e-wydanie

9.2 C
Warszawa
sobota, 20 kwietnia 2024

Manifest neokomunistyczny

Grupa lewicowych polityków i ekonomistów chce nowej socjalistycznej rewolucji.

 Francuski ekonomista Thomas Piketty (w maju skończył 48 lat) został okrzyknięty „nowym Karolem Marksem”, gdy w 2013 r. wydał swoją książkę „Kapitał w XXI wieku”. Stała się ona fenomenem księgarskim. Chociaż to ciężka ekonomiczna książka sprzedało się jej aż 1,5 mln egzemplarzy. Oczywiście ci, którzy ją kupowali, w większości nie zamierzali jej przeczytać. Po prostu w dobrym lewicowym towarzystwie posiadanie w domu na widocznym miejscu egzemplarza „Kapitału w XXI wieku”, stało się obowiązkiem postępowego inteligenta. Amerykański prezydent Ronald Reagan zdefiniował jako komunistę kogoś, kto przeczytał „Kapitał” Marksa. Antykomunistą według niego był zaś ten, który tę książkę nie tylko przeczytał, ale i zrozumiał. Fenomen popularności dzieła Piketty’ego można streścić w jednym zdaniu: kapitalizm nie działa, ponieważ powoduje nierówności społeczne. Chociaż w kolejnych latach od premiery książki Piketty ze swoimi danymi i wyliczeniami został dosłownie zmasakrowany przez ekonomistów (i zwykłych internautów), to on uznał swoje dzieło za sprawę objawioną. Tak jak dla Marksa Manifest Komunistyczny z 1848 r. stał się początkiem drogi do napisania „Kapitału”, tak dla Pikett’ego jego „Kapitał” stał się pretekstem do napisania „Manifestu na rzecz Demokratyzacji Europy”, zwanego też Manifestem Piketty’ego. Tezy jak w pierwowzorze z XIX wieku. Odpowiedzią na wszystkie problemy współczesnych gospodarek jest podnoszenie podatków, zwiększanie roli państwa i zabieranie bogatym. Niby nic nowego, co nie oznacza, że mniej niebezpiecznego.

Leczenie dżumy cholerą
„Dziś nasz kontynent jest rozrywany przez dwie siły: z jednej strony mamy ruchy polityczne, których program ogranicza się do prześladowania cudzoziemców i uchodźców, a który to program właśnie zaczynają wprowadzać w życie. Z drugiej strony są partie, które twierdzą wprawdzie, że są europejskie, lecz tak naprawdę wciąż uważają, że twardogłowy liberalizm i upowszechnianie konkurencji na wszystkie strony (państwa, przedsiębiorstwa, terytoria i jednostki) wystarczą za cały projekt polityczny. Nijak nie potrafi ą zrozumieć, że to właśnie brak horyzontu socjalnego prowadzi do poczucia wyobcowania u tak wielu ludzi” – napisał Piketty w manifeście. Tłumacząc na język polski, Piketty stwierdził (który to już raz w historii?), że przyczyną kłopotów jest brak pieniędzy u ludzi. Ci są sfrustrowani, więc trzeba kasę komuś zabrać, aby im dać („horyzont socjalny”). Dalej Piketty wspaniałomyślnie przyznaje się, że nie jest nieomylny, ale ma pomysł na nową, demokratyczną Europę. „Podstawą naszych propozycji jest utworzenie budżetu na rzecz demokratyzacji, który przedyskutowałoby i przegłosowało suwerenne Zgromadzenie Europejskie. Wyposaży to wreszcie Europę w instytucję publiczną, która będzie w stanie zarówno radzić sobie doraźnie z kryzysami, jak i wygenerować cały zestaw podstawowych dóbr i usług publicznych w ramach stabilnej i opartej na solidarności gospodarce” – głosi Piketty. Ten budżet chce finansować z czterech podatków: „Będą one odprowadzane od zysków największych firm, najwyższych dochodów (powyżej 200 tysięcy euro rocznie), posiadaczy największych majątków (powyżej miliona euro rocznie) oraz emisji dwutlenku węgla (przy cenie minimalnej 30 euro za tonę)”. Krótko mówiąc Piketty chce uzdrowić chorą Europę poprzez zwiększenie redystrybucji pieniędzy. To oczywiście bardziej przypomina socjalizm niż komunizm, ale postulaty bynajmniej nie są nowe. Zamiast tworzyć społeczeństwa wolnych ludzi, którzy będą mieli godną pracę, wolność i prawo tworzenia, Piketty chce Europy, gdzie „każdy dostanie wedle potrzeb”. Inaczej jak leczeniem dżumy cholerą nie można tego nazwać.

Wrobiony kapitalizm
Przedstawiany jako całe zło współczesnego świata kapitalizm, jest przysłowiowym chłopcem do bicia. Kapitalizmu w Europie nie ma już dawno. Jest oligarchiczny (czyli taki, w którym rządzą elity) ustrój, w którym wyzyskuje się ludzi ciężko pracujących, odbierając im kilkadziesiąt procent ich dochodów miesięcznie (w postaci różnych składek i podatków). Ten system właśnie zaczął plajtować, jednak receptą na niego nie jest bynajmniej zwiększenie dawki socjalizmu, ale odejście od niego. Piketty stara się bazować dokładnie na tych samych emocjach co Marks. Należy zabrać obrzydliwym bogaczom, aby dać biednym i będzie wówczas jak należy. Marks szedł dalej, mówiąc, że należy uspołecznić środki produkcji, aby nikt nikogo nie wyzyskiwał. Koniec eksperymentu wszyscy znamy. W wymarzonym ustroju Marksa nie było nawet papieru toaletowego, bo nikomu nic się nie opłacało robić. Piketty najpierw fałszywie w swoim dziele oskarżył kapitalizm (nigdy merytorycznie nie odpowiedział na zarzuty o branie cyfr z sufitu do swoich wyliczeń). A potem zaproponował radykalne leczenie nieistniejącej choroby. W twórczości Pikett’ego tylko jedna informacja jest prawdziwa: to diagnoza, że Europa ma kłopoty. Jego pomysł jednak, nazwijmy to wprost, powołania Związku Socjalistycznych Republik Europejskich, nie jest bynajmniej żadnym rozwiązaniem. Nie da się w dzisiejszym świecie funkcjonować, jakby nie istniała zagranica.

Związek Sowiecki miał pomysł na to, jak poradzić sobie z porażającą nieefektywnością komunistycznej gospodarki. Otóż komuniści ukuli dogmat, że komunizm musi istnieć na całym świecie i dopiero wtedy będzie dobrze. Gdyby jakimś idiotycznym zrządzeniem losu ów ZSRR im. Pikettego powołało do życia, to szybko musiałby przyjąć doktrynę komunistów i rozpocząć podboje. Nieefektywne systemy gospodarcze źle znoszą czas pokoju. „Apeluje do wszystkich kobiet i mężczyzn, aby wzięli odpowiedzialność i wzięli udział w konkretnej i konstruktywnej dyskusji na temat przyszłości Europy” – kończy swój manifest Piketty i to również jedno z nielicznych zdań tego neokomunistycznego manifestu, które ma sens. Dyskusja powinna jednak sprowadzać się do obejrzenia na świecie tych gospodarek, które dobrze sobie radzą. Np. Singapuru, Korei Południowej czy Japonii – ostatnimi laty. Wciąż największym motorem rozwoju jest zwiększanie konkurencji, a nie rezygnacja z niej. Po prostu człowiek jest tak skonstruowany, że funkcjonuje dzięki konkurencji. Jeżeli się ją ogranicza, to funkcjonuje gorzej. Jak się ją likwiduje – przestaje funkcjonować w ogóle.

Najnowsze

Korea a sprawa polska

Lekcje ukraińskie

Wojna i rozejm

Parasol Nuklearny