Kupione przez polskie spółki energetyczne liczniki mogą zostać wykorzystane przez rosyjskie służby specjalne w wojnie hybrydowej z Polską.
Opublikowane dwa tygodnie temu wyniki badań holenderskich naukowców udowodniły, że tzw. nowoczesne liczniki energii elektrycznej nie są dostosowane do urządzeń energooszczędnych. Dzięki temu mogą one wykazywać wyższe zużycie prądu, niż jest ono w rzeczywistości. Cyfrowe liczniki mogą zawyżać zużycie energii elektrycznej nawet o 600 procent. Nic dziwnego, że informacje na ten temat wzbudziły sporą uwagę w naszym kraju. Z takich właśnie liczników energii elektrycznej korzysta właśnie większa część jej odbiorców w naszym kraju. Powszechnie również wiadomo, że opłaty za energię elektryczną należą do najważniejszych wydatków w budżetach domowych Polaków, które sytuują się zaraz po kosztach związanych z utrzymaniem mieszkania. Oprócz tego, że takie liczniki mogą fałszować zużycie energii okazuje się, że te, które zamontowano w naszym kraju, mogą zostać wykorzystane także przez rosyjskich hakerów do ataku na polską infrastrukturę energetyczną, która może zostać wyłączona i pozbawić prądu miliony odbiorców.
Wątpliwości Macierewicza
W marcu 2009 roku, w trakcie posiedzenia Sejmowej Komisji Energii, poseł Antoni Macierewicz (PiS) zadał ówczesnemu wiceministrowi Skarbu Państwa, nadzorującemu sektor energetyczny Janowi Buremu (PSL) pytanie, które mogło poważnie zaniepokoić zwłaszcza tych, którzy zajmują się problematyką bezpieczeństwa tzw. infrastruktury krytycznej naszego państwa. Otóż Macierewicz zwrócił wówczas w uwagę, że PGE – państwowy dostawca energii elektrycznej (Skarb Państwa posiada w nim 57,39 proc. udziałów) – nie wiadomo dlaczego postanowił wymienić liczniki zużycia energii elektrycznej swoim odbiorcom. A sprawa w tym wypadku nie była wcale tak błaha, bo chodziło o prawie 10 milionów sztuk liczników, które znajdą się w gospodarstwach domowych na terenie całego kraju. Każdy taki licznik, jak komunikował wówczas poseł PiS, to koszt 130 euro, co jak warto zauważyć, przy ich wymianie mogłoby się wiązać z astronomiczną kwotą 1 300 000 000 euro, niewyobrażalną w polskich warunkach. Macierewicz zapytał także wiceministra Burego o to, dlaczego skonstruowano zamówienie na serię pilotażową wspomnianych liczników w taki sposób, aby jego warunki mogła spełnić tylko jedna firma, ADDAX, do tego zarejestrowana w Kiszyniowie w Mołdawii, która poza tym jest kontrolowana przez byłych oficerów rosyjskiej (sowieckiej) armii. Macierewicz zwrócił również uwagę, że liczniki tej właśnie firmy działają na linii średniego i wysokiego napięcia, co tradycyjnie stosowane jest w armii rosyjskiej (sowieckiej), ale jest całkowicie niekompatybilne z systemami licznikowymi funkcjonującymi na terenie Unii Europejskiej. Macierewicz zapytał także, czy ministerstwo przewidziało konsekwencje takiej sytuacji dla bezpieczeństwa państwa. Wszyscy obecni na posiedzeniu tej komisji potraktowali pytanie Macierewicza jako żart. Chyba dlatego, że domeną posła PiS zawsze były służby specjalne, gdzie tego typu podejrzenia są jak najbardziej na miejscu. Jednak pomimo tych reakcji, bezpośredni adresat pytania postanowił się do niego odnieść. Wiceminister Bury udzielił całkowicie wymijającej odpowiedzi, zasłaniając się brakiem wiedzy w zakresie dotyczącym pytania, jak również brakiem stosownych instrumentów, aby ją posiąść. Bury odczytał jedynie oświadczenie ówczesnego wiceprezesa PGE, Marka Trawińskiego. Wynikało z niego, że PGE S.A. nie kontroluje swoich spółek zależnych, w których są realizowane zamówienia, dokonywane na bazie przepisów ustawy „prawo zamówień publicznych”. Wiceprezes PGE wskazał jednocześnie w swoim oświadczeniu, że ani PGE, ani jej spółki zależne nie podpisały z firmą ADDAX żadnych umów. Bury uszczypliwie zapewnił również posła Macierewicza, że jeżeli takie działania są podejmowane, to mieściły się one w ramach programów pilotażowych, które jak zaznaczył, obejmowały od 100 do 200 liczników i siłą rzeczy nie mogą podlegać ustawie o zamówieniach publicznych. Bury nie odniósł się do wątku pytania Macierewicza, który dotyczył kwestii bezpieczeństwa sieci energetycznej polskiego państwa, enigmatycznie jedynie informując, że dane podane przez posła zostaną sprawdzone. To jednak, jak ustaliliśmy, nigdy nie nastąpiło. Jan Bury nie zainteresował się tym problemem, nawet pomimo tego, że energetyka była zawsze „oczkiem w jego głowie”. Nikt poza Macierewiczem nie stawiał już pytań w tej sprawie. Opinia publiczna w Polsce nie miała zatem okazji usłyszeć, jak wygląda prawda na ten temat.
Wpadka?
Zanim do gry wkroczyła spółka ADD Polska, dostawą produktów marki ADDAX zajmowało się konsorcjum Arcus S.A. i T-matic Systems S.A. 1 lutego 2013 roku konsorcjum to zawarło ze spółką Energa Operator S.A. (wchodzi w skład Grupy Kapitałowej Energa) umowę na dostawę 310 tysięcy liczników oraz 3200 Zestawów Koncentratorowo-Bilansujących. Jak stwierdziła po jakimś czasie Energa, oprogramowanie zastosowane w sprzęcie, który był przedmiotem umowy, okazało się niewydajne, posiadało szereg błędów, a poza tym zasadniczo nie spełniało parametrów określonych w umowie. W konsekwencji Energa wystawiła wielomilionową notę z karą dla Arcus S.A. Konsorcjum podejmowało jeszcze działania naprawcze w tej sprawie, usiłując wyeliminować te „usterki”, ale okazały się one bezskutecznie. W ocenie prezesa Arcus S.A., Energa nie miała podstaw do naliczenia kar umownych, bo w umowie nie było takich zapisów. Natomiast władze spółki Energa uważały, że są one jak najbardziej zasadne i wynikają z zapisów umowy i faktu niewykonania umowy. W konsekwencji obie strony na lata utknęły w ciągnącym się procesie sądowym. Mogło wydawać się wówczas, że oferujące liczniki firmy ADDAX konsorcjum Arcus S.A. i T-matic Systems S.A. wypadnie z rynku. Tak się jednak nie stało. Okazało się bowiem, że liczniki firmy ADDAX znowu są sprzedawane dostawcom energii elektrycznej w Polsce. Tym razem trafiają do nich za pośrednictwem firmy ADD Polska, która wcale nie ukrywa, że jej strategicznym partnerem jest firma Arcus S.A. Analiza akt rejestrowych nie pozostawia najmniejszych złudzeń w tym zakresie. Studiując je ustaliliśmy, że tak naprawdę obie spółki (ADD Polska i Arcus S.A.) są ze sobą ściśle personalnie powiązane.
Ustawiony przetarg?
26 listopada 2015 roku, na stronie internetowej ADD Polska pojawiła się informacja, że w związku z wygranym przetargiem firma ta dostarczy 50 tysięcy liczników dla spółki PGE Dystrybucja S.A. Spółka ADD Polska przystąpiła do przetargu w ramach konsorcjum, które zawiązało wspólnie z firmą ADD Production oraz ADD Bulgaria. Chodziło w nim o pozyskanie zamówienia na wdrożenie pilotażowe systemu inteligentnego opomiarowania w oddziałach PGE Dystrybucja w Białymstoku oraz Łodzi. O tym, że przetarg wygrał podmiot, o którym w marcu 2009 r. mówił Antoni Macierewicz podczas swojego wystąpienia na posiedzeniu Sejmowej Komisji ds. Energii, świadczy fakt, że firma ADD Polska reklamuje zaawansowaną technologicznie platformę ADDAX IMS. Jest to po prostu nazwa systemu pomiarowego, którego dystrybutorami są właśnie ADD Polska oraz ADD Bulgaria. Wybrany przetarg obejmował dostawę ponad 50 tys. inteligentnych liczników, które miały zostać zainstalowane na terenie Białegostoku i Łodzi do końca 2016 roku. Gdzie powstawały liczniki zakupione przez polską spółkę energetyczną? Otóż jak ustaliliśmy, miejscem ich montażu była właśnie dawna poradziecka fabryka, która kiedyś konstruowała zegary lotnicze dla samolotów typu MIG-29. Jak stwierdził sam Antoni Macierewicz, liczniki te są konstruowane na bazie sprowadzanych z Chińskiej Republiki Ludowej podzespołów. Jak się również okazało, jest tak, jak mówił Macierewicz: działają one właśnie na linii średniego i wysokiego napięcia, które to rozwiązanie nadal stosują Rosjanie i są z tego względu niekompatybilne z systemami licznikowymi funkcjonującymi na terenie Unii Europejskiej (EU). Jak zdołaliśmy ustalić, prezesem ADD Polska, czyli polskiej odnogi ADD Grup jest niejaki Ryszard Barski, postać o bardzo ciekawym życiorysie, który po uważnym przestudiowaniu wydaje się dawać kluczową odpowiedź w całej sprawie.
Barski w 1974 r. ukończył studia na Wydziale Elektroniki Politechniki Warszawskiej. Do 1979 r. pracował w Ministerstwie Handlu Zagranicznego PRL. Następnie pełnił funkcję Attache Ambasady Polskiej w Biurze Radcy Handlowego w Kolonii. W latach 1983–1988 pracował w Biurze Handlu Zagranicznego Polskich Linii Lotniczych „LOT”. Następnie, w latach 1993–1997 w Centrali Handlu Zagranicznego METALEXPORT i spółce MEXPOL GmbH – Hilden w Niemczech, gdzie pełnił funkcję prezesa. Wroku 1994 r. został członkiem Rady Nadzorczej „Bydgoskiej Fabryki Narzędzi BEFANA”, którą to funkcję pełnił do 1997 r. W latach 1998–2007 był członkiem Zarządu Deutsche Leasing Polska S.A. Obecnie jest Dyrektorem Generalnym firmy Goldfoam sp. z o.o.
O tym, kim tak naprawdę był w przeszłości Ryszard Barski, mogliśmy się dowiedzieć w lutym 2007 r., gdy ówczesny prezydent RP Lech Kaczyński odtajnił „Raport z weryfikacji WSI”, jaki przygotowała Komisja Weryfikacyjna ds. WSI. Nazwisko Ryszarda Barskiego pojawiło się w wykazie oficerów Oddziału Y jaki został zamieszczony w tym dokumencie. Barski figuruje w nim jako major, który najprawdopodobniej został przeszkolony w Związku Sowieckim. Czy prezes ADD Polska Ryszard Barski i oficer wymieniony w „Raporcie z Weryfikacji WSI” to rzeczywiście ta sama osoba? Wiele wskazuje na to, że tak. Firmy typu Cenzin i METALEXPORT były firmami wojskowych służb, używanymi do zalegendowania ich działań. Sam Barski wprawdzie nawiązał z nami kontakt, ale bardzo szybko przestał odpowiadać na nasze próby kontaktu. Ale nie może to specjalnie dziwić, bo dotknęliśmy chyba sprawy kluczowej w tym przypadku. Warto wspomnieć, że Oddział Y to była najbardziej zakonspirowana komórka wojskowego wywiadu (Zarządu II SG), którą utworzono 1 listopada 1983 r. Formalnie został rozwiązany jesienią 1991 r., jednak jego kompetencje przejął wówczas Oddział 2 (później: 22) Zarządu II WSI. Ludzie oddziału Y to była skrupulatnie wyselekcjonowana i przeszkolona przez sowieckie służby elita komunistycznych służb PRL. Działając w Oddziale Y, zajmowali się tworzeniem sieci spółek, działających w różnych branżach, za pomocą których dokonywano nielegalnych operacji finansowych wartych setki milionów dolarów. Wystarczy wspomnieć o tym, że to właśnie oficerowie Oddziału Y przejęli utworzony 15 lutego 1989 r. Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ). Formalnie miał on zajmować się gromadzeniem środków finansowych przeznaczonych na obsługę polskiego zadłużenia zagranicznego. Jednak jak ustaliła Komisji Weryfikacyjna ds. WSI FOZZ, jedynie niewielką część posiadanych środków finansowych przeznaczał na wykup polskiego długu. Korzystając bez ograniczeń z „legendy” wykupu polskiego zadłużenia, Oddział Y zrealizował wiele niezwykle szkodliwych dla polskich interesów przedsięwzięć. Jednym z nich było sfinansowanie najbardziej strategicznej dla Sowietów (a potem Rosjan) inwestycji. Była nią budowa gazociągu jamburskiego, który podłączył polski system gazowniczy do złoża w Jamburgu na terenie Związku Sowieckiego. Prawie 1,5 biliona złotych z kasy FOZZ (stanowiło wówczas równowartość około 158 mln USD) na polecenie ludzi z Oddziału Y zostało przekazane na dokończenie budowy gazociągu jamburskiego, który energetycznie uzależnił Polskę od Związku Sowieckiego, a potem jego prawnego następcy Federacji Rosyjskiej.
Krótko mówiąc, oficerowie Oddziału Y, w którym służbę pełnił właśnie Ryszard Burski, na długie lata zabezpieczyli sowiecką (rosyjską) kontrolę nad polską gospodarką, której skutki odczuwamy do dzisiaj. Z serią pytań zwróciliśmy się do Ryszarda Barskiego, który zaproponował nam spotkanie. Jednak w ostatniej chwili jeodwołał, przesyłając oświadczenie, z którego wynikało, że wszelkie negatywne opinie i publikacje o firmie ADD Polska są inspirowane przez konkurencję firmy. Pełną treść oświadczenia publikujemy na końcu materiału.
Poważne zagrożenie naszego bezpieczeństwa
Gdy PGE Dystrybucja S.A. w listopadzie 2015 roku podpisała umowę na dostawę 50 tysięcy liczników, zaledwie kilkanaście dni później doszło do ataku na ukraińską sieć energetyczną. Jak twierdzą przedstawiciele amerykańskich służb, rosyjscy hakerzy zaatakowali wówczas jednocześnie sześć ukraińskich firm energetycznych, które zaopatrują Ukrainę w energię elektryczną (zarówno gospodarstwa domowe obywateli Ukrainy, jak i ukraińskie zakłady przemysłowe). W efekcie tego ataku sparaliżowane zostały m.in. 103 ukraińskie miasta, w których odcięte zostały części sieci przesyłowych oraz wykonano masowaną akcję zgłaszania awarii, co opóźniło usuwanie skutków uszkodzeń. Według Elizabeth Sherwood-Randall, wiceminister energetyki USA, za atakami tymi stali niewątpliwie Rosjanie. Taki wniosek został jednoznacznie sformułowany w raporcie amerykańskiego ministerstwa energetyki.
Liczniki zakupione przez PGE nie dość że stanowią element większego rozwiązania technologicznego w tym zakresie, są znacznie droższe i znacznie bardziej niebezpieczne niż ich zachodnie odpowiedniki. Dlaczego tak jest?
Otóż liczniki dostarczone przez firmę ADD Polska posiadają stycznik 8-amperowy. Jest to rozwiązanie technologiczne, które w Europie Zachodniej jest uważane za przestarzałe i niegwarantujące bezpieczeństwa sieci energetycznych. Tamtejsze liczniki mają głównie styczniki 2-amperowe. Krótko mówiąc, te, które są w Polsce bardzo podatne na przeciążenie i zdalnie można dokonać ich wyłączenia. Co więcej, Energa i PGE oraz spółki od nich zależne wprowadzają rozwiązania technologiczne, które być może przyczynią się do lepszej integracji sieci, ale nie posiadają odpowiednich zabezpieczeń. Przykładem jest projekt Smart Grid, który właśnie jest rozwijany na terenie Trójmiasta, Półwyspu Helskiego oraz Torunia. Smart Grid to inteligentny system zarządzania zużyciem energii elektrycznej, którego elementem jest sieć liczników, które dostarczają dostawcy prądu informacji o zużyciu energii elektrycznej. Wystarczy jednak, aby liczniki przesyłały w czasie rzeczywistym błędne informacje i może dojść do zakłócenia ich pracy. O tym, że jest to możliwe, dowiedzieliśmy się z badań, jakie przeprowadzili holenderscy naukowcy. Zwrócili oni uwagę, że w takiej sytuacji system odczyta zawyżone zużycie energii i skieruje zgodnie z fałszywym zapotrzebowaniem dodatkową ilość energii elektrycznej i łatwo może nastąpić przeciążenie sieci. Jest ono równie niebezpieczne, jak niedobór mocy. Dzięki zafałszowanym danym może zatem zostać zniszczona sieć, wskutek przesyłu w niej zbyt dużych ilości prądu. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że zniszczenie sieci elektrycznej to jedno z najgroźniejszych uderzeń w system bezpieczeństwa każdego państwa. I dlatego właśnie to, jakie w Polsce są montowane liczniki energii elektrycznej, jest właśnie tak ważne.
Treść oświadczenia Ryszarda Barskiego
Szanowny Panie Redaktorze,
po konsultacji z naszym adwokatem Panem Mecenasem Filipem Dopierałą otrzymałem zdecydowany zakaz spotkania w nieznanych miejscach oraz informowania o tajemnicach przedsiębiorstwa.
Przesłane przez Pana pytania nie są pierwszą próbą wykorzystania mediów przez naszą konkurencję, podsuwającą redaktorom niewiarygodne (choć medialnie chwytliwe) insynuacje.
Z tego powodu udzielam Panu konkretnych informacji na rzeczowe pytania. Pytania kuriozalne, nierealne i mylące pominę milczeniem.
Jednocześnie informuję Pana, że jesteśmy w trakcie wielu negocjacji handlowych. W związku z tym, w przypadku opublikowania nieprawdziwych informacji na temat naszego przedsiębiorstwa i osób go reprezentujących podejmiemy wszelkie działania w celu obrony naszego dobrego imienia, wraz z żądaniem naprawienia wyrządzonych nam szkód.
Poniżej przesyłam odpowiedzi:
Liczniki dostarczone do EOP i PGE posiadają wszelkie certyfikaty wymagane przez dystrybutorów energii elektrycznej w Polsce i na całym świecie (tzw. MID). Liczniki energii elektrycznej nie mają nic wspólnego z bezpieczeństwem energetycznym Polski. Jedynie co mają wskazywać, to szczegółowy pobór energii.
Decyzją Parlamentu Europejskiego i Rady Unii Europejskiej w dniu 31 marca 2004 r. została ustanowiona dyrektywa o przyrządach pomiarowych, zwana potocznie MID (skrót pochodzi od angielskich słów – Measuring Instruments Directive). Dyrektywa ta obejmuje przyrządy pomiarowe w tym m.in. liczniki energii elektrycznej.
Spełniają również dodatkowo PN wymagane przez OSD i wskazywane w SIWZ w dokumentacjach przetargowych.
W załączeniu przesyłam Panu Redaktorowi wyciąg z SIWZ PGE dot. Bezpieczeństwa i wymagań dla liczników w tym zakresie oraz przykładowe certyfikaty dla urządzeń ADDAX.
Liczniki marki ADDAX stanowią jeden z elementów nowoczesnych technologii związanych z oszczędzaniem energii elektrycznej. Funkcjonalności urządzeń oraz technologie w nich stosowane opracowywane są na bazie konkretnych wymagań stawianych przez OSD w dokumentach przetargowych.
Chciałbym zaznaczyć, iż przed rozpoczęciem dostaw urządzeń w ramach konkretnej umowy zamawiający wymaga dostarczenia tzw. MAKIETY i przeprowadza badania odnośnie spełniania wymagań funkcjonalnych i parametrów dokładnościowych, których wymagał w „Opisie przedmiotu zamówienia”. Pozytywny odbiór „MAKIETY” stanowi podstawę do rozpoczęcia dostaw urządzeń.
Urządzenia wchodzące w skład systemu ADDAX IMS posiadają wszystkie wymagane w Polsce Certyfikaty UE, na których bazie są one dopuszczone do obrotu na terenie RP. System ADDAX funkcjonuje komercyjnie w Europie i na świecie od prawie 20 lat. Wdrożony jest m.in. w Szwecji, Finlandii, Estonii, Czechach, na Słowacji i w Bułgarii. Ponadto w Brazylii, Egipcie, Emiratach Arabskich, Indiach, Indonezji, RPA oraz w Nowej Zelandii.
Ogółem na świecie zainstalowano ponad 4,5 mln urządzeń działających w systemie ADDAX.
Liczymy na rzetelną, obiektywną i zgodną z etyką dziennikarską analizę poruszonej przez Pana tematyki.