2.7 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia 2024

Rachunek za historię

Czy Afryka wywalczy reparacje za lata kolonizatorstwa?

Michelle Bachelet, Wysoka Komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw Praw Człowieka, wezwała do skonfrontowania się z kwestią niewolnictwa i kolonializmu oraz do naprawienia „stuleci przemocy i dyskryminacji” poprzez odszkodowania. Kwestia reparacji dla poszczególnych krajów lub plemion rozgrzewa emocje w Belgii, Wielkiej Brytanii czy Niemczech. Te ostatnie zostały nawet pozwane przez Tanzanię i Namibię. W przypadku Namibii chodzi o pogrom ludów Herero i Nama, uznawany za pierwsze ludobójstwo XX wieku. Herero i Nama skarżą Niemcy w Nowym Jorku. Czy Afrykanie mają szanse na reparacje?

Niebezpieczny temat
Śmierć George’a Floyd’a wywołała falę protestów w USA, a później w Europie. Ruch Black Lives Matter trwa, bo zaangażowały się w niego największe koncerny medialne – w tym platformy społecznościowe. Dodatkowo wielkie firmy z branży IT zaczęły uświadamiać konsumentów o problemie tzw. dyskryminacji, rasizmu systemowego. Natomiast wielkie międzynarodowe marki zaczęły uginać się pod presją opinii publicznej i decydować na daleko idące kroki (np. Mars Mars zapowiada rebranding Uncle Ben’s, PepsiCo zmianę logo Aunt Jemima, a Colgate-Palmolive zmianę nazwy i logo Darlie).

Wkrótce tematem międzynarodowych debat ponownie stała się kwestia reparacji dla Afryki i Afrykanów mieszkających np. w USA czy Europie. Wysoka Komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw Praw Człowieka Michelle Bachelet w Genewie wezwała do debaty, której celem będzie rozprawienie się z przeszłością. – Ten symbol rasizmu systemowego (…) stał się symbolem nadmiernego użycia nieproporcjonalnej siły przez organy ścigania, przeciwko ludziom pochodzenia afrykańskiego, przeciwko ludziom kolorowym, a także ludności tubylczej oraz mniejszościom rasowym i etnicznym w wielu krajach na całym świecie – mówiła Bachelet odnosząc się do śmierci Floyd’a. Zdaniem Bachelet „za dzisiejszą przemocą rasową, rasizmem systemowym i dyskryminacyjną polityką kryje się brak uznania i skonfrontowania ze spuścizną niewolnictwa i kolonializmu”. Natomiast rozwiązania sporu Komisarz upatruje w formalnych przeprosinach oraz wypłacie odszkodowań. Słowa Wysokiej Komisarz Rady Praw Człowieka ONZ wywołały olbrzymie kontrowersje w USA. Amerykanie wystąpili z instytucji w 2018 roku, a ówczesna ambasador Nikki Haley nazwała ją „niewartą swojej nazwy” oraz „szambem politycznych uprzedzeń”.

Po przyjęciu rezolucji potępiającej rasizm i wzywającej do sporządzenia specjalnego raportu, działania Rady Praw Człowieka ONZ skrytykował sekretarz stanu USA Mike Pompeo. – Rada Praw Człowieka ONZ zawsze była i pozostaje schronieniem dla dyktatorów i dla demokracji, które ich tolerują – stwierdził Pompeo.

Belgijski Hitler
Kwestia odszkodowań dla Afryki to jednak temat, którego boją się nie tylko Amerykanie. Największe kontrowersje ewentualne reparacje wywołują w Belgii i Niemczech. To powiem te państwa prowadziły najbardziej krwawą politykę kolonialną w Afryce.

W przypadku Belgii wysokość odszkodowań jest niemal niemożliwa do oszacowania. Chodzi przede wszystkim o wieloletnie ludobójstwo Konga. Gdy ruch Black Lives Matter dotarł do Europy pomniki króla Leopolda II były niszczone jako pierwsze. Według szacunków historyków za jego czasów Belgowie wymordowali w ciągu 23 lat ok. 10 – 15 mln ludzi. – Dla nas to jest ta sama kategoria, co Hitler – komentował zbrodnie Leopolda dla „Rzeczpospolitej” Franck Mulisi, przewodniczący Towarzystwa Społeczno- Kulturowego Kongijczyków w Belgii.

W Europie Leopold II uważany był za bohatera walczącego i potępiającego rasizm. XX-wieczni spece od PR-u króla latami zapewniali mu dobrą prasę, a utworzone przez niego Wolne Państwo Kongo przedstawiano jako nadzieję na „ucywilizowanie” regionu. Tymczasem w Kongo działało bezwzględne niewolnictwo. Belgowie mordowali ludzi dla zabawy, urządzali polowania na tubylców, obcięte głowy traktowano jako trofea. Gdy niewolnicy nie spełniali dziennych norm wydobycia np. kauczuku, to obcinano im ręce, nogi lub mordowano dzieci.

– Belgowie zorganizowali perfidny system. Stworzyli tzw. Force Publique, czyli coś na kształt armii Wolnego Państwa Kongo. Służyli w niej tubylcy pod dowództwem belgijskich oficerów. Belgowie wydawali rozkazy, a kary swoim pobratymcom musieli wymierzać czarni żołnierze Force Publique, którzy sami byli niewolnikami, bo nikt nie wstępował do armii dobrowolnie. Tubylców zmuszano do służby, karano chłostą „chicotte”, a za dezercję zabijano. Większość belgijskich urzędników oraz oficerów wolała wydać rozkaz i zostawić brudną robotę czarnoskórym, ale wielu wręcz lubowało się w zadawaniu bólu i śmierci. Wolne Państwo Kongo stało się rajem dla sadystów – mówił w wywiadzie dla „Do Rzeczy” Adam Hochschild, dziennikarz i historyk, wykładowca na Uniwersytecie Kalifornijskim, autor książki „Duch króla Leopolda. Opowieść o chciwości, terrorze i bohaterstwie w kolonialnej Afryce”. Początkiem końca ludobójstwa okazał się reportaż Edmunda Dene Morela. To właśnie brytyjski dziennikarz i parlamentarzysta ujawnił światu, co działo się w Kongo. Po szoku opinii publicznej Leopold odsprzedał Kongo Belgii za 50 mln franków.

W czerwcu belgijski parlament zgodził się na utworzenie specjalnej komisji ds. kolonialnej przeszłości Belgii. Niektórzy politycy chcą też, by król Filip przeprosił oficjalnie za ofiary belgijskiej kolonizacji w Kongo. Kwestii wysokości odszkodowań Belgowie unikają.

Niemcy pozwani o 50 mld euro
O ile Belgia unika tematu odszkodowań, a Kongu ciężko nawet oszacować skalę zbrodni Leopolda i jego poddanych, to Niemcy otrzymały już konkretne żądania. Chodzi o toczącą się od 2017 roku sprawę przeciwko RFN, jaką wytoczyli przedstawiciele grup etnicznych Herero i Nama. Ofiary ludobójstwa i ich potomkowie domagają się 50 mld euro, a proces toczy się przed sądem w Nowym Jorku.

Niemcy w brutalności niewiele ustępowali Belgom, a mieszkające w skolonizowanej Namibii (w latach 1884-1915 jako Niemiecka Afryka Południowo-Zachodnia) plemiona Herero i Nama w latach 1904-1908 przeszły krwawą masakrę. Równolegle do pozwu w Nowym Jorku Niemcy od lat toczą negocjacje z władzami Namibii. Co ciekawe Niemcom zależy nie tylko na ustaleniu wysokości reparacji, ale również nazewnictwa. Berlin nie chce dopuścić, aby wypłaty odszkodowań były formalnie określone terminem „reparacji”. To bowiem stałoby się podstawą do dochodzenia swoich praw i odszkodowań przez inne ofiary Niemiec. Niemcy za ludobójstwo w Namibii przeprosiły oficjalnie dopiero w 2004 roku. Do pozwu przeciwko Niemcom szykują się też Tanzania, Kamerun i Togo.

– W Tanzanii w latach 1905-1907 toczyła się wojna, w której życie straciło 300 tysięcy ludzi. Także w Kamerunie dochodziło do masakr i różnych kolonialnych skandali, którym towarzyszyła ogromna brutalność, podobnie w Togo. Wszędzie dochodziło do zdarzeń, które dzisiaj określilibyśmy jako ciężkie złamanie praw człowieka – wyjaśniał prof. Jürgen Zimmerer z uniwersytetu w Hamburgu dla „Deutsche Welle”. W Niemczech toczy się też debata dot. spuścizny kolonizatorskiej. Wiele ulic czy placów wciąż nosi nazwiska kolonizatorów, a jeszcze niedawno patronem koszar i szkół był głównodowodzący garnizonu w niemieckiej Afryce Wschodniej Paul von Lettow-Vorbeck. Dodatkowo pomniki gubernatorów stoją w wielu miastach.

Niemcy posiadają też sporą kolekcję sztuki zrabowanej z Afryki.

Najnowsze

Korea a sprawa polska

Lekcje ukraińskie

Wojna i rozejm

Parasol Nuklearny