związana z samobójstwem 24-letniej Matsuri Takahashi i podaniem się do dymisji szefa największej japońskiej agencji reklamowej Dentsu wstrząsnęła Japonią i światem. W walkę z pracoholizmem zaangażował się premier Shinzo Abe oraz Japońska Federacja Biznesu, zrzeszająca ok. 1300 firm.

Pracodawcy wiedzą, że tragiczne wydarzenia w samej Japonii są wykorzystywane przez konkurencję, która przestrzega pracowników przed decydowaniem się na pracę w japońskich korporacjach na świecie. A jak naprawdę wygląda praca w japońskich firmach?

Zaufanie jest najważniejsze

O tym, że praca w japońskiej firmie będzie dla Europejczyków czymś niezwykłym, dowiadujemy się już na samym początku kariery. Jeszcze kilkanaście lat temu powszechne było składanie podań o pracę w formie odręcznie napisanej aplikacji. Dziś firmy (szczególnie te działające poza granicami kraju) raczej odchodzą od tej formuły, ale wciąż jest ona kultywowana w samej Japonii.

Zupełnie inaczej wyglądają też umowy o pracę. Japoński pracodawca przyjmując pracownika, nie spisuje z nim umowy, określającej ramy i zakres wykonywanych zadań (chyba że zmusza go do tego prawo kraju, w którym prowadzi działalność). – Japońskie firmy stawiają na multitasking, dlatego pracownicy nie mają określonego zakresu obowiązków – mówi nam Naofumi Makino, dyrektor generalny Japońskiej Organizacji Handlu Zagranicznego JETRO Warsaw.

– Jedną z najważniejszych spraw jest stabilizacja. Japońscy pracodawcy troszczą się o swoich pracowników i oczekują długoterminowej współpracy – przekonuje dyrektor JETRO.

W rozmowach z przedstawicielami japońskich firm działających w Polsce pojawia się wspólny motyw – zaufanie. – Dla Japończyków zaufanie jest najważniejsze. Gdy pracownik decyduje się ubiegać o pracę w japońskiej firmie, musi patrzeć na to przez pryzmat związania się z nią, jeśli nie na zawsze, to przynajmniej na wiele lat. Dlatego „bogate” CV niekoniecznie jest mile widziane. Pracownik często i wielokrotnie zmieniający pracę nie jest tym, którego poszukują japońscy pracodawcy. Zatrudniając pracownika, myślimy kim będzie w naszej firmie za kilka lat. Poszukujemy przyszłych liderów – mówi nam jeden z menadżerów działającej w Polsce japońskiej korporacji z sektora usług. W podobnym tonie wypowiadają się inni japońscy pracodawcy.

Kult zaufania między pracodawcą i pracownikiem jest szczególnie ważny przy działalności międzynarodowej Japończyków. Japońskie firmy, wchodząc na dany rynek chcą stworzyć i wykształcić kadry złożone z lokalnych pracowników, którzy w niedługim czasie zajmą kierownicze stanowiska piastowane przez Japończyków, którzy po tym okresie mogą wrócić do swojej ojczyzny.

Polacy poszukiwani

– Gdy Japończycy rozważają wejście na dany rynek, najpierw sprawdzają, czy działa tam Toyota. Jeśli tak, to zaraz za nią pojawią się kolejni – żartuje pracownik znanej japońskiej firmy logistycznej.

Obecnie w Polsce działa ok. 300 japońskich firm, które dają zatrudnienie ok. 40 tys. pracowników. Wśród nich takie giganty jak: NGK w Gliwicach, Nippon Express w Warszawie czy wspomniana Toyota w Wałbrzychu. Większość z nich wciąż poszukuje nowych pracowników. – Jednym z większych problemów, które mają japońskie firmy działające w Polsce, jest brak siły roboczej – mówi Naofumi Makino. Szczególnie dotkliwe dla japońskich firm okazało się wejście na polski rynek konkurencji, która zaczęła przejmować pracowników. Taka sytuacja miała miejsce m.in. w Poznaniu (gdzie działa sporo japońskich firm) po wejściu do Polski Amazona.

 Japończycy coraz lepiej oceniają polski rynek, jednak nie brakuje krytyki niektórych aspektów związanych z pracą w Polsce. Wśród pracodawców, z którymi rozmawialiśmy najczęściej krytykowane były urlopy na żądanie. To one mają być największą zmorą prowadzenia działalności w Polsce. Inny problem wskazuje dyrektor generalny JETRO: – Zwolnienia lekarskie wciąż są problemem. Ale mniejszym niż kiedyś.

 Z kolei Polaków rozważających podjęcie pracy w japońskich firmach odstraszają historie o nadgodzinach. Japońskie firmy nie ukrywają, że nadgodziny są dość powszechne, jednak pracownicy muszą pamiętać, że nie są one „darmowe”. W zależności od pracodawcy są one płatne lub przeliczane i pracownicy mogą je następnie wykorzystać, by wychodzić wcześniej z pracy.

 Japońskie firmy nie są zamknięte na osoby z wykształceniem ścisłym. Zatrudniają również humanistów.

 Premier na wojnie z czarnym PR-em

Wraz z samobójstwem 24-letniej pracownicy Dentsu media na całym świecie zaczęły ponownie podnosić problem zjawiska Karōshi (過労死), czyli śmierci z przepracowania. Według policyjnych danych przytaczanych niedawno przez „Rzeczpospolitą” w 2016 r. co najmniej 90 Japończyków i Japonek popełniło samobójstwo właśnie z powodu przepracowania, a tysiące zmarło na dolegliwości związane ze zbyt długim przebywaniem w pracy (japońskie ministerstwo zdrowia wskazuje, że rocznie z powodu zawału serca, wylewu itd. umiera ponad 2 tys. osób). Zgony związane z przepracowaniem występują (na bardzo dużą skalę) również w Chinach czy Korei Południowej, jednak to właśnie Japonia cieszy się najgorszym czarnym PR-em związanym z tym zjawiskiem.

Po aferze Dentsu premier Shinzo Abe (który już wcześniej próbował zachęcić Japończyków do brania urlopów) przy poparciu Nippon Keidanren (日本経済団体連合会 Japońska Federacja Biznesu zrzeszająca ok. 1300 firm) zaczął promować politykę „Piątków z premią”. W praktyce ma ona zachęcić pracowników i pracodawców do skrócenia dnia pracy w każdy ostatni piątek miesiąca do godziny 15:00. Przedstawiciele japońskiego Ministerstwa Ekonomii, Handlu i Przemysłu szacują, że tylko te 12 dni, w których pracownicy będą mogli wyjść wcześniej z pracy, mają przynieść dodatkowe 19,2 mld dolarów dla japońskiej gospodarki (dzięki zwiększonej konsumpcji w czasie wolnym). Ponadto, rząd premiera Abe wciąż zwiększa liczbę ustawowych dni wolnych (obecnie jest to 16 dni rocznie). Rząd zamierza rozpocząć też kampanię promującą pracę zdalną do godziny 10:30 (a 24 lipca został wyznaczony jako „dzień pracy zdalnej”). Dotychczas w Japonii system pracy zdalnej wprowadziło tylko ok. 16 proc. przedsiębiorstw.

 Zmiany obserwowane w samej Japonii przekładają się również na zachowania w oddziałach zagranicznych japońskich koncernów. W Polsce japońskie firmy oprócz programów socjalnych organizują dla pracowników np. wyjazdy integracyjne.

 Wartość japońskich inwestycji w Polsce już pięć lat temu osiągnęła poziom ok. 1,5 mld dolarów.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news