-1.7 C
Warszawa
sobota, 23 listopada 2024

Koniecznie przeczytaj

KIG: Badanie przeciw badaniu

Za kilka tygodni minie rok, odkąd borykamy się z pandemią koronawirusa. Nastroje przedsiębiorców są coraz gorsze a w przypadku niektórych branż wręcz buntownicze. Trudno się dziwić frustracji biznesu. Szczególnie wtedy, gdy okazuje się, że decyzje o zamykaniu całych branż podejmowane są przez rząd w oparciu o jeden artykuł w amerykańskim czasopiśmie – czytamy w stanowisku opublikowanym przez Krajową Izbę Gospodarczą.

Autorzy opublikowanego w listopadzie ubiegłego roku w amerykańskim magazynie „Nature” artykułu na temat rozprzestrzeniania się koronawirusa byliby zapewne mocno zaskoczeni, gdyby dowiedzieli się jak bardzo poważnie ich analizy potraktował polski rząd. Przypomnijmy, że powołując się na przedstawione tam symulacje, zdecydowano o zamknięciu branży fitness. Opublikowane w „Nature” badania opierały się na modelu matematycznym, zrealizowanym na podstawie logowań użytkowników sieci komórkowych. Według tego modelu, miejscami, gdzie pojawia się największe ryzyko zarażenia są restauracje, kluby fitness oraz siłownie, kawiarnie, bary i hotele. Rząd zaprezentował grafikę z wykresem, gdzie na czele są wyżej wymieniane miejsca, natomiast, jako najbezpieczniejsze pokazywane są m.in. centra handlowe i sklepy spożywcze. Eksperci, komentując badania opisane w amerykańskim czasopiśmie, wskazują na wiele jego braków, m.in. to, że nie bierze pod uwagę stosowanych zabezpieczeń i nie różnicuje np. ryzyka w sklepie i przychodni lekarskiej. Badanie nie odnosi się również do faktycznej częstości zakażeń w danych miejscach użyteczności publicznej, bo jej nie badano. Modeluje jedynie zagęszczenie ludzi i na tej podstawie szacuje prawdopodobieństwo zakażeń.
Błędy i niedoskonałości badania to rozważania dla naukowców, które w normalnej sytuacji ograniczyłby się do akademickich dyskusji. Kłopot w tym, że nasz rząd przyjął wyniki badań za pewnik i co gorsza zdecydował na ich podstawie o zamrożeniu działalności wielu firm. Czego rząd nie mówi, jeśli chodzi o wspomniane badanie? Przede wszystkim tego, że nie jest to jedyne badanie, na podstawie, którego można było decydować o lockdownie np. dla siłowni i klubów fitness. Istnieją również inne analizy ryzyka zakażenia, w dodatku oparte o empiryczne dane a tylko nie matematyczne modele. Przykłady? Raport Think Active z 13 państw Europy i Wielkiej Brytanii, oparty na realnych danych pokazuje, że przy ponad 100 milionach wizyt w siłowniach i klubach fitness, zarażeń było 311. W Norwegii na portalu medrixiv.com 17 listopada 2020 r. opublikowano wyniki badania przeprowadzonego w Oslo 22 maja, przy zachowaniu zaostrzonego reżimu sanitarnego. Badaniem wtedy objęto próbkę 3764 osób, z czego 1896 przypisano do grupy trenujących. Po 14 dniach przeprowadzono testy na obecność wirusa. Zaledwie jedna osoba z grupy ćwiczących okazała się zakażona Covidem, ale – jak się okazało w wyniku wywiadu sanitarnego – do zakażenia doszło w miejscu pracy, a nie na siłowni. Idźmy dalej. Brytyjska aplikacja NHS Test&Trace pokazała, że spośród 128 808 osób z pozytywnym wynikiem testu między 9 a 15 listopada 2020 r., tylko 1,1 proc. odwiedziło obiekt sportowy przed diagnozą, w supermarkecie w tym samym czasie było 18 proc. osób.
Uczciwie byłoby gdyby rząd zamykając całe branże brał pod uwagę wyniki wielu badań a nie tylko jednego i do tego mocno dyskusyjnego. A najlepiej, gdyby zawczasu zlecił wykonanie takich badań w Polsce zamiast zasłaniać się ustaleniami „amerykańskich naukowców”.
Źródło: KIG

Najnowsze