Prawicowe partie rosną w siłę w Skandynawii.
Czy to ich kandydaci zdobędą najwięcej mandatów w eurowyborach?
Prawicowa formacja Szwedzcy Demokraci cieszy się największym od lat poparciem. Według najnowszego sondażu przeprowadzonego przez Instytut Badania Opinii Publicznej Novus, prawica może liczyć nawet na 14,3 proc. głosów w wyborach do Parlamentu Europejskiego. To zaskakujące, bo w poprzednich wyborach zdobyli oni zaledwie 4,6 proc. głosów. Równie dużym zaskoczeniem okazały się ubiegłotygodniowe wyniki wyborów krajowych w Finlandii. Eurosceptyczna Partia Finów o włos (0,2 proc.) przegrała z Socjaldemokratami (17,7 proc.). Z kolei trzecie miejsce przypadło konserwatystom z Koalicji Narodowej (17 proc.). To właśnie ich kandydaci mogą zdominować majowe wybory do europarlamentu. Skręt w prawo wyraźnie widać też w Danii.
Kwietniowa zmiana
Tegoroczne wybory parlamentarne w Finlandii okazały się niemałym zaskoczeniem. Z jednej strony wysokie poparcie uzyskała lewica, z drugiej poparcie dla skrajnej prawicy i prawicy zszokowało media. Partia Finów, którą wielu porównuje do niemieckiej Alternatywy dla Niemiec, uzyskała aż 17,5 proc. głosów. Dla pozostałych formacji to niemała zagwozdka – do koalicji z eurosceptykami i narodowcami niechętnie odnoszą się frakcje we wszystkich innych dużych partiach. Socjaldemokratycznej Partii Finlandii (40 mandatów) od lat marzył się własny premier – lewica od ponad 15 lat wchodziła w koalicje rządzące, ale nigdy nie dostała najwyższego stanowiska. Wykluczając koalicję z Partią Finów (39 mandatów) i Partią Koalicji Narodowej (38 mandatów), SPF zostają do wyboru: dotychczas rządząca Partia Centrum (31 mandatów), Liga Zielonych (20 mandatów), Sojusz Lewicy (16 mandatów), Partia Ludowa (9 mandatów) i Chrześcijańska Demokracja (5 mandatów). W łatwiejszej sytuacji są dwie konserwatywne partia – do stworzenia rządu wystarczy im wciągnięcie do koalicji kilku parlamentarzystów centrum i chadecji. Co ciekawe – eurosceptycy z Partii Finów przez moment wchodzili w skład poprzedniej koalicji rządzącej, więc niekoniecznie trudno im będzie dogadać się z niektórymi centrystami. Partia Finów, podobnie jak niemieckie AfD czy polska Konfederacja, stawia na ograniczenie wydatków państwowych na działania socjalne czy środowisko. Blisko im więc do mniej eurosceptycznej koalicji prawicy. Socjaldemokraci wybory wygrali hasłami o zatrzymaniu cięć wydatków publicznych na politykę socjalną. Dlatego bardziej prawicowa część polityków Partii Centrum, która dotychczas sprawowała władzę, może być przeciwna koalicji z lewicą.
Szwecja stawia na prawicę?
Sytuacja z Finlandii przypomina to, co wydarzyło się kilka miesięcy wcześniej w Szwecji. Gdy ogłoszono wyniki wyborów, na scenie politycznej zapanował ponad czteromiesięczny chaos. O ile dotychczasowa partia rządząca – Socjaldemokratyczna Partia Robotnicza (28 proc.) zdobyła najlepszy wynik, to był on najniższy od lat. Łącznie formacje lewicowe zebrały 40,6 proc. głosów. Drugi wynik uzyskała prawica z Umiarkowaną Partią Koalicyjną (19,8 proc.) na czele. Blok prawicowy zdobył łącznie 40,3 proc. głosów. Zaskoczeniem był natomiast wynik skrajnie prawicowej i antyimigranckiej prawicy – Szwedzkich Demokratów, do których z dystansem podchodził nawet blok prawicy. SD ma dwa główne postulaty – opuszczenie przez Szwecję Unii Europejskiej i powstrzymanie napływu imigrantów. Formacji marzy się, by Szwecja została „drugą Norwegią”. Po ponad czterech miesiącach politycznego chaosu lewicy udało się stworzyć rząd tylko dzięki „zgniłemu kompromisowi” – do koalicji przystąpiło Centrum, które zwykle trwało w bloku prawicy. Sytuacja taka nie odpowiada zarówno lewicy, jak i wyborcom. Z lutowych wyników badania przeprowadzonego przez Instytutu Opinii Novus wynika, że aż 44 proc. Szwedów oceniło, że rząd nie dotrwa do końca kadencji. 47 proc. badanych oceniło, że powstała koalicja jest zła dla Szwecji.
Nerwy udzielały się samemu premierowi – Stefanowi Löfvenowi. Gdy Szwedzcy Demokraci zadeklarowali poparcie dla bloku prawicy, Löfven wyzywał ich od faszystów. Jak zauważyła „Rzeczpospolita”, Löfven utworzenie rządu przywitał słowami: „Podczas gdy w świecie wzrasta prawicowy ekstremizm, to Szwecja stoi na straży demokracji i równości wszystkich ludzi”. – Z możliwości, które istniały, ten rząd jest najmniejszym złem. (…) Szwecji udało się to, co nie powiodło się w wielu innych krajach: stworzyć rząd bez uzależnienia się od skrajnie prawicowych sił – bronił nowego rządu Anders Ygeman, były minister spraw wewnętrznych, a obecnie energii i cyfryzacji. Koalicja z centroprawicą kosztowała Löfvena sporo – musiał zgodzić się m.in. na obniżenie podatków, zmiany w prawie pracy, czy wprowadzenie rynkowych cen na czynsze w nowym budownictwie. Co ciekawe – Centrum nie przeszkadza dotychczasowa polityka imigracyjna Szwecji, która była jednym z ważniejszych tematów ubiegłorocznej kampanii. Wszystko jednak wskazuje, że po wrogiej kampanii ze strony lewicy i odrzuceniu wyciągniętej ręki przez umiarkowaną prawicę, Szwedzcy Demokraci zrewanżują się w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Według badania, jakie przeprowadził Instytut Badania Opinii Publicznej Novus dla telewizji SVT, SD mogą liczyć na 14,3 proc. głosów. To o tyle zaskakujące, że w 2014 roku zdobyli oni zaledwie 4,6 proc. głosów. Szwedzka Socjaldemokratyczna Partia Robotnicza w sondażu zdobyła 25,5 proc. głosów i niewykluczone, że chaos przy tworzeniu rządu oraz ostateczna koalicja z prawicą jeszcze mocniej odbiją się na ich wyniku. Pozostałe miejsca w sondażu przypadły umiarkowanej prawicy – Partii Koalicyjnej (13,7 proc.) i Zielonym (9,2 proc.). Na progu wyborczym znajdują się natomiast Liberałowie. Co ciekawe – w ostatnim czasie część polityków szwedzkiej lewicy zaczęła podchodzić sceptycznie do Unii Europejskiej. Niewykluczone, że wpływ ma na to rosnące poparcie dla SD. Prof. Tommy Moeller z Uniwersytetu w Sztokholmie, odnosząc się do wyników sondażu pracowni Novus stwierdził: – Widzimy polaryzację nie tylko w szwedzkiej krajowej polityce, lecz także na arenie europejskiej, gdzie sukcesy odnoszą partie skrajne. Być może mają one wyraźniejszy przekaz dla wyborców niż partie politycznego środka.
Duńska zmiana
Do wyborów w Danii pozostało kilka miesięcy, ale już poprzednia kampania pokazała mocny skręt w krajowej polityce. Rząd tam tworzy bowiem mniejszościowa koalicja ekonomicznych liberałów Larsa Lokke Rasmussena. Socjaldemokratom, którym udało się zdobyć najwięcej głosów, nie udało się stworzyć koalicji. Jednak największym zaskoczeniem było drugie miejsce, które przypadło eurosceptykom i narodowcom z Partii Ludowej. W trakcie wyborów z 2015 roku Duńska Partia Ludowa zdobyła 21 proc. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie duńscy eurosceptycy mogą okazać się największym beneficjentem zbliżających się wyborów do europarlamentu.