Polski rząd szuka rozwiązań, które pozwolą uspokoić trudną sytuację w służbie zdrowia związaną w pandemią COVID-19.
– Jesteśmy otwarci na wszystkich lekarzy, realnie szanse są na lekarzy zza wschodniej granicy, głownie Białoruś i Ukraina, ze względu na mniejszą barierę językową – mówi w rozmowie z „Dziennikiem Gazeta Prawna” wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski.
Wiceminister zapytany o to, jakie będą teraz koszty „zachęt” dla lekarzy, którzy mają walczyć z COVID- 19, powiedział w „DGP”.
– Przy 15 tys. łóżek i odpowiedniej liczbie lekarzy, koszty ocenialiśmy na ok. 100 mln zł miesięcznie. Jednak liczba łóżek stale rośnie, dodatkowo uruchamiane są szpitale tymczasowe, coraz więcej łóżek dla pacjentów z COVID-19 jest tworzona przy szpitalach pierwszego poziomu, więc i koszty wzrosną. Dziś za wcześnie na takie szacowanie.
Przyznał też, że „przesuwane” są osoby w ramach jednego systemu.
– Ale są jeszcze lekarze, którzy pracują poza systemem. Oprócz tego możemy konsolidować pracę np. anestezjologów – podsumował.
– Będziemy chcieli także zachęcić do pracy lekarzy z zagranicy – powiedział. – Wielu lekarzy jest też w trakcie procedury uzyskania nostryfikacji dyplomu. To osoby, które szybciej będą miały szanse pracować w Polsce – tłumaczył.
Wiceminister przekazał, że w planie na rok następny przewidziano ponad 300 mln zł więcej dla POZ.
– A trzeba pamiętać, że COVID-19 został zabezpieczony odrębnym strumieniem. Lekarze rodzinni otrzymają od 40-100 zł za pacjenta z koronawirusem – dodał. – Dodatkowo płacimy przecież na zabezpieczenie covidowe – 3 proc. do każdej faktury od lipca. Szacujemy, że będzie to kolejne 400 mln zł. Zaproponowaliśmy też POZ podtrzymanie programu informatyzacji – przewidziano dotację – w sumie 50 mln zł. I przekazaliśmy 50 mln zł na środki ochrony indywidualnej dla lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Gdy się to skumuluje, to zbliżamy się do poziomu 1 mld zł. Przy trudnej sytuacji budżetowej całego sektora to ogromne pieniądze. I nie zmienia tego nawet stała stawka – podsumował.
(PAP)