15.5 C
Warszawa
środa, 3 lipca 2024

Cicha jak minister finansów

Nowa minister finansów Magdalena Rzeczkowska to chyba najbardziej anonimowa postać na tym stanowisku od lat. Biorąc pod uwagę dotychczasową politykę kadrową Mateusza Morawieckiego, nie budzi to jednak żadnego zdziwienia.

Bywały w III RP czasy, że ministrowie finansów byli jednymi z najbarwniejszych postaci w rządzie, a część z nich posiadała na tyle silną pozycję, że piastowała jednocześnie funkcję wicepremiera. O Magdalenie Rzeczkowskiej powiedzieć można wiele, lecz z pewnością nie to, że zalicza się do polityków mających w czasie obrad Rady Ministrów decydujące zdanie w którejkolwiek z kwestii. Wręcz przeciwnie, sprawująca do tej pory posadę szefa Krajowej Administracji Skarbowej polityk reprezentuje bardziej typ fachowca, który nie brał dotąd czynnego udziału w najważniejszych partyjnych przepychankach.

Rządy z tylnego siedzenia

Powierzenie fachowcowi odpowiedzialnej funkcji nie jest oczywiście czymś złym samym w sobie. Funkcjonowanie wielu resortów pozostawiałoby z pewnością o wiele mniej do życzenia, gdyby zarządzały nimi osoby posiadające odpowiednie przygotowanie zawodowe oraz doświadczenie, a nie postaci z typowo partyjnego nadania. Niczym szczególnie nagannym nie jest również powierzanie zarządu nad konkretnym ministerstwem osobie, która niejako z definicji ma być dyspozycyjna względem innych polityków. Najważniejsze jest zawsze to, aby cały skomplikowany mechanizm personalny i urzędowy służył w możliwie najlepszy sposób obywatelom.

W przypadku Magdaleny Rzeczkowskiej, dla której awans na ministra finansów jest jak dotąd największym sukcesem zawodowym, problem polega jednak na czymś zupełnie innym. A ściślej rzecz biorąc, problem nie leży wcale po jej stronie, lecz związany jest z postawą sprawującego już od 4,5 roku funkcję premiera Mateusza Morawiecki. Obecny prezes Rady Ministrów, który wcześniej przez dwa lata sprawował funkcję ministra finansów, dobiera w resorcie finansów personel w sposób, który pozostawia wiele do życzenia. O ile wciąż zdecydowanie zbyt wcześnie na ocenę postawy Rzeczkowskiej, z pewnością przyjęcie przez nią propozycji objęcia ministerialnej teki w tego rodzaju konfiguracji zapowiada, że niestety będziemy mieli do czynienia z kontynuacją trendu, który okazał się dotąd wysoce problematyczny.

O niezbyt silnej pozycji ministra finansów mówiło się już w czasach, gdy był nim Tadeusz Kościński – człowiek zdecydowanie spoza partyjnego rdzenia mającego największy wpływ na najważniejsze decyzje w państwie. Kościński musiał pożegnać się ze stanowiskiem kilka miesięcy temu, gdyż uczyniono z niego kozła ofiarnego odpowiedzialnego za klapę Polskiego Ładu. W praktyce trudno było go jednak uznać za osobę faktycznie mająca najwięcej do powiedzenia przy wdrażaniu go ani tym bardziej za głównego pomysłodawcę zmian, które doprowadziły pół roku temu do chaosu w polskim systemie podatkowym.

Jak można się było jednak niedawno dowiedzieć, w Ministerstwie Finansów kompletnie nie spodziewano się nadchodzącej katastrofy. Świadczyły o tym przyznane 122 osobom z Ministerstwa Finansów nagrody o łącznej wysokości 1,43 mln zł  m.in. za cię?k? prac? na rzecz reformy podatk?w. Rozdysponowano je jeszcze przed wprowadzeniem zmian w??ycie, co w?kontek?cie p??niejszych dymisji i?zawirowa? pokazuje, na czym dok?adnie polega jeden z?najwi?kszych problem?w Ministerstwa Finans?w pod obecnym zarz?dem.

żką pracę na rzecz reformy podatków. Rozdysponowano je jeszcze przed wprowadzeniem zmian w życie, co w kontekście późniejszych dymisji i zawirowań pokazuje, na czym dokładnie polega jeden z największych problemów Ministerstwa Finansów pod obecnym zarządem.

Mierni, ale wierni

Pod rządami Mateusza Morawieckiego na najwyższe stanowiska w resorcie finansów promowane są osoby, które zdecydowanie bardziej preferują podporządkowanie niż niezależny sposób myślenia. Obecny premier już chyba zawsze będzie się kojarzył z równie młodymi, co butnymi w swoich zapowiedziach wiceministrami finansów Piotrem Patkowskimi i Janem Sarnowskim, którzy w ciągu kilku lat zdołali osiągnąć imponujący awans zawodowy i stać się bardzo przykuwającymi uwagę mediów rzecznikami wielkich zmian w podatkach.

Mateusz Morawiecki tak naprawdę nigdy nie zrezygnował z posady ministra finansów i nadal ma decydujący głos w najbardziej istotnych kwestiach pracy resortu. Kolejne nominacje pokazują jedynie, że dobierane przez niego osoby okazują się mało wyrazistymi administratorami, którzy przede wszystkim nie szukają zbyt wielkiej niezależności. Potwierdzeniem tej tezy było choćby powierzenie misji naprawy Polskiego Ładu wiceministrowi Arturowi Soboniowi, który wprawdzie prezentuje się dużo lepiej niż duet Patkowski-Sarnowski, lecz nie wniósł ze sobą żadnego realnego powiewu świeżości. Czysto teoretycznie naprawienie Polskiego Ładu mogłoby się stać okazją do wypromowania nowego talentu politycznego z szeregów partii, lecz Morawiecki zdecydował się na utrwalenie dotychczasowego schematu.

Niezbyt aktywna medialnie minister Rzeczkowska dała się do tej pory poznać jako osoba unikająca większych kontrowersji. Dostrzec to można chociażby na przykładzie dyskusji na temat przyczyn inflacji, które widzi głównie w przyczynach zewnętrznych. Tym samym nowa szefowa polskich finansów dość skrzętnie unika dyskusji na temat tego, jak wielki wkład w galopujący wzrost cen miały poczynania obecnej ekipy rządzącej. Rzeczkowska dyplomatycznie promuje wciąż Polski Ład jako rozwiązanie korzystne dla Polaków, choć przecież jego wady są oczywiste dla wszystkich.

Pozbyć się konkurenta

Być może jedną z przyczyn, dla których Mateusz Morawiecki promuje w Ministerstwie Finansów osoby pozbawione większej charyzmy, jest to, że obawia się, iż dopuszczając na eksponowane stanowisko w resorcie osobę zdolną i ambitną, tak naprawdę przygotowywałby dla siebie polityczną śmierć. Obecny premier zaczynał wszak jako fachowiec bez własnego zaplecza politycznego, który przykuł uwagę Jarosława Kaczyńskiego i zrobił, jak dotąd, największą karierę polityczną w całym obozie „dobrej zmiany”. W ostatnich latach osoby przechodzące z sektora bankowego i korporacyjnego do gabinetów ministerialnych robią nadzwyczaj dobrą karierę, gdyż mają dużo większe kompetencje niż wieloletni pracownicy sektora publicznego. Morawiecki zadowala się więc osobami, które nie zagrożą mu nigdy zbyt wielkimi oczekiwaniami względem własnej kariery. Istnieje przecież ryzyko, że w oko prezesowi Kaczyńskiemu mógłby wpaść ktoś inny, dobrze odnajdujący się na politycznych i finansowych salonach i tym samym oszałamiająca kariera obecnego premiera mogłaby przedwcześnie dobiec końca.

Z pewnością na korzyść nowej minister finansów przemawiają jej zapowiedzi dotyczące chęci ograniczenia wydatków publicznych. „Dobra zmiana”, choć zaczęła swoje rządy od naprawy finansów publicznych i stopniowo dążyła do pierwszej historycznej nadwyżki budżetowej, wytraciła w ostatnim czasie swój pierwotny zapał i bez żadnego przekonującego uzasadnienia zapisała w ustawie budżetowej deficyt w wysokości 4,3 proc. Oby w swoich zapowiedziach Magdalena Rzeczkowska okazała się przynajmniej tak konsekwentna, jak Teresa Czerwińska, która trzy lata temu zrezygnowała z teki ministerialnej m.in. w ramach protestu przeciwko zwiększaniu deficytu. Nie mając decydującego głosu w wielu innych sprawach, nowa minister mogłaby więc przynajmniej zademonstrować przywiązanie do zasady, która powinna być fundamentem dla każdego zarządcy polskich finansów.

Cokolwiek uczyni nowa minister finansów, czeka ją z pewnością bardzo gorący okres. Wedle jej prognoz inflacja konsumencka powinna zacząć wyhamowywać w trzecim kwartale, ale tego rodzaju opinia to chyba niestety bardziej przejaw życzeniowego myślenia.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najnowsze